Krzysztof Rutkowski donosi, że zatrzymano Sebastiana Majtczaka – tego od tragicznego wypadku na A1. Minister potwierdza

Państwo Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji
Krzysztof Rutkowski donosi, że zatrzymano Sebastiana Majtczaka – tego od tragicznego wypadku na A1. Minister potwierdza

Wygląda na to, że nasze państwo jednak potrafi działać sprawnie, jeśli się je do tego zmusi. Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Kamiński potwierdził rewelacje detektywa Krzysztofa Rutkowskiego: pirat drogowy Sebastian Majtczak został zatrzymany w Dubaju. Tymczasem dosłownie przed chwilą jego adwokat domagał się listu żelaznego dla swojego klienta.

Sebastian Majtczak został zatrzymany, więc nie ma co liczyć na list żelazny

Detektyw Krzysztof Rutkowski w środowe przedpołudnie poinformował, że Sebastian Majtczak został zatrzymany w Dubaju. Mowa o poszukiwanym listem gończym piracie drogowym, którego podejrzewa się o spowodowanie tragicznego w skutkach wypadku na drodze krajowej na A1. Zginęła w nim trzyosobowa rodzina.

Rutkowski poinformował, że Sebastian Majtczak został zatrzymany z fałszywym paszportem na terenie dubajskiego portu lotniczego. Choć rewelacji detektywa-celebryty nie chciała potwierdzić policja, bardzo szybko zrobił to Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Kamiński. Polityk opisał pokrótce okoliczności zatrzymania na portalu „X” (dawniej Twitter).

Specjalna Grupa Poszukiwawcza powołana przez Komendanta Głównego Policji na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich wspierała lokalną Policję, która dokonała dziś zatrzymania poszukiwanego Sebastiana Majtczaka. Zadania realizowane były w ścisłej współpracy z Prokuraturą Krajową.

Wcześniejsze doniesienia medialne o miejscu pobytu 32-latka sugerowały raczej Dominikanę. Nie jest wykluczone, że właśnie z ich powodu przeniósł się do Dubaju. Trzeba jednak przyznać, że informacje przekazywane przez organy ścigania są stosunkowo skąpe.

Pikanterii całej sprawie dodaje oczywiście oświadczenie adwokata reprezentującego Majtczaka. Domagał się w nim listu żelaznego dla swojego klienta. Przypomnijmy: list żelazny to specjalny dokument, wydawany przez właściwy miejscowo sąd okręgowy, zapewniający oskarżonemu pozostawanie na wolności do czasu prawomocnego ukończenia postępowania. Wydaje go właściwy sąd okręgowy.

Warto wspomnieć, że zgodnie z art. 281 §1 kodeksu postępowania karnego, taki dokument otrzymują jedynie osoby poszukiwane, które przebywają za granicą. Siłą rzeczy należy wykluczyć zatrzymanych, którzy zaraz trafią do Polski. Wydaje się więc, że starania pełnomocnika Sebastiana Majtczaka spełzły na niczym.

Może w końcu nasze państwo weźmie się na poważnie za karanie piratów drogowych

We wspomnianym oświadczeniu znajdziemy jednak bardzo interesujący fragment, który doskonale tłumaczy skalę społecznego wzburzenia w tej konkretnej sprawie.

Sebastian Majtczak opuścił terytorium Polski po przeprowadzeniu czynności procesowych w charakterze świadka. Jego wyjazd nie miał żadnego związku z toczącym się postępowaniem karnym. Sebastian Majtczak nie miał również zakazu opuszczania kraju ani obowiązku informowania o zmianie miejsca zamieszkania.

Innymi słowy: śledczy badający sprawę wypadku na A1 przez dłuższy czas ostentacyjnie wręcz ignorowali możliwość spowodowania wypadku przez kierowcę pędzącego z prędkością ponad 253 km/h. Praktycznie bez żadnych przeszkód pozwolili mu opuścić kraj. Wiele wskazuje na to, że za ściganie Majtczaka nasze państwo wzięło się tylko i wyłącznie z powodu wrzawy medialnej. Oburzenie w społeczeństwie stało się zbyt duże, by móc je zignorować w przededniu wyborów parlamentarnych.

Nie oznacza to, że nie należy pochwalić śledczych i policjantów, którzy doprowadzili do ujęcia podejrzanego. Niestety w Polsce panuje stanowczo zbyt duże przyzwolenie dla piratów drogowych pędzących po drogach z absurdalnie wysoką szybkością. Przypadkiem zupełnym dotyczy to przede wszystkim osobników zamożnych, zazwyczaj dzieci osób znanych lub bogatych. Tymczasem mentalność „jeżdżę szybko, ale bezpiecznie” należy wyrugować wszelkimi dostępnymi środkami.

Co do zasady nie jestem zwolennikiem populizmu penalnego, ale w tym przypadku myślę, że mogę zrobić wyjątek. W końcu przekraczanie dozwolonej prędkości o ponad 100 km/h sprawia wrażenie wręcz usiłowania zabójstwa z zamiarem ewentualnym. W końcu tylko skończony idiota nie zdaje sobie sprawy z tego, że pędzący z taką szybkością kawał blachy ważący ponad tonę stanowi śmiertelne zagrożenie dla pozostałych uczestników ruchu drogowego, a możliwość opanowania takiego auta jest wręcz iluzoryczna. Być może ustawodawca powinien wreszcie stworzyć nowy przepis karny zadedykowany specjalnie takim osobnikom?