W minionym roku do sklepów i galerii handlowych chodziłem w zasadzie tylko po to, by budować stadną odporność.
Do Paczkomatu InPostu idę 80 metrów, do Allegromatu 60 metrów, w razie czego blisko jest też Żabka, kurierów w okolicy mam w zasadzie z każdej firmy ogarniętych i tylko raz na kilka miesięcy jakieś urzędowe przekleństwo sprawia, że muszę obcować z Pocztą Polską.
Poczta Polska była moją ulubioną firmą
Poczta Polska to instytucja, która wywołuje we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony uważam, że przez lata cieszyła się złą renomą nieco na wyrost. Dzisiaj firm tego typu mamy kilka, może nawet kilkanaście i wiemy, że wpadki, opóźnienia, niedociągnięcia się w branży przesyłkowej zdarzają każdemu. Jeśli mam być szczery, to przez długi czas wolałem nawet Pocztę z przewidywalnym systemem awizo, niż rozkapryszonych kurierów.
Ale tak było kiedyś. Ostatnia dekada to gigantyczny skok branży przesyłkowo-kurierskiej, którą Poczta Polska goni zwykle z opóźnieniem i nieco nieporadnie. Nic dziwnego, skoro jest skansenem, co zresztą wymaga szerszego omówienia w osobnym artykule.
Skansenizm Poczty Polskiej objawia się w nieoczekiwany sposób
Z sympatii do Poczty Polskiej zacząłem się leczyć na przełomie 2016 i 2017 roku, kiedy po raz pierwszy w życiu trafiłem na listonosza, który był kompletnym dzbanem (w wolnej chwili możecie przeczytać, ja już trochę zapomniałem o sprawie, a gość rozrzucał nad sobą awiza na parkingu krzycząc coś w stylu „łiii, śnieg pada”). Dziś prawdopodobnie siedzi już w więzieniu lub jest kimś w randze wiceministra. Tutaj pewności nigdy nie ma.
Wtedy to pierwszy raz starłem się z systemem, który okazał mi się kompletnie wrogi i nieskory do pomocy. Z czasem takie zjawiska zaczęły się niestety nasilać. Absurdalne podwyżki cen listów, spławianie ws. reklamacji pomiędzy dwiema placówkami, po tym jak ktoś zajumał powerbanka, brak podejmowania próby dostarczania korespondencji, ubóstwo funkcji trackingowych, próba wyłudzania opłat za nienależny abonament RTV. Mógłbym długo.
Uprzywilejowana poczta przymusza
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Poczta Polska nadal ma bardzo silną pozycję na polskim rynku i obsługuje na przykład przesyłki urzędowe. Mogę sobie wybrać jeden z kilku tysięcy automatów paczkowych w bliższej lub dalszej okolicy, ale kiedy już znajduję w skrzynce pocztowej awizo – muszę się udać do konkretnego lokalu.
Lokal ten jest obrzydliwy. Mieści się w czymś w rodzaju półpiwnicy w zatęchłej kamienicy, pracujące tam panie są tak niemiłe i nieuprzejme, że odbierają upokorzonemu, poniżanemu klientowi smak życia, a na dodatek by w ogóle przebić się do okienka, trzeba odgarnąć na bok stojaki z książkami, pluszakami, makietę 1-do-1 Siostry Anastazji, koperty, wydry, ryjówki, łosie, zające. No dramat. Blisko 300 opinii na Google Maps ze średnią na poziomie 2.0. Dodam jeszcze, że idzie się tam z 20 minut, bo po drodze same zamknięte osiedla, trzeba przejść przez kilka dużych skrzyżowań i nie jest to zbytnio sympatyczna trasa. Do tego w pobliżu kiepsko z parkingiem, więc podjazd samochodem jest marną alternatywą, nawet jeśli nie boimy się grasujących ruchów miejskich. A przecież to nie jest tak, że sąd napisze do mnie czy chcę korespondencję Pocztą czy DHL-em.
Ok, rozumiem, że mogę brzmieć jak rozkapryszony bachor, ale chyba wszyscy z politowaniem słuchamy historii o tym, jak to nasi rodzice musieli biegać 15 kilometrów do szkoły. Mamy 2023 rok, świat się zmienił, jeśli rzeczywiście chcę się przejść na spacer, to sobie idę do parku, a jeśli chcę szybko odebrać przesyłkę, to zarzucam wędkę z okna do Paczkomatu.
A co jest w tym wszystkim najgorsze? Ano, że po drugiej stronie mojej ulicy, kawałek za tym Paczkomatem, mieści się całkiem przystojny lokal Poczty Polskiej, względnie nowy, w biurowcu, do którego nie idzie się 20 minut, tylko maksymalnie 5. Niestety jednak nie jest mi dane się do niego przepisać, bo rejonizacja. I tak, wiem, że Poczta Polska posiada usługę, która nazywa się Poste resante (świetna marketingowo nazwa w 2023, gratuluję). Tylko, że tak można się bawić podczas zakupów na Allegro. A tam do dyspozycji są lepsze rozwiązania logistyczne.
I to jest właśnie ta skansenizacja, przez którą Poczta tak bardzo przegrywa. Może nawet nie miałbym z tym problemu, ale przypominam, że mówimy o publicznej firmie, której – jako Polacy – jesteśmy de facto wszyscy właścicielami. A ona z pozycji monopolisty zleciała do pozycji średniaka swojej branży.