Pawle Fajdku, niedługo na Igrzyskach Olimpijskich będzie się grało w kapsle, a Robert Lewandowski jest jeden na miliard

Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (1087)
Pawle Fajdku, niedługo na Igrzyskach Olimpijskich będzie się grało w kapsle, a Robert Lewandowski jest jeden na miliard

Bardzo cenię polskich sportowców, a już szczególnie tych, którzy są najlepsi na świecie. Wspieram, kibicuję, dotyczy to w zasadzie każdej dyscypliny, nawet jeśli większość tych dyscyplin mnie (i wielu innych osób też) nie interesuje.

Kiedy sportowcem roku w umiarkowanie istotnym plebiscycie Przeglądu Sportowego został Robert Lewandowski, znanemu polskiemu olimpijczykowi się ulało. Swoją dezaprobatę wyraził na łamach Twittera, a następnie w specjalnym liście wysłanym do redakcji Sport.pl (do niego jeszcze wrócimy).

Nie chciałbym żeby ten wpis został odebrany – i tak zostanie – jako jakaś forma deprecjonowania polskiego sportu olimpijskiego. To raczej realna próba oceny jego znaczenia, gdyż mam wrażenie, że tutaj samych olimpijczyków, nie pierwszy zresztą raz, trochę zawiodła samoocena. Igrzyska Olimpijskie to fantastyczne show, rywalizacja licząca ponad sto – a w sumie to nawet kilka tysięcy – lat tradycji. Powiem więcej, jestem wielkim kibicem Pawła Fajdka, którego poczynaniom wielokrotnie przed telewizorem kibicowałem i czułem to nieracjonalne szczęście, że jednemu z rodaków znowu udało się coś wygrać. Nie miało to absolutnie żadnego dla mnie znaczenia, o uprawianym przez niego sporcie przypominam sobie co 4 lata, ale radość była i tak wielka.

Ale Paweł Fajdek patrzy tylko na czubek swojego nosa

I znów – uważam, że Paweł Fajdek ma prawo opowiadać bzdury. Wyobraźcie sobie, że od kilkunastu lat zapewne dzień w dzień, facet wstaje i rzuca tym swoim młotem, by być najlepszym na świecie. Dzień w dzień, czy pada, czy zimno, czy mu się chce czy nie. Od kilku dekad jego życie podporządkowane jest rzucaniu młotem, a jego rzucanie młotem – Igrzyskom Olimpijskim, bo to absolutna kulminacja tego, czemu poświęcił całe swoje życie. I ja rozumiem zarówno oddanie Fajdka tej dyscyplinie, jak i jego emocjonalne podejście do sportu olimpijskiego. Przymykam nawet oko na to, że w jego ocenie uprawiana przez niego dyscyplina może się wydawać ważniejsza, niż w rzeczywistości jest.

Natomiast my, jako społeczeństwo, jego subiektywnej oceny istotności Igrzysk podzielać przecież nie musimy. Igrzyska Olimpijskie to oczywiście wielka rzecz dla sportowca, show medialny dla kibica, ale to tylko konkurs sportowy, gdzie często decyduje forma dnia. Może nawet trochę niesprawiedliwie. Dobrze to widać po skokach narciarskich. Wojciech Fortuna do dziś odcina kupony od jednego lepszego skoku. Kto był najwybitniejszym skoczkiem pierwszej dekady XXI wieku. Czterokrotnie ozłocony Simon Amman, czy jednak mimo wszystko zgodnie powiedzielibyśmy: Adam Małysz? Co odpowiedzieliby na to pytanie kibice z Austrii, Niemiec albo Finlandii?

Igrzyska Olimpijskie jak baba z brodą

Niczego nie ujmując sukcesom polskich olimpijczyków, to ten turniej trochę jednak traci w ostatnich latach na znaczeniu. Po pierwsze – dlatego, że coraz mniej osób – z wielu różnych powodów – interesuje się lekkoatletyką. Lewica w swoim szaleństwie politycznej poprawności praktycznie zarżnęła lekkoatletykę kobiet. Różne afery dopingowe okradły ludzi mojego pokolenia, pokazując naszych dziecięcych idoli jako pospolitych oszustów. Świat się na dodatek zmienia, młodzi wolą patrzeć na Fortnite’a i TikToka, zamiast podziwiać nawet niezwykle popularną piłkę nożną, a co dopiero bieg przez płotki.

Moim problemem z Igrzyskami jest też ich rozmemłanie. To naturalne, że ten – nie bez powodu użyłem tego słowa kilkukrotnie – show musi trwać, najlepiej przez kilkanaście dni, czyniąc zadość prawom telewizyjnym. Ale co do zasady klasyczne greckie Igrzyska miały odpowiedzieć na pytanie o to, kto się najlepiej bije, kto najlepiej rzuca, kto najlepiej jeździ rydwanem, kto najszybciej biega. Antyczni szukali herosów w tym, co dobrze im znane i użyteczne.

Igrzyska Olimpijskie to show medialne i wielka chwila dla sportowca

Nie dziwi mnie, że do dyscyplin olimpijskich z czasem dołączono pływanie, ale hokej na trawie? BMX? PŁYWANIE SYNCHRONICZNE? Od lat mamy ubaw z curlingu, który jest już tylko o krok od dodania na letnich igrzyskach gry w kapsle. Jakby tego było mało – nadal nie potrafimy ustalić, kto w danym sporcie jest tak naprawdę najlepszy, bo niemal każda konkurencja pomnożona jest przez przez multum wariantów dystansowych, wagowych, czy też przez choćby tak prowizoryczną kwestię, jak płeć. Pojedynki herosów zamieniły się w pojedynki biurokratów, gdzie do zdobycia jest 1080 medali, z czego 340 złotych.

Sami sportowcy w popularnych medialnie dyscyplinach mają lekki problem z traktowaniem Igrzysk Olimpijskich poważnie. Piłka nożna na Igrzyskach wkurza praktycznie każdego w świecie piłki, więc kompromisowo zdecydowano się tam wysyłać przede wszystkim młodzież. Amerykanie regularnie wysyłają swój drugi, jeśli nie trzeci garnitur w koszykówce.

Ale nie da się tego porównywać z Robertem Lewandowskim

Robert Lewandowski gra w piłkę nożną. Gdybym miał szacować, to obecnie w Polsce żyje przynajmniej 30 milionów osób, które przynajmniej raz w życiu grały w piłkę nożną. Wiele z nich robiło to przez lata, wielokrotnie.

Paweł Fajdek rzuca młotem. Gdybym miał szacować, to obecnie w Polsce żyje ze 2000 osób, które w ogóle taki młot miały w ręce. Myślę też, że te szacunki, nawet jeśli lekko niedokładne, oddają pewne proporcje w skali świata.

Bycie najlepszym w czymś to sztuka. Ale bycie najlepszym w czymś, co uprawia kilka miliardów osób, a bycie najlepszym w czymś co uprawia pewnie kilkadziesiąt tysięcy osób, to ogromna różnica. I na co dzień nie powinniśmy sobie tym zawracać głowy, bo każda forma mistrzostwa w choćby wąskiej dziedzinie jest formą geniuszu. Bywa jednak tak, że pojawiają się plebiscyty, potrzeba roztrzygnięcia pewnych kwestii i wtedy ktoś musi wyważyć, czy większym sportowcem w 2021 roku był Robert Lewandowski, czy ktoś z polskich olimpijczyków.

No więc moim zdaniem Robert Lewandowski w 2021 roku był większym sportowcem nawet od wszystkich naszych olimpijczyków razem wziętych, jego gigantyczna forma była stała, nieprzypadkowa, okraszona biciem rekordów personalnych. Owszem, zabrakło wielkich trofeów. Ale – z całym szacunkiem do Igrzyskich Olimpijskich – bycie najlepszym piłkarzem świata jest dziś o wiele większym osiągnięciem, niż sukces w niszowej dziedzinie. W rywalizacji państw Robert Lewandowski byłby współczynnikiem o istotności PKB, gdzie może nie jesteśmy najwięksi na świecie (choć akurat Robert, jak na ironię, był), ale jesteśmy dostatecznie wysoko. I wtedy wychodzi na przykład kulomiot i mówi „hola, hola, co nas obchodzi 20. PKB świata, skoro jesteśmy na pierwszym miejscu pod względem produkcji oscypków”. Fajnie być wysoko pod kątem produkcji oscypka, ale warto też znać swoje miejsce w szeregu.

Emocjonalny list Pawła Fajdka do sport.pl

Skoro chcemy promować patriotyzm, wzorce itd, to co bardziej niż złoto olimpijskie się w to wpisuje?

Odpowiedź na pytanie Pawła Fajdka jest złożona, ale niestety prosta. Medale olimpijskie to duża radość i spory prestiż dla narodu, ale to show, który trwa miesiąc. Pewnie nikt z czytających ten tekst nie jest w stanie wymienić teraz z pamięci ile medali zdobyły Włochy lub Norwegia w Tokio. Prawdopodobnie prawie nikt z czytających ten tekst nie wie, kto został mistrzem olimpijskim w boksie, BMX-ie, hokeju na trawie, a nawet skoku w dal czy skoku o tyczce. A to dlatego, że Igrzyska są dla nas ważne tam, gdzie wygrywamy. Generalnie jednak nie są aż tak super bardzo ważne. Teraz trzeba w ogóle na siłę wpychać je państwom, żeby chciały te imprezy organizować.

Fajdek pisze o patriotyzmie, ale przecież żaden lekkoatleta nie zaczyna swojej kariery sportowej dla Polski. To się pojawia niejako przy okazji. I ta Polska, według niektórych nawet niesłusznie (według mnie słusznie) często inwestuje finansowo w tych sportowców, a nawet gwarantuje im patriotyczną emeryturę olimpijską. Jaka by ona nie była. Czy to nie jest wdzięczność narodu?

Z drugiej strony nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek za granicą cieszył się do mnie krzycząc „Nastula”, choć rozradowane „Lewandowski” to pierwsza rzecz, którą słyszę ilekroć wspomnę gdzieś, że jestem z Polski. I to jest super praca Roberta dla Polski i Polaków, bo jeszcze kilka lat temu rozmówca raczej starał się schować głębiej w kieszeni kluczyki do samochodu. To polską flagę z setkami milionów ludzi widziałem po finale Ligi Mistrzów w 2020 roku i ta polska flaga została w sposób metaforyczny zatkniętą na maszcie Bundesligi, po tym jak w 2021 roku Robert z Polski powiedział całym Niemcom, że to on jest najlepszym piłkarzem jaki kiedykolwiek grał w ich lidze – i ma liczby na dowód tej tezy.

Gdyby zebrać wszystkich olimpijczyków, wliczając w to nawet Małysza, to obawiam się, że nie zrobili oni dla Polski i wizerunku Polski w świecie tyle, co zrobił Robert Lewandowski. A dodajmy, że nie jest znany ze scen łóżkowych w filmach czy piosenek wyprodukowanych przez komputer. To tytan pracy i arcytalent sportowy. Geniusz.

Moim zdaniem trzecie złoto Anity powinno być docenione, trzecie złoto z rzędu ! wow ! Idąc czysto sportowo 1 Anita 2 Tomala 3 Nowicki 4 mixt 4×400 następnie srebrne medale i niestety jeden z 5 brązowych. Wszystkich pogodzić się nie da, ale nie można świadomie krzywdzić sportowców którzy nie mają wpływu na to co dzieję się w kuluarach. Zamiast cieszyć się że Polski sport sie rozwija i zdobywamy coraz więcej tytułów i medali, zabijamy konkretne dyscypliny takimi decyzjami.

Jak już wyżej wspomniałem, te dyscypliny trochę same się zabijają, bo praktycznie nikogo nie obchodzą.

Chcecie Robertowi osłodzić brak złotej piłki to wprowadzcie kategorie złota piłka, sportowiec globalny…

Porównanie złotej piłki, z całym szacunkiem, do plebiscytu na sportowca roku w Polsce, jest jak porównanie wygrania w tenisowym szlemie z challengerem w Poznaniu!

Jestem związany z zawodowym sportem od ponad 20 lat , odkąd pamiętam jestem kibicem, piłkarskim, siatkarskim, lekkoatletycznym, biatlonowym czy skoków narciarskich i jako kibicowi jest mi po prostu wstyd za to co dzieje się od wielu lat w tym plebiscycie.

Mnie natomiast jest wstyd, że polski sportowiec, olimpijczyk, w tak pozbawiony klasy sposób nie potrafi dostrzec osiągnięć i talentu Roberta Lewandowskiego w sporcie uprawianym na masową skalę. Polscy olimpijczycy to nasza wielka duma, ale muszą wreszcie zrozumieć, że na tle Lewandowskiego – nie tylko ze względu na medialność piłki, choć również – wypadają jak Salieri na tle Mozarta. Z tą różnicą, że w filmie Formana Salieri umiał chociaż realnie docenić geniusz swojego konkurenta, a tutaj ego i nieumiejętność rzetelnej oceny sytuacji zdaje się przesłaniać nawet talent Roberta Lewandowskiego.