Alkohol sprzedajemy tylko zaszczepionym. Rządowy ekspert „za” pomysłem

Zakupy Zdrowie Dołącz do dyskusji (229)
Alkohol sprzedajemy tylko zaszczepionym. Rządowy ekspert „za” pomysłem

Alkohol tylko dla zaszczepionych? Taki postulat jest realny, a prof. Andrzej Horban wskazuje, że „mogłoby to przynieść pewien efekt”. Ja się z tym generalnie zgadzam, choć oczywiście pomysł – wprawdzie realizowany w niektórych krajach – nie jest w żaden sposób prawdopodobny w Polsce.

Alkohol tylko dla zaszczepionych

Wyobrażacie sobie, że wchodząc do pubu albo sklepu widzicie przed sobą tabliczkę „alkohol tylko dla zaszczepionych”? Nie? Ja też nie. Nie znam także nikogo, kto stwierdziłby, że w Polsce taka restrykcja byłaby chociaż „testowo” przez przedstawiciela resortu zdrowia w jednym wywiadów wskazana jako możliwa do wdrożenia. Niezależnie od lokalnych uwarunkowań, takie obostrzenie funkcjonuje na przykład w Kanadzie. Więc się da.

O sprawie pisze internetowy serwis „Radia ZET”. W tekście czytamy, że Kanadyjska idea mogłaby w sumie zostać wtłoczona do rodzimego systemu obostrzeń. W „WP Newsroom” zapytano o tę kwestię profesora Andrzeja Horbana, który słynie z, powiedzmy, charakterystycznych wypowiedzi związanych z szeroko pojętą epidemią koronawirusa i ten uznał, że:

To mogłoby w Polce przynieść pewien efekt. Tylko, że na Podlasiu znają sposoby, jak ominąć tego typu zakazy.

Czy faktycznie mogłoby to przynieść pewien efekt? Trudno się z tym nie zgodzić. W niektórych krajach już wcześniej, jeszcze przed opracowaniem bezpiecznej szczepionki, restrykcje związane z alkoholem funkcjonowały i miały wiele sensu.

Spożywanie alkoholu sprzyja bowiem zanikaniu dystansu społecznego. Oczywiście tego rodzaju restrykcje w kontekście osób niezaszczepionych miałyby – jako nadrzędny – inny cel, którym byłoby de facto przymuszenie do przyjęcia medykamentu.

Atak na alkohol, to atak na…

Alkohol, choć wyjątkowo szkodliwy nawet na tle innych narkotyk, stanowi dosyć ważny element rodzimej kultury. Według danych WHO jesteśmy znacznie powyżej europejskiej średniej spożycia i choć sam rozkład spożycia na konkretne postacie alkoholu (piwo, wino, wódka, inne alkohole, drinki) ewoluuje, to w sumie pijemy coraz więcej. Ponadto alkohol ściśle i nierozerwalnie wiąże się z celebrowaniem wielu uroczystości, ale przecież stanowi często nieodłączny element integracji.

Prohibicja historycznie nie do końca zgodnie z oczekiwaniami władz jest przyjmowana przez społeczeństwo, szczególnie takie, w którym alkohol ma ugruntowaną pozycję. Mimo wszystko alkohol tylko dla zaszczepionych, jako restrykcja, byłaby zabiegiem, który – w sposób bardziej legalny niż sam przymus – mógłby dać lepszy efekt, niż cokolwiek innego.

Jeżeli kupno alkoholu w jakiejkolwiek postaci wymagałoby przedstawienia w sklepie odpowiedniego certyfikatu, to z pewnością dla wielu osób stanowiłoby to konieczność. Bo tutaj pojawia się problem. Według „WHO” problem z alkoholem może mieć co najmniej 2,5 miliona Polaków. Jeżeli posługiwanie się tego rodzaju obostrzeniami sprowadzałoby się do szantażowania choćby jednego alkoholika, to jest to konstrukcja nieludzka.

Uzależnianie sprzedaży alkoholu od faktu zaszczepienia może mieć więc sens jedynie w krajach, w których nie jest to produkt o tak ugruntowanej pozycji. Inaczej stanowić może szantaż.