Przejście na czerwonym świetle nie wszędzie jest zabronione. Ale Polacy nie są gotowi na takie rozwiązanie

Moto Prawo Dołącz do dyskusji
Przejście na czerwonym świetle nie wszędzie jest zabronione. Ale Polacy nie są gotowi na takie rozwiązanie

Pieszy w Polsce nie ma łatwo – dla wielu kierowców jest po prostu przeszkodą na drodze. Ustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu to dla wielu zmotoryzowanych nadludzkie poświęcenie. Niestety, mimo że większość wypadków na pasach spowodowali kierowcy, to piesi także mają sporo na sumieniu. A mimo to, niektórzy chcieliby u nas drugiej Szwecji. Czy przechodzenie na czerwonym świetle poprawiłoby bezpieczeństwo na drodze?

Uczymy się, że pieszy też jest ważny. Nowe prawo trzeba zaakceptować

Policyjne raporty mówią, że wina leży głównie po stronie kierowców. W zeszłym roku prowadzący auta potrącili 3489 osób, ranili 33737, a zabili 236. Z winy pieszych doszło do 1028 potrąceń, rannych zostało 799 osób, a zginęło 201. Kierowcy nie ustępują pieszym pierwszeństwa. Piesi natomiast wchodzą nieostrożnie na jezdnię (nierzadko tuż przed jadącym pojazdem), a także przekraczają ją w niedozwolonym miejscu. Jednym z problemów jest także przechodzenie przez pasy na czerwonym świetle.

Przepisy zmieniły się „na korzyść” pieszego, jednak jest to nadal nowe prawo, którego wszyscy uczestnicy ruchu drogowego muszą się nauczyć. Nie każdy kierowca o tym pamięta, nie każdy chce ustępować. Niektórzy piesi chcą wyszarpać swoje prawo i próbują wymusić zatrzymanie pojazdu, co może skończyć się tragicznie. Pośpiech, nerwowość, brak wzajemnego szacunku nie sprzyja bezpieczeństwu na drodze. Czy pomogłaby możliwość samodzielnego interpretowania sytuacji na jezdni?

Ślepe posłuszeństwo zwalnia z myślenia — przechodzenie na czerwonym nie dla Polaków

W Szwecji przejście przez pasy na czerwonym świetle jest dozwolone – nie jest karalne, o ile nie stwarzamy zagrożenia. Pieszy sam ocenia sytuację i decyduje. Nie jest to jedyne takie miejsce na świecie. Podobnie jest w Norwegii czy w Wielkiej Brytanii. W Polsce zapłacimy mandat nawet wtedy, kiedy przejdziemy na czerwonym o 2 w nocy przez pustą ulicę. Obecnie jest to 1100 zł. Czy rozwiązanie ze Szwecji sprawdziłoby się w naszym kraju?

W Internecie od lat toczy się na ten temat dyskusja. Wielu uważa, że Polacy potrzebują jasno wytyczonych zasad, by nie popełniać błędów. Czy Polska jest krajem z kultem 0-1 prawa, a najwytrwalsi staliby na czerwonym cały dzień, jeśli popsułaby się sygnalizacja? Inni zaś twierdzą, że zakaz przechodzenia na czerwonym świetle uczy Polaków ślepego posłuszeństwa i nie ma nic wspólnego z bezpiecznym przechodzeniem przez pasy. I że każdy ma prawo do używania zdrowego rozsądku.

Przepisy to tylko sugestia, najważniejsza jest własna interpretacja

Wprowadzenie w Polsce możliwości przechodzenia przez przejście dla pieszych na czerwonym świetle mogłoby się zakończyć jeszcze większą liczbą ofiar śmiertelnych. A i tak nasze statystyki na tle Europy przerażają. Prawdopodobnie aby nasze społeczeństwo dojrzało do takiego rozwiązanie, trzeba byłoby wiele czasu. Przede wszystkim musielibyśmy wyeliminować kierowców, którzy jeżdżą w mieście 100 km/h przy ograniczeniu do 50. Piesi musieliby nauczyć się szanować własne życie i zdrowie, zrozumieć, że nie zawsze są dobrze widoczni dla kierowców. Tylko czy pole do własnej interpretacji sytuacji nie skończyłoby się tragedią? Czy to kolejny pomysł, który pokazałby, że przepisy to tylko sugestia?

I jest kilka spornych kwestii. Dzieci uczą się od dorosłych zachowania w ruchu drogowym. Przechodzenie według własnej oceny sytuacji mogłoby przerastać najmłodszych. Wprowadzenie ograniczenia np. od 18 roku życia byłoby jakimś rozwiązaniem. Tylko czy dzieci i młodzież chciałyby się dostosować do kolejnych nakazów, czy ślepo naśladowałaby dorosłych? Kolejnym problemem jest leczenie osób poszkodowanych. W dyskusjach na temat przechodzenia na czerwonym świetle wiele osób podkreśla, że w takiej sytuacji leczenie nie powinno być pokryte z ubezpieczenia. Czyli pieszy musiałby brać pełną odpowiedzialność za to co zrobi.

I ostatnie pytanie – czy jeśli piesi uczestnicy ruchu zyskaliby nowe „uprawnienia”, to czy kierowcy nie czuliby się zazdrośni? W końcu niektórzy Polacy mogliby zacząć przejeżdżać na czerwonym świetle, bo uznaliby, że jest bezpiecznie. Taka hipotetyczna sytuacja brzmi jednak przerażająco.