27 tys. zamkniętych firm. Oto pokłosie zakazu handlu w niedzielę

Gorące tematy Biznes Państwo Zakupy Dołącz do dyskusji (22870)
27 tys. zamkniętych firm. Oto pokłosie zakazu handlu w niedzielę

Niedzielny zakaz handlu nie jest specjalnie popularnym przepisem. Ale jak widać, nie przeszkodził on w wygrywaniu przez PiS wyborów. A jakie jest pokłosie zakazu handlu w niedziele? To tysiące zamkniętych sklepów i firm handlowych. Tych drobnych i średnich, bo handlowe giganty radzą sobie jeszcze lepiej niż kiedyś.

Pokłosie zakazu handlu? Wystarczy spojrzeć na dane GUS. Z najnowszej aktualizacji statystyk REGON wynika, że od maja 2018 do maja 2019 zniknęło w Polsce dokładnie 26712 firm, zajmujących się handlem.

Dla porównania – firm przemysłowych zniknęło „zaledwie” 4,3 tys. Jednocześnie z danych GUS wynika, że w samym tylko pierwszym kwartale tego roku zniknęło aż 26 tys. miejsc pracy w sektorze handlowym.

Ciekawe? Ale to nie wszystko…

Pokłosie zakazu handlu w niedziele. Mali tracą, duzi korzystają

Nie jest jednak tak, że sektor handlowy się kurczy. W pierwszym kwartale co prawda ubyło tych 26 tys. pracowników, ale też przybyło… 75 tys. nowych.

Sektor handlowy więc nie tylko się u nas nie zwija, ale wręcz rośnie jak na drożdżach. No dobrze, a co z tymi 27 tys. zamkniętych firm?

Cóż, to też łatwo wyjaśnić.

Otóż generalnie pokłosie zakazu handlu w niedziele jest takie, że małe firmy handlowe muszą się zwijać. Po wprowadzeniu przepisu, wielkie sieci handlowe wytoczyły gigantyczne działa. Żabka, wiadomo, stwierdziła, że jej punkty to placówki pocztowe – co pozwala wielu sklepom otwierać się w każdą niedzielę. Biedronka wprowadziła dłuższe godziny otwarcia w soboty i nowe promocje. Podobnie postąpił Lidl, dodatkowo przeprowadzając zmasowaną, trwającą już od ponad roku kampanię reklamową, wychwalającą sobotnie zakupy.

Jak się w tym wszystkim odnalazły mniejsze sklepy? Cóż, wygląda na to, że nijak – i wiele z nich musi się zamykać. Liczby przecież nie kłamią. Ale warto zwrócić uwagę, że nie tylko małe sklepy się zamykają. To też małe i średnie firmy handlujące na przykład żywnością czy chemią gospodarczą.

Rosnąca potęga wielkich sieci też nie jest im na rękę. Bo coraz częściej wygląda to tak, że kontrakt z Lidlem czy Biedronką jest dla nich być albo nie być. I naprawdę nietrudno odgadnąć, na czyich zasadach w takich warunkach odbywają się negocjacje w sprawie takiej współpracy.

Jednym słowem – zakaz handlu w niedzielę miał wspomóc polski handel. Miał umocnić małe sklepy, ale i mniejsze firmy handlowe. Jak wyszło – widać doskonale dzięki danym GUS. Być może rząd wprowadzając w porozumieniu z NSZZ „Solidarność” i Kościołem zakaz handlu, miał dobre intencje. Ale wszyscy wiemy, co jest wybrukowane dobrymi intencjami.