Raczej nie zatęsknimy za dofinansowaniem zakupu rowerów elektrycznych
Pamiętacie jeszcze program "Mój rower elektryczny"? Już nie musicie. Wszystko wskazuje na to, że został on w najlepszym wypadku odłożony na półkę, a w najgorszym po prostu skasowany.
Mimo wszystko przypomnijmy: chodziło o ograniczenie emisji gazów cieplarnianych poprzez dofinansowanie obywatelom zakupu rowerów elektrycznych. Ostatnie doniesienia medialne sugerowały kwotę do 2500 zł na standardowy e-rower oraz do 4500 zł na rower typu cargo lub wózek rowerowy.
Z pewnością część naszych czytelników zacznie się w tym momencie zastanawiać, jak takie dopłaty miałyby sprawić, że będziemy emitować dwutlenek węgla i inne spaliny. Przyznam, że sam na początku miałem dość niechętne nastawienie do "Mojego roweru elektrycznego". Szanse, że Polacy przesiądą się ze swoich samochodów na elektryczne jednoślady, wydają mi się w najlepszym wypadku liche. Gdyby tak miało się stać, to już dawno ograniczylibyśmy korzystanie z aut na rzecz całkowicie tradycyjnych rowerów.
Sprawdź polecane oferty
RRSO 20,77%
Właśnie dlatego potencjalny koniec programu "Mój rower elektryczny" mógłby ucieszyć wielu z nas. Mam na myśli osoby zainteresowane racjonalnym gospodarowaniem publicznych pieniędzy. Sprawa jest jednak nieco bardziej niepokojąca.
Kilka dni temu o potencjalnym wycofaniu się przez Ministerstwo Środowiska z programu pisał portal Prawo.pl. Powołał się przy tym na odpowiedź resortu na interpelację poselską nr 10042 złożoną przez posłanki Iwonę Kozłowską oraz Annę Wojciechowską z KO. Były zainteresowane nie tylko tym, kiedy rozpocznie się nabór do programu, ale także kiedy ministerstwo zacznie działania promocyjne oraz informacyjne. Interesował je również komponent wsparcia dla przedsiębiorców. Odpowiedź przedstawiona przez wiceministra Krzysztofa Bolestę nie pozostawia większych wątpliwości co do dalszego losu "Mojego roweru elektrycznego".
Odpowiadając na pytania Pań Posłanek dotyczące uruchomienia programu „Mój rower elektryczny”, uprzejmie informuję, że z uwagi na objęcie wydatków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej stabilizującą regułą wydatkową zgodnie art. 112 aa ust. 3 ustawy o finansach publicznych, istnieje konieczność przestrzegania przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej limitów w tym zakresie określanych przez Ministra Finansów i Gospodarki.
Uruchomienie jakichkolwiek nowych programów NFOŚiGW będzie możliwe przy uwzględnieniu wspomnianych ograniczeń finansowych, mając na względzie całość zobowiązań finansowych Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Koniec "Mojego roweru elektrycznego" ma prozaiczną przyczynę: rząd musi przestać przepuszczać pieniądze na głupoty.
Cóż w tym takiego niepokojącego? Przyczyny wstrzymania "Mojego roweru elektrycznego" nie mają charakteru merytorycznego. Nikt nie stwierdził nagle, że wydawanie pieniędzy publicznych w ten sposób jest bez sensu albo że program nie jest w stanie osiągnąć zakładanych celów klimatycznych. Po prostu urwał się dostęp do środków z NFOŚiGW.
Stabilizująca Reguła Wydatkowa, o której mowa w odpowiedzi, to dość skomplikowany mechanizm służący wyznaczaniu państwowym instytucjom dopuszczalnego limitu wydatków. Wiemy również, że budżet państwa trzeszczy w tym roku w szwach pod ciężarem rekordowego deficytu. W przyszłym roku będzie niewiele lepiej. Prawdopodobnie kolejne lata nie przyniosą nam jakiejś porażającej zmiany. Zbrojenia trwają, Polska ma wydawać ok. 5 proc. PKB, a więc ok. 10 proc. budżetu na obronność. Do tego dochodzą między innymi koszty waloryzowania rent i emerytur, dofinansowanie systemu ochrony zdrowia oraz socjalne eldorado odziedziczone po PiS.
W tej sytuacji dopłacanie do zakupu rowerów elektrycznych rzeczywiście wydaje się kosztowną fanaberią. Jeżeli zaś chodzi o programy finansowane z NFOŚiGW, to z łatwością znajdziemy dużo ważniejsze. Przykładem może być "Czyste Powietrze". Koniec "Mojego roweru elektrycznego" nie powinien więc dziwić.
Wspominałem już wyżej, że nie wierzę w zauważalną redukcję emisji w ten właśnie sposób. Mimo wszystko "Mój elektryczny rower" miał pewne zalety. Zakup roweru elektrycznego mógłby się przysłużyć osobom niezmotoryzowanym, którym stan zdrowia uniemożliwia jazdę tradycyjnym rowerem po dłuższych trasach. Równocześnie dofinansowanie miało objąć wyłącznie urządzenia, które jedynie wspierają pracę mięśni, dzięki czemu wciąż mamy do czynienia z działaniem prozdrowotnym. Niektórym przedsiębiorcom mogłyby się także przysłużyć rowery cargo albo wózki rowerowe. Przykładem może być wielkomiejska gastronomia.
Nie wydaje się jednak, byśmy stracili coś, czego naprawdę powinniśmy żałować. Można się za to spodziewać, że "Mój rower elektryczny" nie będzie jedyny. Podobne programy zapewne podzielą jego los.