Okazuje się, że rozwiązanie problemu odpadów tekstylnych cały czas mieliśmy pod nosem
Wydawać by się mogło, że niskie ceny w sklepach to zjawisko pod każdym względem pożądane. Nie dotyczy to jednak sytuacji, gdy dany rynek jest zalewany ogromnymi ilościami towarów o wątpliwej jakości. Trudno o lepszy przykład niż fast fashion. "Szybka moda" sprowadza się do błyskawicznego produkowania modnych ubrań możliwie niskim kosztem i w błyskawicznym tempie. Klienci zyskują dostęp do przystępnego cenowo produktu, który wpisuje się w bieżące trendy. Owszem, ktoś złośliwy mógłby takie ubrania "jednorazowymi". Nic jednak nie szkodzi, bo przecież zaraz można kupić następny taki ciuch, gdy tylko pierwszy się zużyje albo znudzi.
Siłą rzeczy, nie każdemu podoba się taki model biznesowy. Na przykład Francja postanowiła aktywnie go zwalczać. Tydzień temu tamtejszy Senat przegłosował ustawę wprowadzającą poważne ograniczenia. Pierwszym z nich jest podatek od fast fashion. Jego wysokość ma być uzależniona od skali wpływu wywieranego przez daną markę na środowisko naturalne. W grę wchodzi między innymi skala emisji gazów cieplarnianych w produkcji, wykorzystywanie zasobów naturalnych oraz możliwość skutecznego recyklingu gotowego produktu.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Podatek od fast fashion od tego roku ma wynosić do 5 euro w przypadku najbardziej szkodliwych dla środowiska ubrań. Od 2030 r. maksymalna stawka wzrośnie do 10 euro. Przy czym wprowadzono ograniczenie, w myśl którego danina nie może przekroczyć 50 proc. ceny danego produktu. Kwota 5 euro może się wydawać niewielka, ale to w przeliczeniu ok. 21 zł. W przypadku ubrań sprzedawanych w chińskich serwisach mamy już do czynienia z kwotą rzeczywiście zbliżoną do połowy obecnej ceny.
To nie koniec. Ustawa wprowadza także zakaz reklamy "szybkiej mody". W szczególności chodzi o odebranie platformom w rodzaju Temu i Shein możliwości wykorzystywania kampanii reklamowych z wykorzystaniem influencerów. Jeśli ci zdecydowaliby się wziąć udział w takiej reklamie, to naraziliby się na surowe kary finansowe.
Podatek od fast fashion mógłby zdziałać cuda także w Polsce
Proces legislacyjny jest cały czas w toku. Czas pokaże, czy podatek od fast fashion rzeczywiście wejdzie w życie. Wygląda na to, że z obecnego kształtu ustawy żadna ze stron nie jest do końca niezadowolona. Środowiska proekologiczne narzekają, że jej przepisy skonstruowano w taki sposób, by uderzały tylko w dwie wspomniane wyżej firmy. Tym samym obejmą jakieś 10 proc. produktów sprzedawanych we Francji. Równocześnie rzecznik Shein Quentin Ruffat przekonywał, że wejście w życie nowego prawa może uderzyć w zdolności nabywcze przeciętnych Francuzów.
Nie da się przy tym ukryć, że cele proekologiczne ustawy niejako schodzą na dalszy plan. Kluczowym elementem wydaje się chęć ochrony lokalnego i szerzej europejskiego przemysłu odzieżowego przed chińską konkurencją. Czy w takim razie podatek od fast fashion to rozwiązanie, które warto byłoby naśladować w Polsce? Jak najbardziej.
Nasz kraj również posiada własne marki odzieżowe, które także borykają się z agresywną konkurencją ze strony chińskich molochów ultra fast fashion. W tym samym czasie samorządy szukają rozwiązania problemu góry zużytych ubrań, które to zjawisko nieuchronnie wiąże się z "szybką modą". Niedawną próbą poradzenia sobie z nim było wprowadzenie osobnej frakcji na odpady tekstylne. Pomysł ten, skądinąd wymuszony przez prawo Unii Europejskiej, zaimplementowano w taki sposób, by był maksymalnie upierdliwy dla konsumenta. Mam na myśli brak obowiązku odbierania takich śmieci bezpośrednio od gospodarstw domowych.
Zamiast przerzucać odpowiedzialność na kupujących, należałoby ograniczyć popyt na ubrania, które zaraz staną się odpadem tekstylnym. Podatek od fast fashion wydaje się w tym kontekście rozwiązaniem wręcz oczywistym. Z powodzeniem stosujemy przecież podobne rozwiązania w innych branżach. Przykładem może być podatek cukrowy, który rzeczywiście wpłynął na spadek zainteresowania Polaków napojami słodzonymi.
Także skutki niedawnego kryzysu inflacyjnego podpowiadają, że jeśli cena najtańszych produktów gorszej jakości idzie w górę, to konsumenci częściej sięgają po te lepsze, które już nie są zauważalnie droższe. Przy okazji rzeczywiście moglibyśmy wspomóc krajowy biznes i ograniczyć szkody dla środowiska naturalnego.