Składka zdrowotna uzależniona od dochodu jednym z pomysłów rządu na większe wpływy do NFZ. Podwyżka składki jest niemal pewna

Firma Zdrowie Dołącz do dyskusji (256)
Składka zdrowotna uzależniona od dochodu jednym z pomysłów rządu na większe wpływy do NFZ. Podwyżka składki jest niemal pewna

Wszystko wskazuje na to, że rząd poszukuje kolejnych pieniędzy. Tym razem zmiany miałyby objąć składkę zdrowotną. Rządzący mają rozważać kilka scenariuszy.

Czeka nas podwyżka składki zdrowotnej? Rząd szuka pieniędzy

Część wpływów z podatku od reklam, szeroko opisywanego przez nas na łamach Bezprawnika, miałoby trafić do Narodowego Funduszu Zdrowia. Najwidoczniej jednak zdaniem rządzących to za mało, bo jak donosi „DGP”, rząd szuka kolejnego sposobu na podreperowanie wpływów funduszu. Tym razem miałaby to zagwarantować podwyżka składki zdrowotnej. I to niezależnie od tego, na który z rozpatrywanych scenariuszy zdecydowałby się rząd.

Jak opisuje „DGP”, scenariusz pierwszy zakłada, że nastąpiłaby powszechna podwyżka składki zdrowotnej (wynosi dziś 9 proc., ale 7,75 proc. jest odliczane od podatku). Ten scenariusz ma jednak nie wzbudzać takiego entuzjazmu ze względu na wzrost kosztów pracy i obciążeń pracowników. Powszechna podwyżka składki zdrowotnej mogłaby przynieść NFZ wpływy w wysokości 10 mld zł rocznie.

Drugi scenariusz nie spodoba się przedsiębiorcom, którzy prowadzą działalność, rozliczają się na zasadach ogólnych jak i liniowo oraz płacą składki ryczałtowe. Obecnie składka zdrowotna 2021 wynosi dla nich 381 zł. Możliwe miałyby być dwa rozwiązania – albo podwyżka stawki ryczałtowej (odgórna, jednolita), albo… powiązanie wysokości składki z dochodem przedsiębiorcy. W takiej sytuacji bez wątpienia najbardziej straciliby przedsiębiorcy na podatku liniowym, którzy zarabiają najwięcej. Z wyliczeń zresztą wynika, że w 2018 r. było ok. 640 tys. przedsiębiorców na podatku liniowym, którzy łącznie zapłacili 2 mld zł składki zdrowotnej. Tymczasem gdyby uzależnić wysokość składki od dochodu, to wpływy zwiększyłyby się wtedy do 15 mld zł. „Niebezpieczeństwo” dla rządzących, gdyby zdecydowali się na ten scenariusz, polega na tym, że spadłyby jednak wtedy wpływy z PIT – bo większość składki i tak zostałaby odliczona od podatku.

Trzeci scenariusz dotknąłby osoby ubezpieczone w KRUS, które dzisiaj płacą symboliczne składki. Zgodnie z ostatnim rozpatrywanym wariantem można byłoby je oskładkować na zasadach powszechnych.

Zmiany w składce zdrowotnej najbardziej dotkną albo samozatrudnionych, albo rolników i ich rodziny

Z informacji przekazanej przez serwis wynika, że najbardziej kuszące dla rządu może być albo zwiększenie stawki dla samozatrudnionych, albo – dla rolników. Samozatrudnieni na podatku liniowym jako „lepiej zarabiający” mieliby płacić na ochronę zdrowia więcej, co doskonale wpisywałoby się w narrację rządzących. Z kolei podwyżka składek dla osób w KRUS mogłaby zniechęcić część osób do tego rodzaju ubezpieczenia (nie zawsze tym ubezpieczeniem są objęte osoby, które faktycznie uprawiają ziemię). To jednak wywołałoby niezadowolenie grupy społecznej, która w dużej mierze poparła PiS w ostatnich wyborach. Wydaje się więc, że w pierwszej kolejności rząd podniesie składki przedsiębiorcom.

Pytanie brzmi. czy uzyskane w ten sposób dodatkowe wpływy do NFZ faktycznie zostaną przeznaczone na poprawę jakości i liczby świadczeń zdrowotnych, czy też może zostaną np. „przejedzone” przez administrację. Na razie jednak nie wiadomo, kiedy dokładnie rząd zdecyduje się na jakieś rozwiązanie i od kiedy mogłaby obowiązywać podwyżka.