Osoby szukające pracy powinny brać pod uwagę, że także pracodawca może kłamać przy rekrutacji. Kodeks pracy nie zawiera zbioru informacji, których kandydat może się domagać od przyszłego szefa. Teoretycznie nic więc nie stoi na przeszkodzie, by podkolorować atrakcyjność swojej oferty. Tylko po co to robić, skoro wszystko się wyda przy podpisywaniu umowy?
Kodeks pracy chroni pracodawcę przed kłamstwami ze strony kandydatów o pracę
W trakcie rozmowy o pracę kłamią wszystkie strony. Pracownicy nie tylko omijają niewygodne fakty, ale także ubarwiają swoje CV tam, gdzie mają ku temu możliwość. Dopóki nie próbują fałszować dokumentów, dopóty w zasadzie nic im pod względem prawnym nie grozi. Niektórzy eksperci sugerują, że mamy w takim przypadku do czynienia z wykroczeniem z art. 61 §1 kodeksu wykroczeń w postaci przywłaszczenia sobie stanowiska. Wydaje się jednak, że taka interpretacja jest trochę naciągana. Przepis ten miałby zastosowanie raczej w przypadku fałszywego przypisania sobie konkretnych kwalifikacji zawodowych lub tytułów naukowych.
Niektórzy więc liczą, że po zdobyciu pracy liczyć się będzie już tylko jej poprawne wykonywanie. Oczywiście mijający się z prawdą kandydaci ryzykują, że ich brak kwalifikacji wyjdzie na jaw i będą odpowiadali z art. 122 kodeksu pracy: „Jeżeli pracownik umyślnie wyrządził szkodę, jest obowiązany do jej naprawienia w pełnej wysokości”. Jak się łatwo domyślić, żeby naprawiać szkodę, ta musi najpierw faktycznie wystąpić. W tym przypadku będą to wszelkie koszty poniesione przez pracodawcę w związku z zatrudnieniem. Do tego dochodzi spora szansa na dyscyplinarne rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia.
Interesująca jest odwrotna sytuacja. Czy pracodawca może kłamać przy rekrutacji? O dziwo, odpowiedź na to pytanie będzie raczej twierdząca. Kodeks pracy zawiera katalog informacji, które kandydat do pracy musi podać swojemu pracodawcy. Znajdziemy w niej imię, nazwisko, datę urodzenia, dane kontaktowe, informacje o wykształceniu, kwalifikacjach zawodowych i przebiegu dotychczasowego zatrudnienia. To właśnie dlatego przyszły pracownik, formalnie rzecz biorąc, nie powinien kłamać w CV. Takich wymagań dotyczących pracodawcy w tym momencie nie ma.
Pracodawca może kłamać przy rekrutacji, ale to nie znaczy, że powinien
Brak uregulowań w kodeksie pracy ma określone konsekwencje. W grę wchodzi nie tylko zatajanie informacji interesujących kandydata, jak na przykład widełki płacowe, czy dokładny opis tego, czym pracownik będzie się zajmował. Pracodawca może kłamać przy rekrutacji i na tym etapie nie grożą mu jeszcze żadne konsekwencje prawne.
Wbrew pozorom, w przypadku zatajania informacji taki stan rzeczy ma pewne uzasadnienie. W końcu przedsiębiorca niekoniecznie musi chcieć dzielić się z osobami, których prawdopodobnie nie zatrudni, różnego rodzaju tajemnicami przedsiębiorstwa. Do pewnego stopnia można w ten sposób bronić nawet ukrywania przed kandydatami pensji, którą ci przyjęci do pracy będą zarabiać. Chodzi rzecz jasna o ochronę takiej informacji przed konkurencją. Jeżeli jednak dana firma na wszelkie sposoby stara się ukryć przed przyszłymi pracownikami, że będą zarabiać co najwyżej pensję minimalną, to naprawdę szkoda fatygi.
W przypadku aktywnego podawania informacji sprawa wydaje się już czymś jednoznacznie negatywnym. Owszem, ustawodawca nie przewidział żadnej formy karalności takiego zachowania. Równocześnie nie ma ono żadnego sensu. Kandydat zapozna się z warunkami zatrudnienia na etapie podpisywania umowy o pracę. Jeżeli rekruter mu nakłamał, to taka osoba po prostu nic nie podpisze. Obydwie strony stracą w ten sposób cenny czas.
Kłamstwo ma krótkie nogi. Oszukany pracownik w skrajnych przypadkach może się nawet domagać odszkodowania
Można sobie wyobrazić także sytuacje nieco bardziej skrajne. Co, jeśli pracodawca nakłamie pracownikowi w sprawach, których stan faktyczny wyda się już po zakończeniu rekrutacji? Na przykład pojawiły się rozbieżności co do interpretacji zakresu obowiązków pracownika. Kandydat został zapewniony, że w pracy nie zetknie się z czymś, czego naprawdę wolałby uniknąć. Pierwszego dnia okazało się, że jest dokładnie na odwrót. W takiej sytuacji pracodawca-kłamca jest na z góry straconej pozycji.
W najlepszym wypadku oszukany pracownik złoży wypowiedzenie. Może również po prostu porzucić pracę. Sprawy przybiorą najgorszy obrót dla pracodawcy wtedy, gdy pracownik uzna, że tak perfidne kłamstwo kłóci się z obowiązkiem szanowania godności pracownika. Zgodnie z art. 55 §1¹ kodeksu pracy, może się zdecydować na rozwiązanie umowy bez wypowiedzenia i domagać się odszkodowania w wysokości wynagrodzenia za okres wypowiedzenia.