Rządzący znowu forsują niekonstytucyjne zmiany w SN. Dodatkowo Izba Dyscyplinarna ma rządzić i dzielić

Państwo Dołącz do dyskusji (14)
Rządzący znowu forsują niekonstytucyjne zmiany w SN. Dodatkowo Izba Dyscyplinarna ma rządzić i dzielić

Prawo i Sprawiedliwość najwyraźniej postanowiło po raz kolejny spróbować szczęścia w reformowaniu jednego z najważniejszych sądów w kraju. Ustawa o Sądzie Najwyższym ma zostać znowelizowana po raz ósmy. Dziewiątej nowelizacji pewnie już nie doczekamy, głównie dlatego że powoli kończy się kadencja parlamentu.

Obóz Dobrej Zmiany najwyraźniej postanowił nowelizować ustawę o Sądzie Najwyższym do skutku

Próby przejęcia Sądu Najwyższego za pomocą kolejnych pisanych na kolanie ustaw stały się chyba nieodłącznym elementem tej kadencji parlamentu . Raz za razem ustawa o Sądzie Najwyższym jest nowelizowana głosami rządzącego Prawa i Sprawiedliwości i raz za razem okazuje się, że coś tu jednak w przepisach nie gra. Do pewnego stopnia przypomina to wysiłki brytyjskiej premier w przeforsowaniu w parlamencie swojej wizji Brexitu.

Zmian w ustawie do tej pory było siedem, jednak – jak się okazuje – potrzebna jest jeszcze ósma. Tym razem, jak podaje Rzeczpospolita, w planach są zmiany odnośnie między innymi sposobu obsadzania stanowisk w Sądzie Najwyższym, postępowań nominacyjnych na stanowiska sędziowskie, oraz uchylania immunitetów sędziowskich i prokuratorskich.

Wybór Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego reguluje Konstytucja, nie można ignorować jej przepisów przy tworzeniu ustaw

Jak się łatwo domyślić, najwięcej kontrowersji budzi zmiana sposobu wyłaniania Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego oraz Prezesa Sądu Najwyższego. Pierwszy Prezes ma być wybierany przez prezydenta spośród do pięciu kandydatów zaproponowanych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego. Będzie mógł być powołany ponownie tylko raz. Oczywiście, Prawo i Sprawiedliwość nie byłoby sobą, gdyby nie próbowało znowu dopuścić możliwości skrócenia kadencji Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego za pomocą ustawy. Otóż osoba wybrana na to stanowisko, zgodnie z nową ustawą, będzie mogła je piastować do momentu przejścia w stan spoczynku, przeniesienia w stan spoczynku, lub wygaśnięcia stosunku służbowego sędziego Sądu Najwyższego.

Analogia do sytuacji obecnej Pierwszej Prezes Małgorzaty Gersdorf nasuwają się sama. Obóz rządzący wykombinował sprytny mechanizm pozbywania się sędziów z Sądu Najwyższego. Wystarczyło tylko zawrzeć w ustawie przepis automatycznie przenoszący w stan spoczynku sędziów po osiągnięciu 65 roku życia. Problem w tym, że art. 183 Konstytucji, ani żaden inny, nie przewiduje możliwości skrócenia kadencji Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego. Nie wydaje się, by i tym razem Prawu i Sprawiedliwości udało się obejść ustawę zasadniczą w ten sposób.

Szczególne prerogatywy dla prezydenta mają pozwolić wybrać nie tylko jakichkolwiek prezesów, ale także tych właściwych

Ustawa o Sądzie Najwyższym ma zostać zmieniona także w części dotyczącej Prezesów Sądu Najwyższego. Tutaj, z uwagi na brak uregulowań konstytucyjnych, ustawodawca ma dużo większe pole do manewru. Tym razem kadencja Prezesów ma wynieść trzy lata, z dwukrotną możliwością ponownego wyboru. Dokonywać ma go prezydent, po zasięgnięciu opinii Pierwszego Prezesa, spośród od trzech do pięciu kandydatów. Wskazywać ich ma zgromadzenie sędziów izby Sądu Najwyższego. Także i w tym wypadku przejście albo przeniesienie w stan spoczynku i wygaśnięcie stosunku służbowego ma automatycznie kończyć także pełnienie funkcji Prezesa Sądu Najwyższego.

Następną istotną zmianą jest sam sposób, w jaki ma się odbywać wyłanianie kandydatów. Dotyczy to zarówno Pierwszego Prezesa, jak i prezesów poszczególnych izb Sądu Najwyższego. Obecnie w trakcie pierwszego z głosowań kworum wynosi 2/3 sędziów Zgromadzenia Ogólnego. Jeśli nie uda się wskazać kandydata, na kolejnym posiedzeniu kworum wynosi 3/5 sędziów. Znowelizowana ustawa o Sądzie Najwyższym przewiduje, że w trakcie drugiego posiedzenia zatwierdzanie kandydatów będzie mogło się odbyć niezależnie od ilości sędziów.

Niekonstytucyjne wygaszanie kadencji Pierwszego Prezesa to za mało, rządzący chcą jeszcze niekonstytucyjnego wyboru bez udziału Zgromadzenia Ogólnego

Jeśli w trakcie drugiego posiedzenia Zgromadzenie Ogólne nie wybierze żadnego kandydata, nowelizacja przewiduje szczególną prerogatywę dla prezydenta. Będzie mógł w takim przypadku po prostu wybrać Pierwszego Prezesa, bądź Prezesa Sądu Najwyższego, spośród wszystkich sędziów sądu. Uzasadnieniem takich rozwiązań ma być „zagwarantowanie możliwości nieprzerwanego funkcjonowania Sądu Najwyższego i właściwej organizacji jego pracy”. Potencjalną przeszkodą, ponownie, może być art. 183 Konstytucji. Przepis ten wyraźnie nakazuje prezydentowi wybór Pierwszego Prezesa spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne. Ustawa zasadnicza nie przewiduje także możliwości, że to gremium nie będzie w stanie wskazać kandydata.

Czemu tak zbudowana ustawa o Sądzie Najwyższym ma służyć? Najprawdopodobniej chodzi o to, by następnego Pierwszego Prezesa zdążył wybrać Andrzej Duda. Kadencja Małgorzaty Gersdorf kończy się w kwietniu przyszłego roku. W 2020 odbędą się również wybory prezydenckie.

Nowa ustawa o Sądzie Najwyższym poszerza jeszcze bardziej właściwość Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego

Nowelizacja przewiduje także rozszerzenie właściwości Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Izba będzie rozpatrywać także wnioski o zezwolenie na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej, lub tymczasowe aresztowanie, sędziów, asesorów sądowych i prokuratorów. Już teraz Izba Dyscyplinarna ma możliwość uchylania immunitetów sędziowskich. Organ ten został utworzony na mocy zmian w ustawie o Sądzie Najwyższym, wprowadzanych sukcesywnie przez Prawo i Sprawiedliwość. Jako, że jest to nowy organ, akurat tutaj obóz rządzący nie miał większych problemów w jego obsadzeniu po swojej myśli. Siłą rzeczy, dalsze wzmocnienie uprawnień Izby Dyscyplinarnej może budzić pewien niepokój. Chodzi o wciąż trwający konflikt pomiędzy władzą ustawodawczą i wykonawczą a sądowniczą.

Kolejna zmiana ma charakter bardziej techniczny. Projekt nowelizacji doprecyzowuje, że do właściwości Izby Dyscyplinarnej należą sprawy rozpatrywane przez Sąd Najwyższy w związku z odwołaniami od uchwał Krajowej Rady Sądownictwa.

Ósma nowelizacja tego samego, czyli definicja szaleństwa w wykonaniu Prawa i Sprawiedliwości

Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym to nie tylko same zmiany w prawie oraz konflikt polityczny w Polsce. Równie ważny jest europejski kontekst całej sprawy. Z jednej strony, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że projekt zmian zwróci na siebie uwagę instytucji unijnych. To Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej sprawił, że rząd Prawa i Sprawiedliwości musiał się cofnąć w sprawie przenoszenia w stan spoczynku sędziów Sądu Najwyższego, którzy ukończyli 65 lat. Komisja Europejska wszczęła już procedurę kontroli praworządności w Polsce. Kolejna próba osiągnięcia dokładnie tego samego, w bardzo podobny sposób, z pewnością skończy się podobną reakcją Brukseli.

Albertowi Einsteinowi przypisuje się, najprawdopodobniej błędnie, słowa: „szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów”. To chyba najlepsze podsumowanie wysiłków obozu Dobrej Zmiany zmierzających podporządkowania sobie także Sądu Najwyższego w mniej-więcej taki sam sposób, jak do tej pory. Z drugiej strony, trzeba zauważyć, że to Sąd Najwyższy rozpatruje protesty wyborcze i stwierdza ważność wyborów parlamentarnych oraz prezydenckich. Pastwienie się nad samą jakością legislacji w wykonaniu parlamentu VIII kadencji w tej chwili jest już chyba kopaniem leżącego.

Nowa ustawa o Sądzie Najwyższym ma zawierać także przynajmniej jedną faktyczną dobrą zmianę

Na koniec warto wspomnieć o pozytywnych aspektach proponowanych zmian. Potencjalnie niekonstytucyjne propozycje zmian oraz zbytnie rozszerzanie kompetencji Izby Dyscyplinarnej nie oznacza, że projekt nowelizacji nie zawiera takowych wcale. Z całą pewnością wartym pochwały pomysłem jest wprowadzenie obowiązku pisemnego uzasadnienia decyzji prezesa  sądu nakazującej natychmiastowe zwolnienie sędziego. Sama konieczność sporządzenia uzasadnienia nie oznacza ograniczenia prawa do wydania takich decyzji. Trzeba przy tym przyznać, że zwiększa transparentność ich wydawania. Co więcej, tu trzeba przyznać rację wnioskodawcom, niweluje wrażenie zwalniania sędziów z uwagi na solidarność zawodową.