Prywatna opieka medyczna to jeden z najbardziej atrakcyjnych benefitów pozapłacowych. Korzysta z niej już 4,3 miliona Polaków. Abonament na opiekę medyczną wydaje się korzystny na tle kulejącego systemu opieki zdrowotnej; dzięki niemu zazwyczaj dostaniemy się do lekarza specjalisty nawet w ciągu kilku dni. Zazwyczaj, bo liczba chętnych z roku na rok rośnie, co obnaża wady tego rozwiązania. Wystawiony rachunek także może zszokować, bo wykupiony pakiet to nie medyczne eldorado.
Ochrona zdrowia wymaga uzdrowienia. Lekarstwem ma być abonament na opiekę medyczną
Wyobraźmy sobie taką sytuację – dostaliśmy skierowanie na kolonoskopię i gastroskopię, prywatny ubezpieczyciel wycenił takie badania łącznie na kwotę 500 zł. Po wykonanej usłudze okazuje się jednak, że rachunek wynosi 1500 zł. Dlaczego? Bo lekarz pobrał wycinki do dalszej diagnostyki. Jeśli mieliśmy szczęście, to wiemy o dodatkowych kosztach przed wykonaniem badania. Jeśli pecha, to dopiero przy wyjściu. Niektóre regulaminy sieciówek medycznych zawierają takie informacje — badanie kosztuje tyle i tyle, ale ostateczna kwota zostanie podana na wizycie. Wyższy cel, jakim jest ratowanie zdrowia, nie oznacza, że usługodawca nie chce zarobić. Wręcz przeciwnie, to nadal jest po prostu biznes.
W najtańszym wariancie prywatnego ubezpieczenia możemy na przykład skorzystać z konsultacji w celu doboru szkieł kontaktowych. Ale za badanie wzroku pod soczewki kontaktowe musimy już dodatkowo zapłacić. I to cenę rynkową, bez żadnych zniżek.
Czy warto wykupić program premium? W nim mamy np. wizyty domowe i różnej maści specjaliści, niższe koszty usług. Problem polega na tym, że taki abonament i tak nie obejmuje np. leczenia raka. Lek wydłużający życie w terapii nowotworowej i podtrzymujący remisję kosztuje 27 tysięcy. I to na 28 dni. Pakiet premium obejmuje też na przykład prowadzenie ciąży, ale pod warunkiem, że nie jest ona zagrożona. A jeśli po porodzie dziecku będzie trzeba zapewnić opiekę neonatologiczną, to możliwe będzie to tylko w szpitalu państwowym.
Na brak lekarzy nie pomoże nawet pakiet VIP. Potrzeb coraz więcej, a kołderka krótka
Pracodawcy lubią podkreślać w ofertach pracy, że pakiet medyczny jest atrakcyjnym benefitem pozapłacowym. Ilu z nich interesuje się jakością usług? Niewielu, ważne, aby cena za polisę była jak najniższa. Pracownicy czują się bezpiecznie, choć najczęściej nie czytają, co dokładnie wchodzi w skład pakietu. W najniższym wariancie zapewne nawet nie wyrwą chorego zęba. Prywatna opieka medyczna zaczyna borykać się z takimi samymi problemami, jakie ma NFZ. Im więcej klientów, tym trudniej umówić się do lekarza. Próba zapisania się do dermatologa spełza na niczym, bo w ciągu 30 dni nie ma ani jednego wolnego terminu. Wiele zależy od miasta, ale na pogorszenie sytuacji narzeka coraz więcej użytkowników. Polska się starzeje, przybywa osób, które potrzebują leczenia, a lekarzy brakuje. I nadal będzie ich brakować nawet w kolejnych 10 latach.
Prywatna opieka medyczna to młodsza siostra tej publicznej
Z prywatnej opieki medycznej korzystają głównie osoby młode. Od kilku lat nie były w publicznej przychodni czy szpitalu, więc nie chcą płacić składki – „mnie stać na pakiet, a wy czekajcie w 5-letnich kolejkach do operacji”, „jak zdarzy się wypadek, to wtedy zapłacę za operację”. Zapłacą i tak, bo większość programów, nawet tych najwyższych, nie ma w cenie operacji. W najlepszym przypadku dostaną zniżkę na chirurgiczne złożenie łokcia. Na ten moment w Polsce (i Europie) w kwestii ochrony zdrowia funkcjonuje solidaryzm społeczny. Dzisiaj nie korzystasz, ale robi to ktoś z rodziny — ojciec, babcia, siostra. A ta potrzeba przyjdzie prędzej czy później do każdego. Czy jeśli ubezpieczenie medyczne byłoby wyborem, to na pewno każdy Polak byłby skłonny za nie zapłacić?