Hasło „4-godzinny dzień pracy” rozpala umysły niektórych. Zwłaszcza osób, które słyszały o książce o tym podobnym tytule („4-godzinny tydzień pracy”) i dały wmówić sobie, że wystarczy dobra organizacja czasu i chęć, by upchnąć wszystkie obowiązki zawodowe w blok o długości czterech godzin. I owszem, czasem jest to możliwe. Ale przestańmy wmawiać sobie, że potrzebne są tylko dobre chęci i samodyscyplina.
4-godzinny dzień pracy: jest możliwy, ale pod pewnymi warunkami
Czy są osoby, które mogą pozwolić sobie na 4-godzinny dzień pracy? Tak, jednak pod pewnymi warunkami. I wbrew pozorom nie są to wcale milionerzy (oni zazwyczaj pracują nawet po kilkanaście godzin na dobę, starając się zabezpieczyć lub pomnożyć swój majątek). Czasem są to osoby, które wychowują samotnie dziecko (i chcą dorobić), studenci, osoby starsze, które chcą zarobić dodatkowe pieniądze do emerytury. To jednak wydaje się w miarę oczywiste – ot, praca na pół etatu. A czy można mieć 4-godzinny dzień pracy i zarabiać tyle, by bez problemu się utrzymać? Albo czy pracodawcy mogą skrócić czas pracy pracowników?
Tutaj zdania są podzielone.
Badania prowadzone przez różne zespoły specjalistów wykazują, że pracownicy na pewno nie są w stanie wydajnie pracować przez 8 godzin na dobę, czyli tyle, ile wynosi wymiar standardowego etatu. Dotyczy to zwłaszcza pracowników umysłowych. Czy wobec tego 4-godzinny dzień pracy nie byłby lepszym rozwiązaniem? Wystarczyłoby przecież, by pracownik wykonał określone zadania szybciej, nie poświęcając czasu na bezmyślne patrzenie się w ekran. W końcu liczy się efekt końcowy.
I znowu – i tak i nie.
4-godzinny dzień pracy: na pewno nie wszystkie firmy mogą sobie na to pozwolić
W niektórych branżach praca ma charakter typowo zadaniowy. Co oznacza, że pracownik ma w danym dniu zrobić np. 5 określonych czynności. Ile mu to zajmie – jego sprawa. Tak jest np. w branży kreatywnej, często w branży IT, czasem w HR, finansach czy administracji. Wszystko zależy od stanowiska i umiejętności pracownika. Jeśli jest w stanie efektywnie pracować, to wtedy 4-godzinny dzień pracy jak najbardziej jest możliwy.
Tyle, że ta sama zasada nie sprawdzi się np. na produkcji, w handlu czy w gastronomii. Pracownicy w 4 godziny nie będą w stanie obsłużyć tylu klientów czy wyprodukować tyle towaru, by pracodawcy opłacało się dalsze prowadzenie biznesu. I z tym trzeba się pogodzić, a nie wmawiać sobie, że „wystarczy tylko chcieć”. Nikt mi nie wmówi, że jeśli pracownik jest w stanie w ciągu godziny wyprodukować np. 2 transformatory, a musi wyprodukować 12 w ciągu dnia, to że jest w stanie tę samą pracę wykonać w 4 godziny. Jest to fizycznie niemożliwe. Mimo, że podobnie jak np. w branży kreatywnej – jest to praca zadaniowa.
Wola pracodawcy
Co do zasady jestem za skróceniem obecnego czasu pracy. Nie trzeba żadnych badań by wiedzieć, że w niektórych branżach pracownik nie jest w stanie pracować efektywnie 8 godzin (nawet niecałych, jeśli uwzględnimy przerwy). A taka sytuacja generuje u pracowników frustrację, co potem przekłada się na jakość ich pracy i spadek zaangażowania. Nie jest też tajemnicą, że pracownicy tracą czas w pracy na czynności, które zupełnie nie są z nią związane.
Niektóre firmy w Polsce już sprawdzają, czy skrócony czas pracy wpływa na osiągane wyniki. Zazwyczaj pracownicy krócej wykonują obowiązki służbowe 1 lub 2 dni w tygodniu. Nie jest jednak wykluczone, że wkrótce – przynajmniej w niektórych branżach – skrócenie czasu pracy np. do 6 czy 7 godzin dziennie będzie standardem. I na ten moment to właśnie wydaje się najrozsądniejsze. Aby to było możliwe, konieczna jest jednak wola pracodawców, chęć zmian i dostrzeżenie obecnych problemów. I zrozumienie ze strony pracowników, że mimo wszystko 4-godzinny dzień pracy wprawdzie jest możliwy, ale tak naprawdę – niezwykle rzadko.