Giganci na ławie oskarżonych
24 października 2025 roku Komisja Europejska oficjalnie ogłosiła, że Meta (właściciel Facebooka i Instagrama) oraz TikTok naruszyły przepisy unijnego Aktu o usługach cyfrowych (DSA). Zarzuty? Przede wszystkim utrudnianie dostępu do danych dla naukowców oraz – w przypadku Mety – brak przyjaznych mechanizmów zgłaszania nielegalnych treści i odwoływania się od decyzji moderacyjnych.
DSA od 2023 r. zobowiązuje największe serwisy internetowe do identyfikacji i ograniczania ryzyk dla użytkowników, zwłaszcza nieletnich.
Jak podkreśliła Henna Virkkunen, wiceprzewodnicząca wykonawcza Komisji Europejskiej ds. suwerenności technologicznej, bezpieczeństwa i demokracji:
„Nasze demokracje zależą od zaufania. To oznacza, że platformy muszą wzmacniać pozycję użytkowników, szanować ich prawa i otwierać swoje systemy na kontrolę. DSA czyni to obowiązkiem, a nie wyborem."
Unia sprawdza m.in., czy interfejsy tych platform – od nieskończonego przewijania feedu po powiadomienia i rekomendacje treści – zostały zaprojektowane tak, by wykorzystywać podatność i brak doświadczenia młodych użytkowników. Pod lupą znalazł się też algorytm TikToka „For You", nieraz określany jako cyfrowy odpowiednik cracku z uwagi na jego zdolność przykuwania uwagi na długie godziny.
Komisja Europejska (w oddzielnych postępowaniach) zarzuca Facebookowi i Instagramowi stosowanie tzw. „dark patterns", czyli celowo utrudnionych rozwiązań interfejsu. W praktyce oznacza to, że użytkownik chcący zgłosić nielegalne treści musi przejść przez szereg zbędnych kroków, co skutecznie zniechęca do działania w tym zakresie.
W przypadku potwierdzenia naruszeń kary mogą sięgnąć 6% globalnych rocznych obrotów. Dla Mety oznaczałoby to grzywnę liczoną w miliardach dolarów. Obie firmy oczywiście bronią się i twierdzą, że nie zrobiły nic złego. Meta zapowiedziała „dialog" z Komisją, a TikTok tłumaczy się konfliktem między DSA a przepisami o ochronie danych osobowych.
Uzależniające sztuczki ekranu
Nie jest tajemnicą, że aplikacje społecznościowe projektuje się tak, abyśmy spędzali w nich jak najwięcej czasu. Uwaga użytkownika to waluta, za którą reklamodawcy płacą krocie. W arsenale Facebooka, Instagrama czy TikToka znajdziemy całą gamę trików rodem z kasyna.
- Nieskończony scroll – kiedyś człowiek czytał gazetę do ostatniej strony, dziś feed nie ma końca. Przewijasz i przewijasz, a nowe posty wciąż się ładują. Ta mechanika celowo uniemożliwia powiedzenie „stop" w odpowiednim momencie.
- Algorytmiczne dopasowanie treści – sercem tych platform są algorytmy, które uczą się naszych słabości. Lubisz śmieszne kotki? Zaraz dostaniesz ich całą masę. Zatrzymałeś się przy filmie fitness? Przygotuj się na lawinę „idealnych ciał". Algorytm działa jak diler dopaminy, podaje to, co sprawia, że mózg woła „chcę więcej!".
- Powiadomienia i FOMO – co kilka minut telefon rozświetla się komunikatem: „Masz 5 nowych lajków!". Platformy bombardują młodych powiadomieniami, które przyciągają z powrotem do aplikacji jak magnes.
- Lajki i serduszka – system polubień uzależnia jak hazard. Dostajesz powiadomienie o nowym lajku i czujesz mały zastrzyk przyjemności. Młodzi użytkownicy nieraz uzależniają poczucie własnej wartości od wirtualnej aprobaty rówieśników.
- Autoplay – krótkie filmiki lecą jeden za drugim bez chwili wytchnienia. Nie musisz klikać „play", platforma zrobi to za ciebie, byś tylko nie odłożył telefonu.
Efekty dla młodych: od scrollowania do depresji
Takie praktyki nie pozostają bez konsekwencji. Według badań przeciętny nastolatek spędza w social mediach niemal 5 godzin dziennie, często kosztem snu i nauki. WHO ostrzega, że już ponad 1 na 10 nastolatków przejawia problematyczne objawy używania mediów społecznościowych – w 2022 roku było to 11% młodych w badaniu obejmującym kilkadziesiąt krajów.
Specjaliści mówią o związku nadmiernego używania aplikacji z objawami depresji, lęku i niskiej samooceny. Gdy nastolatek codziennie widzi w sieci wygładzone obrazki cudzych idealnych żyć, porównuje je ze swoją rzeczywistością – i nietrudno o frustrację. Ciągłe wystawienie na szkodliwe treści może prowadzić do zaburzeń odżywiania i zniekształconego obrazu własnego ciała.
Nauczyciele skarżą się, że uczniowie mają trudności z koncentracją. Rodzice obserwują, że dzieci znikają na długie godziny w cyfrowym świecie. Niektóre kraje myślą o radykalnych krokach – od zakazów smartfonów w szkołach po prohibicję social mediów dla dzieci poniżej określonego wieku.
Sroga kara – i co dalej?
Co grozi platformom? Maksymalna kara to 6% obrotu - dla takich molochów to potencjalnie wiele miliardów euro. To może być bolesne uderzenie w portfele korporacji.
Niestety warto też zwrócić uwagę, że dla firm wartych setki miliardów dolarów jednorazowa grzywna może okazać się kosztem prowadzenia biznesu, którą zapłacą i dalej będą kontynuować swoje praktyki celem maksymalizacji zysków. Jest jednak nadzieja, że DSA w ten sposób wymusi zmianę podejścia: skuteczniejsze mechanizmy kontroli treści, wyłączone domyślnie algorytmiczne rekomendacje dla nieletnich czy po prostu łatwiejszy dostęp do przycisku „wyloguj się i odłóż telefon".
Presja społeczna rośnie. Narracja o „łączeniu ludzi" coraz częściej ustępuje miejsca porównaniom do dilerów sprzedających uzależnienie. Wizerunkowo i prawnie giganty technologiczne znalazły się pod ścianą bo albo realnie zmienią swoje platformy, albo przyjdzie im płacić – i to słono – za szkody wyrządzone całemu pokoleniu.
Jedno jest pewne, temat uzależnienia od mediów społecznościowych przestał być zamiatany pod dywan. Jeśli korporacje nie zmienią się z dobrej woli, zrobią to, stojąc przed unijnym sądem z widmem astronomicznych kar w tle. I choćby z tego powodu nadzieja na zmiany jest jak najbardziej na miejscu.