Premier złamał prawo w sprawie wyborów korespondencyjnych – tak wynika z raportu NIK. Złożono też zawiadomienie do prokuratury

Finanse Państwo Prawo Dołącz do dyskusji (314)
Premier złamał prawo w sprawie wyborów korespondencyjnych – tak wynika z raportu NIK. Złożono też zawiadomienie do prokuratury

Choć Naczelna Izba Kontroli w raporcie wyraźnie stwierdziła, że premier nie miała prawa wydawać decyzji związanych z organizacją wyborów korespondencyjnych i doskonale o tym wiedział, to nie złożyła w jego sprawie, przynajmniej w tej chwili, zawiadomienia do prokuratury. Takie zawiadomienia NIK złożył o popełnieniu przestępstwa przez zarządy Poczty Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych.

Premier złamał prawo, ale to nie on stanie przed prokuratorem

Decyzję o organizacji wyborów korespondencyjnych wydał premier Mateusz Morawiecki. Zrobił to, mimo że dysponował opiniami Departamentu Prawnego KPRM oraz Prokuratorii Generalnej, że organizacja i przygotowywanie wyborów na podstawie decyzji administracyjnej jest niezgodne z prawem.

„Premier mógł wydawać decyzje spółkom Skarbu Państwa, ale niezwiązane z organizacją wyborów. W momencie wydawania przez premiera decyzji o organizacji wyborów obowiązywał kodeks wyborczy. Ta ustawa wskazywała, że organem odpowiedzialnym za organizację wyborów jest Państwowa Komisja Wyborcza” powiedział Bogdan Skwarka, koordynator raportu, dyrektor Departamentu Administracji Publicznej NIK.

NIK wytknął też premierowi Morawickiemu i KPRM , że posiadając takie opinie prawne, zamawiano u podmiotów prywatnych opinie przeciwstawne, na co poszło 149 tys. zł. Opinie te zamawiano już po podjęciu decyzji i uruchomieniu całej machiny organizacyjnej. Mało tego, przedstawiciele Ministerstwa Aktywów Państwowych, Poczty Polskiej i Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych rozdzielili zadania dzień przed podjęciem przez premiera decyzji o organizacji wyborów.

NIK zbadał też czy ministrowie Jacek Sasin i Mariusz Kamiński prawidłowo wykonywali zadania związane z organizacją wyborów zlecone im przez premiera. Według kontrolerów NIK, nie wykonywali oni tych zadań, ponieważ nie zawierali umów na organizację wyborów z podległymi im spółkami i nie zwrócili im kosztów. Z tego wynikł następny problem, kto ma za przygotowania do wyborów zapłacić.

Kto za to zapłaci?

Poczta Polska i Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych zajęły się drukowaniem karty do głosowania, zamawianiem koperty, organizacją transportu i magazynowania. Poczta Polska Podpisała też umowy z innymi firmami na kompletowanie pakietów wyborczych. Wszystko to kosztowało ponad 76 mln zł. Działania takie spółki podjęły, nie mając podpisanych umów z MAP czy MSWiA. Do pokrycia faktur nie poczuwało się więc ani Ministerstwo Aktywów Państwowych, ani MSWiA, ani Ministerstwo Finansów. Ostatecznie Krajowe Biuro Wyborcze pokryło ponad 56 mln zł. Tyle kosztów uznało za zasadne. Teraz zarządy Poczty Polskiej i PWPW będą (prawdopodobnie, bo nie wiadomo co z zawiadomieniem NIK zrobi prokuratura), tłumaczyć się z narażenia na straty kierowanych przez siebie spółek.

Prezes NIK, Marian Banaś, pytany dlaczego wobec jednoznacznego stwierdzenia, że działania premiera nie miały podstawy prawnej, nie zawiadamia o tym prokuratury, odpowiedział, że NIK czeka jeszcze na stanowiska MAP, MSWiA oraz KPRM i po ich przeanalizowaniu podejmie decyzje o ewentualnych kolejnych zawiadomieniach. Powiedział też, że nawet sytuacja epidemiczna nie jest usprawiedliwieniem dla działania niezgodnego z prawem i niegospodarne.