Doszło do tego, że w pewnym sensie sztuczna inteligencja zwolniła pracowników jednej z rosyjskich firm. Czy to jest właśnie przyszłość relacji technologii i rynku pracy? Bardzo możliwe, choć to wszystko zależy od nas.
Sztuczna inteligencja zwolniła pracowników?
Portal „dobreprogramy.pl” opisał przykład rosyjskiej firmy Xsolla, która zajmuje się oferowaniem usług tzw. szybkiej płatności dla graczy. Władze przedsiębiorstwa zdecydowały o przeanalizowaniu pracy zespołu z użyciem sztucznej inteligencji oraz big data (czyli obróbki dużych ilości danych).
Wyniki tej ewaluacji okazały się niekorzystne dla wielu pracowników, bo system uznał je za niewystarczająco ciężko pracujące. Szef Xsolla, Aleksander Agapitow, w specjalnym liście ogłosił, że przeanalizowano aktywność pracowników „w dokumentach i komunikatorach”, co pozwoliło na wykazanie — w świetle pewnej skali — którzy są produktywni, a którzy wręcz przeciwnie. Wykazano też, którzy pracownicy nie byli zawsze dostępni podczas pracy zdalnej.
Poskutkowało to zwolnieniem z pracy 150 nieproduktywnych osób. Co więcej, Agapitow zaproponował byłym pracowników wsparcie agencji HR, by „pomóc im w znalezieniu pracy, w której będą zarabiać więcej, pracując mniej”. Uznano to za sformułowanie złośliwe, by dodatkowo poniżyć zwolnione osoby.
Sam Agapitov na Twitterze napisał, że:
[…] Niestety to, co wyciekło do prasy, stało się historią opartą na strachu.
Źródłowy portal zauważył, że szef Xsolli dodał jeszcze jeden wpis, z którego w zasadzie wynikało, że w firmie albo się pracuje ciężko, albo… wylatuje.
Technologia przeciwko człowiekowi?
Powyższa historia jest z pewnością wyrazista, choć nie stanowi pierwszego takiego zdarzenia w historii. Analiza danych w celu ewaluacji produktywności zespołu — dokonywana przy użyciu sztucznej inteligencji — to dosyć powszechnie stosowane rozwiązanie.
Czy Agapitov ma rację, że media przesadziły i zareagowały w sposób oparty na strachu? Wydaje mi się, że w tym wypadku media mają rację. Sztuczna inteligencja, podczas analizy ogromnych zbiorów danych, jest (w zależności od jej poziomu zaawansowania) szalenie dokładna – w przeciwieństwie do ludzi.
Pozwala to na w zasadzie dowolne manipulowanie danymi w taki sposób, by określona grupa ludzi nie była w stanie „przejść testu”. Jesteśmy tylko ludźmi, a jako pracownicy — co zdarza się przecież każdemu — nie zawsze znajdujemy się w pełnej dyspozycji.
Pewien „margines błędu” ludzkich możliwości nie jest dostrzegany przez odpowiednio i tendencyjnie zaprogramowaną sztuczną inteligencję. Może prowadzić to do wielu niesprawiedliwych rozstrzygnięć (oczywiście przy pojmowaniu rynku pracy inaczej niż przez pryzmat „paróweczkowej gospodarki”, tj. istnego dzikiego zachodu), choć z pewnością przydatne okaże się dla niektórych pracodawców.
Oczywiście konieczność odsiania pracowników zupełnie niewywiązujących się z obowiązków jest w interesie pracodawców — a w pewnym sensie i pracowników. Trzeba jednak dostrzec, że wykorzystując do tego celu sztuczną inteligencję, nie uniknie się wielu nadużyć — wywołanych de facto przez technologię.