Po licznych doniesieniach o najnowszych zabawach młodzieży szkolnej, minister Przemysław Czarnek zajmie się Squid Game. Popularny i brutalny serial Netflixa znajduje licznych naśladowców wśród uczniów. Ci mogą po prostu podpatrywać swoich idoli, jak na przykład Ekipę Friza organizującą sobie „Squid Game” w prawdziwym życiu.
Nawet kilkuletnie dzieci bawią się w Squid Game w polskich szkołach
Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że przemoc jest trwale wpisana w naturę polskiej szkoły. Młodzież zawsze znajdzie sobie w końcu sposobność, by dręczyć siebie nawzajem. I to pomimo najszczerszych chęci ograniczenia tego zjawiska przez pedagogów. Nie oznacza to jednak, że należałoby dodatkowo uczniów zachęcać do patologicznych zachowań. Tym razem na celowniku znalazł się serial Squid Game.
Tytułowa gra z koreańskiego serialu Netflixa jest brutalna: przegrani giną. To siłą rzeczy czyni ją naprawdę kiepskim źródłem inspiracji do uczniowskich gier i zabaw. Niestety, w ostatnim czasie w sieci można znaleźć całkiem sporo relacji świadczących o tym, że i tutaj młodzież podąża za nową modą. Jak podaje Wirtualna Polska, fundacja Dajemy Dzieciom Siłę stara się unaocznić skalę problemu:
Słyszymy od nauczycieli i od samych dzieci o 9-10 latkach, które organizują pokazywane w serialu gry, dzielą się na graczy i strażników, udają zadawanie śmierci i umieranie, zdarza się, że stosują realną przemoc wobec przegranych – strzał zastępują uderzeniem w głowę, a nawet pobiciem (…). Pogadanka z psychologiem na ten temat w jednej z warszawskich szkół ujawniła wysoki poziom lęku kilkorga uczniów, którzy mieli kontakt z serialem
Informacje te najwyraźniej dotarły do Ministerstwa Edukacji Narodowej, bo padły już zapowiedzi, że Przemysław Czarnek zajmie się Squid Game.
Przyznam się szczerze, że nie miałem okazji obejrzeć jeszcze tego serialu. Moje dzieci również go nie widziały. Jednak po apelach nauczycieli i rodziców, nasz resort przyjrzy się tej produkcji. Jesteśmy w stałym kontakcie z kuratorami, którzy będą badać ten problem. Takie treści nie powinny mieć miejsca
Jeżeli Przemysław Czarnek zajmie się Squid Game na poważnie, to powinien zwrócić uwagę na polskich youtuberów w rodzaju Ekipy Friza
Jest to bardzo dobra wiadomość, a samemu ministrowi należą się słowa uznania za samą chęć reakcji. Pytanie jednak brzmi, czy resort dostrzeże potencjalny katalizator problemu? Warto zauważyć, że najmłodsi uczniowie skądś musieli się o serialu dowiedzieć. Teoretycznie dziesięciolatki w ogóle nie powinny go oglądać. Tutaj dużą rolę grają współcześni celebryci w rodzaju Ekipy Friza, która postanowiła zorganizować sobie „Squid Game w prawdziwym życiu”.
Z pewnością wszyscy pamiętamy szał, jaki ogarnął młodzież na punkcie lodów firmy Koral sygnowanych przez Ekipę. Doszliśmy do momentu, w którym papierki po lodach stały się towarem bardzo pożądanym przez rodziców, gotowych wyłożyć ciężkie pieniądze, by sprawić swoim dzieciom trochę radości. Wpływ Ekipy na swoich młodych fanów jest więc bezsprzeczny.
Jeżeli Przemysław Czarnek zajmie się Squid Game na poważnie, to z pewnością będzie musiał także zwrócić uwagę na problem youtuberów i influencerów. Naturalna skłonność młodzieży do idolizowania modnych znanych ludzi to tak naprawdę poważniejsza sprawa, niż brutalny koreański serial. Pytanie brzmi, czy Minister Edukacji Narodowej ma w ogóle narzędzia, by w jakiś realny sposób poprawić sytuację?
Z całą pewnością resort edukacji może zwrócić uwagę kuratorom i samym szkołom na istnienie problemu. Mogą także powstać bardziej szczegółowe zalecenia. Te mogą przełożyć się na bardziej konkretne działania, w rodzaju chociażby pogadanek wychowawczych z młodzieżą. Ewentualnie: zakazanie uczniom tego typu zabaw na terenie szkoły, pod groźbą typowo szkolnych kar w rodzaju uwag w dzienniczku.
Polskie prawo daje organom państwa wręcz znikome możliwości interwencji w sprawie brutalnych seriali na platofrmach streamingowych
Niestety, resort edukacji ma bardzo ograniczony wpływ na to, co uczniowie robią poza szkołą. Pedagodzy mogą co najwyżej uczulić rodziców i mieć nadzieję, że ci nie zlekceważą sprawy. Nie powinniśmy sobie przy tym wyobrażać, że Przemysław Czarnek zajmie się Squid Game w taki sposób, że serial zostanie w Polsce zakazany.
Polskie prawo w ogóle nie przewiduje możliwości cenzury. Usługi streamingowe w rodzaju Netflixa nie podlegają zaś jurysdykcji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Gdyby Squid Game było nadawane w tradycyjnej telewizji, to KRRiT mogłaby nałożyć na nadawcę karę w oparciu o art. 18 ust. 5 ustawy o radiofonii i telewizji. Pod warunkiem, że serial byłby nadawany w godzinach od 6 do 23. Zmiany w prawie byłyby w tym przypadku tyleż żmudne, co w zasadzie niepożądane.
Nie da się przy tym ukryć, że sama obecność serialu w Netflixie nie jest żadnym problemem. Squid Game oznaczono jako właściwy dla widzów od 16 roku życia. Niektórzy psychologowie twierdzą, że dla starszych nastolatków serial stanowi dobry punkt wyjścia do dyskusji o przemocy i nierównościach społecznych.
Brakującym ogniwem łączącym Squid Game i młodsze dzieci są najprawdopodobniej youtuberzy. Tutaj również organy państwa mają dość ograniczone możliwości interwencji. Warto przypomnieć zeszłoroczne zapowiedzi rozprawienia się z pokrewnym zjawiskiem w postaci patostreamów. Wyeliminować się ich nie udało, wpływ działań resortu cyfryzacji na jego ograniczenie jest bardzo wątpliwy.