Podatek od sprzedaży detalicznej miałby objąć także polskie sklepy internetowe. To byłby nóż w plecy
Luka CIT stanowi poważny problem, z którym nie bardzo wiadomo, co można by zrobić. Podatek cyfrowy? Amerykański sprzeciw storpedował wysiłki Unii Europejskiej. O polską wersję cały czas walczy wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski, ale kontekst międzynarodowy cały czas nad nami wisi. Minimalny podatek dochodowy? Może przyniesie Fiskusowi 2 mld zł. Kolejnym rozważanym przez rząd pomysłem jest, jak informuje Super Biznes, rozszerzenie podatku od sprzedaży detalicznej na branżę ecommerce.
Czym właściwie jest podatek od sprzedaży detalicznej? To nic innego jak słynny "podatek handlowy". Wszedł w życie od 1 stycznia 2021 roku. Przy czym przepisy wprowadzające tę daninę przyjęto w 2016 r. Już wtedy chodziło o zwalczanie nieuczciwej podatkowej konkurencji. Wówczas na celowniku ustawodawcy znajdowały się wielkie sieci handlowe, które dusiły słynne "małe osiedlowe sklepiki".
Podstawę opodatkowania stanowi miesięczna nadwyżka przychodów ze sprzedaży detalicznej ponad kwotę 17 mln zł. Jeżeli nie przekracza ona kwoty 170 mln zł, to obejmie nas stawka 0,8 proc. Przychody powyżej tego progu opodatkowane są wyższą stawką 1,4 proc.
Podmiotami zobowiązanymi do zapłaty podatku są sprzedawcy detaliczni niezależnie od formy organizacyjno-prawnej ich przedsiębiorstw. Wyłączone są jedynie niektóre konkretne branże: sprzedaż surowców energetycznych oraz leków, wyrobów medycznych i pokrewnych produktów. Co nas szczególnie interesuje: podatek od sprzedaży detalicznej nie obowiązuje sklepów internetowych. Wszystko przez definicję "sprzedaży detalicznej" z art. 3 ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej. Obejmuje ona sprzedaż stacjonarną oraz umowy zawarte poza lokalem przedsiębiorstwa. Nie obejmuje za to umów zawartych na odległość, a więc takich, w których nie ma mowy o kontakcie na żywo pomiędzy sprzedawcą a kupującym na którymś etapie transakcji.
W tym momencie warto się zastanowić nad tym, co rząd chce osiągnąć poprzez rozszerzenie podatku od sprzedaży detalicznej na sprzedawców internetowych. Oczywiście chodzi o pieniądze. Budżet państwa trzeszczy pod ciężarem stale rosnącego deficytu. Poszukiwanie nowych źródeł dochodu nie powinno więc dziwić. Oficjalna wersja jest natomiast taka, że Ministerstwo Finansów chce uszczelnić system podatkowy, a także i zrównać pod względem obowiązków podatkowych handel internetowy z tym tradycyjnym.
Na pomyśle Ministerstwa Finansów nie zostawiają suchej nitki organizacje zrzeszające przedsiębiorców
Nie da się ukryć, że kwota 17 mln zł miesięcznie może robić wrażenie. Trzeba jednak pamiętać, że cały czas mowa jest o przychodach. Rzecz jasna rozszerzony podatek od sprzedaży detalicznej nie uderzy w małe sklepy internetowe. W końcu w 2024 r. statystyczny przedsiębiorca w Polsce tego typu osiągał roczne przychody w okolicach 8 mln zł. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że rozszerzona danina zabolałaby wyłącznie największych graczy, nie wspominając nawet to globalnych gigantach. Wydaje się jednak, że już średniej wielkości sklep internetowy może się obawiać nowego kosztu prowadzenia biznesu. Nie trzeba być Allegro, żeby mieć powody do zmartwienia.
Jak się łatwo domyślić, reakcja ze strony środowiska przedsiębiorców na plany resortu finansów okazała się jednoznacznie niechętna. Związek Przedsiębiorców Polskich wprost sprzeciwia się rozszerzeniu podatku od sprzedaży detalicznej na sklepy internetowe.
Reasumując, ZPP krytycznie ocenia propozycję Ministerstwa Finansów dotyczącą rozszerzenia podatku od sprzedaży detalicznej na sektor e-commerce. Zastosowanie tego narzędzia uderzyłoby w rozwój małych i średnich firm sprzedających online oraz zwiększyłoby nieuczciwe przewagi konkurencyjne, jakie mają nad europejskimi podmiotami azjatyckie platformy. W związku z tym wzywamy do zaprzestania prac nad projektem i położenie przez państwo polskie większego nacisku na współpracę europejską na rzecz wyrównania ram konkurencji w segmencie e-commerce.
ZPP wypomina także nieskuteczność istniejącego podatku od sprzedaży detalicznej jako narzędzie ratowania małych sprzedawców przed konkurencją ze strony większych graczy. Przypomina także o stale rosnących kosztach prowadzenia działalności gospodarczej, które dotyczą także branży ecommerce. Organizacja zauważyła także, że żadne państwo Unii Europejskiej nie planuje wprowadzić takiego podatku. Tym samym rząd skutecznie pogorszyłby sytuację polskich firm nie tylko względem chińskich i amerykańskich gigantów, ale także wobec europejskich konkurentów.
Krajowa Izba Gospodarcza również przestrzega przed opłakanymi skutkami realizacji pomysłu Ministerstwa Finansów. Dyrektorka Generalna KIG Karolina Opielewicz również zwraca uwagę na wątek międzynarodowy.
Platformy e-commerce to dziś dla MŚP narzędzie nie tylko sprzedaży, ale i internacjonalizacji. Wprowadzenie nowego podatku ograniczy ich konkurencyjność i zdusi potencjał eksportowy sektora, który dopiero buduje swoją pozycję na rynkach międzynarodowych.
Na koniec warto wspomnieć, że dodatkowe opodatkowanie sprzedaży internetowej nieuchronnie zostałoby przerzucone na konsumenta. Byłby to kolejny czynnik prowadzący do wzrostu kosztów dosłownie wszystkiego. W internecie kupują nie tylko gospodarstwa domowe. W Sieci zaopatrują się także przedsiębiorcy. Resort finansów spodziewa się zyskać na opodatkowaniu ecommerce kilkaset milionów złotych. To śmieszna kwota, jeśli pomyśli się choćby przez chwilę o konsekwencjach.