Płoną lasy Amazonii, a jednak osób, które płaczą i modlą się, jest mniej niż gdy płonęła katedra Notre Dame

Społeczeństwo Zagranica Dołącz do dyskusji (9232)
Płoną lasy Amazonii, a jednak osób, które płaczą i modlą się, jest mniej niż gdy płonęła katedra Notre Dame

Cały czas płoną lasy Amazonii. To ogromna katastrofa dla całej Ziemi, jednak osób modlących się i płaczących jest jakoś mniej niż gdy płonęła katedra Notre Dame. Może to znak, że jako ludzkość cały czas ustalamy niewłaściwe priorytety. 

Płoną lasy Amazonii

Amazonka stanęła w ogniu. Pożar jest tak potężny, że widać go podobno z kosmosu. Mimo że obecny pożar trwa już bardzo długo, nie jest pierwszym w tym roku. Tylko od stycznia do sierpnia doszło do ok. 72 tys. pożarów. W całym poprzednim roku było ich mniej niż 40 tys.

Winą obarcza się dotkliwą suszę w Brazylii, jednak ekolodzy zwracają uwagę, że to nie jest wcale jedyny czynnik powodujący, że płoną lasy Amazonii. Równie istotna jest działalność człowieka. Amazonka jest wypalana też przez samego człowieka – po to, by powiększyć tereny uprawne. Jakby tego było mało, obecny prezydent Brazylii za nic ma znaczenie lasów Amazonii dla świata i sprzyja jej nadmiernej wycince. To akurat nie ma niczego wspólnego z obecnymi pożarami, ale pokazuje, jak ochoczo człowiek zabiera się do niszczenia największych zielonych płuc ziemi.

Koniec Puszczy Amazońskiej będzie oznaczał koniec świata, jaki znamy, a jednak wolimy zapłakać nad katedrą Notre Dame

Kiedy płonęła katedra Notre Dame, ludzie w całej Europie (ale nie tylko) płakali i modlili się, by katedra jednak nie spłonęła całkowicie i nie rozpadła się. Na szczęście zabytek przetrwał – konieczna będzie jego gruntowna renowacja, która będzie trwała latami, a która pochłonie miliony (które jednak wielu zaoferowało się dać). Pożar Notre Dame wielu postrzegało jako symbol, inni bezlitośnie wyśmiewali.

Tymczasem nad tym, że płoną lasy Amazonii płaczą tylko nieliczni. Nie jest to temat zbyt mocno medialny (podobnie jak niedawne pożary na Syberii). A przecież giną w ten sposób setki zwierząt i nasza nadzieja na utrzymanie chociaż status quo, jeśli chodzi o klimat. I o ile jest to absolutnie zrozumiałe, że pożar katedry mocno dotknął miliony ludzi, wyzwalając w nich autentyczne emocje, o tyle już niezrozumiały jest fakt, że takich emocji nie wywołuje Amazonia.

Być może jest to pewien znak i dowód na to, że jako ludzkość nigdy nie umieliśmy we właściwy sposób budować listy priorytetów. Pytanie brzmi, czy kiedykolwiek się to zmieni.