Osoby, które korzystają z antykoncepcji, częściej zachodzą w ciążę – takie jest zdanie jednej z ekspertek. I nie jest to ekspertka altmedu czy płaskoziemca wierzący głęboko w teorie spiskowe (chociaż tego do końca nie wiadomo), ale – ekspertki Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Antykoncepcja częściej prowadzi do… ciąży
Urszula Dudziak, ekspertka Ministerstwa Edukacji Narodowej (warto to podkreślić), udzieliła tygodnikowi „Do Rzeczy” interesującego wywiadu. Jak się okazało, rozmowa z dziennikarzem ujawniła przy okazji jej stosunek do antykoncepcji. I nie chodzi wcale o to, czy ekspertka jest zwolenniczką jej stosowania czy też nie – jej wnioski znacznie wykraczają poza tę kwestię.
Okazuje się na przykład, że zdaniem Urszuli Dudziak antykoncepcja właściwie… prowadzi do ciąży. Kobieta twierdzi, że osoby stosujące antykoncepcję częściej zachodzą w ciążę niż te, które „nie były narażone na taką edukację”. Jakby tego było mało, uważa również, że takie osoby częściej decydują się na pozbawienie dzieci życia. Ekspertka MEN przekonuje także, że „propagatorzy środków antykoncepcyjnych” starali się przekonać wszystkich, że stosowanie antykoncepcji zapobiegnie przerywaniu ciąży. Jej zdaniem jest wręcz odwrotnie.
Informowanie uczniów o tym, jak założyć „prawidłową” rodzinę
Urszula Dudziak odnosi się również do tego, jak jej zdaniem dzieci powinny być informowane w szkole o tym, co „sprzyja realizowaniu założeń prawidłowej rodziny”. Twierdzi też, że nie powinno się uczyć młodych ludzi, by nosili przy sobie prezerwatywy – jej zdaniem nie jest to wzór odpowiedzialnego zachowania. Dlaczego? Według niej to aprobowanie niemoralnych zachowań przy jednoczesnej zachęcie do wyeliminowania konsekwencji, do których to zachowanie może prowadzić. Można zatem właściwie wyciągnąć wniosek, że zdaniem ekspertki MEN uprawianie seksu (albo seksu, którego celem nie jest powiększenie rodziny) jest po prostu niemoralne.
Dla wielu rodziców uczniów interesujące może być to, że Urszula Dudziak jest kierowniczką zespołu odpowiedzialnego za przygotowanie programu przedmiotu „wychowanie do życia w rodzinie”. Zwraca uwagę też fakt, że ekspertka MEN habilitowała się na kierunku „teologia pastoralna”. Jej wywiady, wykształcenie i prace naukowe jednoznacznie wskazują na postawę głęboko przesiąkniętą naukami teologicznymi. Pytanie brzmi – czy taka osoba powinna odpowiadać za to, jak realizowany jest przedmiot, który powinien być oderwany od jakichkolwiek ideologicznych rozważań? Niestety, wszystko wskazuje na to, że właśnie w tę stronę chce iść MEN – zaledwie wczoraj pisałam o tym, że ministerstwo chce wiedzieć, czy uczniowie uczęszczają na nabożeństwa (sugerując szkołom wykorzystanie specjalnych ankiet).