Naszym rozmówcą jest Łukasz Blichewicz, prezes zarządu Grupy Assay, realizującej projekty związane z inwestycjami, doradztwem gospodarczym i badaniami rynku
Najpierw był prawdziwy boom na startupy, a potem rynek zaczął nieco weryfikować modę na przedsiębiorczość dla millenialsów. Na jakim etapie jest dziś pojęcie „startup”? Będzie się od niego odchodziło, potrzebuje delikatnej redefinicji i nauczenia się przede wszystkim zarabiania, czy też obecny stan rzeczy się utrzyma, ale startupy przezwyciężą swoje obecne problemy?
Pojęcie startupu w ostatnich latach ewoluowało bardzo mocno. Jeszcze kilka lat temu był to bardzo często etap pomysłu, idei, która wpisywała się w słabo lub w ogóle niezagospodarowaną część rynku. Rynek zweryfikował inwestowanie w pomysły i dzisiejsze startupy, które osiągają sukces, funkcjonują nieco inaczej. Poszukując kapitału i wsparcia merytorycznego, często mają już do pewnego stopnia przemyślany model biznesowy, zbadany rynek, opracowany produkt lub usługę. Nie spodziewałbym się wygasania pojęcia startupu – funkcjonuje ono nadal bardzo prężnie na rynkach mocniej rozwiniętych od polskiego, z tą istotną różnicą, że tam startup jest swego rodzaju rzadkością, a do każdego sensownego przedsięwzięcia zawsze znajdziemy chętnych inwestorów. Jeżeli z kolei chodzi o przezwyciężenie problemów, startupy bardzo w ostatnich latach „zmądrzały” i widzą korzyści z pozyskiwania partnerów pracujących z nimi na co dzień, nie tylko inwestorów w formie czysto kapitałowej. Daje to ogrom korzyści wynikających z doświadczenia, kontaktów, możliwości i rozeznania rynkowego takiego partnera. Model bliskiej współpracy jest dla nas – Assay, bardzo istotny jako minimalizujący ryzyko braku sukcesu przedsięwzięcia.
Na czym polega doradzanie startupom? W ustrzeżeniu przed jakimi konkretnie błędami może pomóc Assay Investment startującemu przedsiębiorcy?
To akurat temat rzeka. Potrzeby każdego startupu są inne. Wynikają one przede wszystkim z czynników środowiskowych, otoczenia, ale i samych kompetencji wewnętrznych młodego przedsiębiorstwa. W niektórych przypadkach istotne jest wsparcie w poruszaniu się w finansach i zarządzaniu bieżącym, w innych pomoc w szybkim i sprawnym pozyskaniu klientów, w jeszcze innych współtworzymy sam koncept rozwoju, mając doświadczenie w danym obszarze. Startupy pozostawione same sobie popełniają masę błędów: marketingowych, finansowych, negocjacyjnych, sprzedażowych, czy po prostu produktowych. Jest to zupełnie naturalne – w silnym parciu do sukcesu po prostu można zapomnieć o chłodnym spojrzeniu na sprawę i przykładowo, ulokowaniu polityki cenowej młodej firmy na sensownym poziomie, niekoniecznie najtańszym, jak się tylko da.
Jako, że jesteśmy na Bezprawniku, muszę zapytać – czy wśród szeroko pojętego doradztwa inwestycyjno-finansowo-organizacyjnego przewidujecie również pomoc prawną dla swoich startupów?
Oczywiście. Pomoc prawna to min. 20-30% naszego wkładu w praktycznie wszystkie przedsięwzięcia. Regulacje w Polsce są dosyć obszerne i skomplikowane, a czas potrzebny na ich opanowanie bardzo długi. W związku z tym bardzo często w dużym stopniu zdejmujemy ten element z barek startupu i po prostu wszelkiego rodzaju dokumenty, umowy, opinie czy regulaminy przygotowujemy niejako na ich zlecenie – przynajmniej w pierwszym roku działalności nieodpłatnie.
Jakie są Wasze preferowany metody inwestycyjne? Aniołowie, fundusze? A jak zapatrujecie się na koncepcję kredytu dla startupu?
Wszystko zależy od modelu, do jakiego osiągnięcia dąży startup. Jeżeli mówimy o postawieniu biznesu, w którym już w samych założeniach wszystkie zyski w pierwszych latach będziemy inwestowali w sprzęt, forma pożyczki krótkoterminowej nie ma po prostu sensu. Wymagając zwrotu takiej pożyczki, niejako pozbawiamy firmę środków na rozwój, tym samym obniżając jego tempo. Inaczej wyglądają na przykład biznesy funkcjonujące jako aplikacje i platformy internetowe – takowa, jeżeli zostanie przyjęta przez rynek, ma szanse dużo szybciej wypracować środki na spłatę pożyczki. Mogę powiedzieć tyle, że do bilansu kapitał vs pożyczka zawsze podchodzimy indywidualnie z myślą zarówno o rozwoju startupu, jak i naszej inwestycji w kontekście przepływów kapitałowych i planowania kolejnych akwizycji.
Z których projektów w Waszym portfolio jesteście najbardziej dumni? W jaki sposób pomogliście im wypłynąć na szerokie wody?
Na tym etapie mogę śmiało powiedzieć, że z naszego pierwszego projektu inwestycyjnego, czyli Jednego Śladu. Jako że wystartował najwcześniej, jest najbardziej zaawansowanym przedsięwzięciem z naszego portfela i powoli przestaje być typowym startupem. Zamknęliśmy wszystkie potrzebne na tym etapie rundy inwestycyjne, a sam model i usługa odnosi coraz większe sukcesy. Trzeba tu wziąć pod uwagę, że w naszym portfelu znajduje się sporo bardzo obiecujących projektów, stąd być może za rok czy dwa ta odpowiedź będzie już inna.
Jak zbudować silną markę startupową? Ile pracy wymagały rozpoznawalne już projekty typu Jeden Ślad i e-VAN, co stanowiło największe wyzwanie?
W budowie silnej marki bardzo istotny, oprócz oczywiście konceptu, jest timing. Komunikacja z rynkiem na nieodpowiednim etapie może być skrajnie nieskuteczna, pociągnąć za sobą niepotrzebne koszty lub w ogóle zniszczyć przedsięwzięcie. Zawsze należy pamiętać, że pierwsze wrażenie robi się tylko raz i warto osadzić je w czasie tak efektywnie, jak to tylko możliwe. W Jednym Śladzie te prace rozpoczęły się już prawie rok temu, stąd możemy już mówić o tym, że dobry produkt może nie broni się zupełnie sam, ale na pewno pomaga w sprawnej komunikacji z użytkownikami. Z kolei e-Van jest na początku tej drogi. Komunikujemy zapowiadaną prezentację pierwszego gotowego pojazdu 5 czerwca na forum EkoZakopane – tak więc faktyczna komunikacja biznesowa jeszcze przed nami.
Czym różni się „startup” od staroświeckiej, staromodnej, zaściankowej i unikanej jak ogień przez młodych ludzi po prostu „firmy”?
Przede wszystkim dynamiką i potencjałem. Startup, żeby znalazł się w naszym portfelu musi spełnić minimum sześć podstawowych czynników, których wiele standardowych firm przynajmniej w części nie spełnia. Są to przede wszystkim: możliwość wykorzystania szansy rynkowej, umiejscowienie projektu w odpowiednim czasie, zaangażowanie zespołu, ambicje wzrostu, wysoka skalowalność i odpowiednia struktura. Nie powiedziałbym, że standardowa firma jest zaściankowa, ale dojrzałe przedsiębiorstwa często skupiają się na swojej specjalizacji i działalności bieżącej, nie szukając zbyt intensywnie możliwości agresywnego wzrostu.
Złota rada na początek dla startupowca to?
Nie słuchać nikogo, kto twierdzi, że ma złote rady. Każdy rynek jest inny, podobnie jak każdy startup. Podstawą w sprawnym rozwoju projektu jest reagowanie na zmieniające się czynniki i odpowiadanie na potrzeby rynkowe, które pojawiają się lub ujawniają już w trakcie funkcjonowania startupu. Tak więc zaryzykowałbym stwierdzenie, że w przypadku młodych, szybko rosnących przedsiębiorstw, złota rada trafna dzisiaj za tydzień może okazać się bezużyteczna albo nawet szkodliwa.