Codzienne ecommerce

Priorytet Poczty Polskiej to chwyt marketingowy rodem z Ryanair. Dla zasady nigdy za to nie dopłacam

Jakub Kralka
09.01.2023
Jakub Kralka
Jakub Kralka
09.01.2023
Priorytet Poczty Polskiej to chwyt marketingowy rodem z Ryanair. Dla zasady nigdy za to nie dopłacam

Priorytet Poczty Polskiej to rzekomo szybsza metoda na dostarczanie listów lub paczek. Jestem jednak nieco priorytetosceptyczny. 

A skoro o Poczcie Polskiej mowa, to przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz. Rozczula mnie to piastowskie przywiązanie do usługi priorytetu. Zawsze wygląda to mniej więcej tak:

[P] Priorytet czy normalny?

[K] A ile to kosztuje?

[P] Złotówkę

[K] To piotytet

Całość sytuacji przypomina mi nieco materiał komika Kacpra Rucińskiego, który pewnego dnia wszedł do sklepu spożywczego: na jednej półce piękne wypieki, na drugiej pyszny nabiał, na trzeciej błyszczące owoce, ale tylko nad czwartą półką było napisane „zdrowa żywność”. Rozbawiło to komika i jego publiczność, a w dalszej części materiału dywagował jakby to wyglądało, gdyby podobne etykiety pojawiały się w domach uciech i tylko nad jedną panią widniałaby plakietka „zdrowa”.

Priorytet? Nie, dziękuję

Czas oczekiwania na przesyłkę w dużym mieście wynosi mniej więcej 1 dzień od nadania tejże przez sprzedawcę. To powoli standard różnych usług kurierskich i automatowych. Tymczasem Poczta Polska w swojej ofercie sugeruje, że może to potrwać nawet 3 dni, chyba że zdecydujemy się na priorytet. Trochę mi się to kojarzy z filozofią życia Ryanair. Przypominam jednak, że Poczta Polska chyba powinna aspirować do bycia co najmniej takim LOT-em (choć to może akurat mało fortunna sugestia).

Moim zdaniem Poczta sobie tutaj umniejsza. Całe życie nadaję przesyłki jako ekonomiczne, czyli normalne, niepriorytetowe. I z reguły przesyłka już na drugi dzień jest u adresata. Trochę wręcz to gadanie o 3 dniach jest niepoważne i mam wrażenie, że to jakby celowe naganianie na usługę Priorytetów. Pewnie z tej dodatkowej „złotówki” robi się w skali wszystkich przesyłek i usług poważna kasa. Ale tak jak w poprzednim tekście czepiałem się poste restante, tak teraz może warto usiąść w Poczcie Polskiej i przemyśleć sens Priorytetów, które rodziły się chyba w czasach, gdy z Warszawy nad morze jechało się 8 godzin.

Ale „z priorytetem masz pewność”

Wcale nie mam takiej pewności. Moim zdaniem Priorytet to najpierw chwyt marketingowy, a dopiero potem usługa. Po pierwsze – jak już wcześniej wskazałem – moje może mało miarodajne, ale jednak liczne doświadczenia empiryczne wskazują, że ekonomiczna i tak dochodzi na drugi dzień. Warunkiem jest jednak nadanie obu wariantów – taniego lub priorytetowego – do godziny 15.00, a najlepiej to nawet do 13.00.

Regulamin usług Poczty Polskiej też raczej podśmiechuje się pod nosem z ludzi co biorą te Priorytety. Bo żeby móc mieć pretensje o niedostarczenie Priorytetu, pocztowcy muszą się spóźnić z dostawą o 4 dni. Ale to nic. Jako, że umowę wtedy rzeczywiście wykonano w sposób nienależyty przysługuje nam… zwrot różnicy w cenie pomiędzy priorytetem a ekonomiczną. Już widzę tę „uprzejmą” panią z mojego urzędu pocztowego, jak rzuca we mnie tą złotówką „masz, masz, udław się, ułóż sobie życie na nowo”.

No cóż. Mam nadzieję, że przekonałem was, że Priorytet Poczty Polskiej to chwyt marketingowy. Nie twierdzę, że nigdy czegoś nie przyspiesza, ale co do zasady nie, a gwarancje z niego wynikające to kpina. No i tutaj wychodzi na jaw przewaga Ryanaira, bo tam jednak można chociaż dostać miejsce przy oknie.