Polski pracownik Amazona nie był wydajny według amerykańskich norm. Sąd przyznał mu rację

Praca Dołącz do dyskusji (205)
Polski pracownik Amazona nie był wydajny według amerykańskich norm. Sąd przyznał mu rację

Pracownik Amazona wygrał przed sądem pracy. Sąd orzekł, że firma złamała prawo, zwalniając pracownika tylko z tego powodu, że był – według wewnętrznych norm – niewydajny. To dosyć istotne orzeczenie, bo można je odnieść do wielu pracodawców.

Pracownik Amazona wygrał przed sądem pracy

Portal „strajk.eu”, powołując się na bezpośrednie doniesienia Inicjatywy Pracowniczej, czyli związkowców z magazynów Amazona, donosi, że jeden z pracowników wygrał przed sądem pracy. Stracił on zatrudnienie w sierpniu 2016 roku, zaś przyczyną wypowiedzenia umowy o pracę było:

nieuzyskiwanie oczekiwanych wyników w zakresie wydajności pracy

Normy wydajności, co od lat wskazują związki zawodowe z Amazona, są wyśrubowane. Są także zmienne w czasie, a także – po prostu – często niezrozumiałe dla samych pracowników.

Pracownik odwołał się od wypowiedzenia umowy o pracę do sądu, który przyznał mu rację. W treści rozstrzygnięcia sąd wskazał, że procedura zastosowana przez Amazon jest niezgodna z prawem pracy.

Co więcej, w uzasadnieniu wyroku wskazano, że jest to wręcz wypaczeniem idei stosunku pracy.

Regulujący podstawowe obowiązki pracownika art. 100 Kodeksu pracy wskazuje, że

Pracownik jest obowiązany wykonywać pracę sumiennie i starannie […]

Sąd, odnosząc się do powyższego, dostrzegł, że nawet, jeżeli wszyscy pracowaliby w Amazonie starannie, to pewna grupa, wypadająca gorzej na tle reszty, zostałaby oceniona negatywnie i – w konsekwencji – zwolniona.

Zysk nie jest bezwzględnie najważniejszy, pracownik też się liczy

Sąd także dostrzegł, że pracodawca sprowadził stosunek pracy

do sytuacji, w której arbitralnie przyznaje sobie prawo do zwalniania najmniej wydajnych pracowników tylko dlatego, że ich wyniki pracy są gorsze niż 90 proc. pozostałych pracowników, nie biorąc pod uwagę tego, jaki wynik obiektywnie pozwala pracownikowi wykonywać swoje obowiązki sumiennie i dokładnie.

Taki system to w praktyce założenie, że zawsze będą pracownicy, których można ocenić negatywnie, skoro norma zależna jest od najsłabszego wyniku.

Sąd pracy słusznie wskazał, że umowa o pracę nie jest umową rezultatu, ale umową starannego działania. Taka organizacja systemu pracy, która eliminuje mniej wydajnych pracowników (tj. najmniej wydajnych na tle ogółu) jest sprzeczna z prawem.

Politykę firmy nazwano wprost przedmiotowym traktowaniem pracownika, która nastawiony jest jedynie na zysk. Pracownik nie chciał przywrócenia do pracy, a odszkodowania. Dlatego też orzeczono na jego rzecz 7056 złotych tytułem odszkodowania.

Wyrok jest o tyle ciekawy, że pokazuje dwa – nie dla wszystkich oczywiste – fakty. Po pierwsze, pracodawca nie ma pełnej dowolności w kształtowaniu systemu pracy, bo ograniczona go prawo. Po drugie – organizacja systemu pracy, oparta na systemowym doszukiwaniu się najsłabszego, którego należy wyeliminować, jest przykładem wyjątkowo bezwzględnego, nastawionego na zysk spojrzenia.

Innych pracowników zmusza się wówczas do udziału w niekończącym się wyścigu, w którym zawsze ktoś przegra.