Skoro aptekę musi prowadzić aptekarz, to może deweloper powinien być budowlańcem a polityk prawnikiem

Państwo Zdrowie Dołącz do dyskusji
Skoro aptekę musi prowadzić aptekarz, to może deweloper powinien być budowlańcem a polityk prawnikiem

Obowiązujące przepisy prawa farmaceutycznego wymuszają na posiadaczach aptek posiadanie prawa do wykonywania zawodu aptekarza. Skoro są takim sukcesem, to może czas rozszerzyć tę zasadę o inne zawody. Być może budownictwem powinni zajmować się tylko murarze, polityką wyłącznie prawnicy, a kluby sportowe powinny należeć wyłącznie do aktywnych sportowców? No chyba że „Apteka dla aptekarza” służyła mniej wzniosłym intencjom niż troska o zdrowie Polaków.

Polska nie stałaby się niestety lepszym państwem, gdyby udział w tworzeniu prawa mieli wyłącznie prawnicy

Od kilku lat obowiązuje w Polsce nowelizacja ustawy prawo farmaceutyczne, którą szerzej znamy pod nazwą „Apteka dla aptekarza”. Wszystko przez wprowadzoną zasadę, w myśl której właścicielem nowych aptek może być wyłącznie farmaceuta z uprawnieniami do wykonywania zawodu.

Na pierwszy rzut oka takie rozwiązanie ma sens. W końcu nie bez powodu państwo bardzo ściśle reglamentuje rynek leków. Chodzi o zdrowie i życie pacjentów, więc daleko posunięta ostrożność wydaje się uzasadniona. Problem w tym, że czym innym jest wykonywanie zawodu farmaceuty, a czym innym prowadzenie działalności gospodarczej. Kto jak kto, ale politycy powinni wiedzieć o tym najlepiej.

Załóżmy na chwilę, że Apteka dla aptekarza to prawdziwy sukces i przejaw legislacyjnego geniuszu. W takiej sytuacji warto byłoby rozszerzyć tę zasadę także o inne zawody. Pierwszą ofiarą padliby politycy. W końcu prawo powinni tworzyć wyłącznie ci, którzy się na tym rzeczywiście znają. Posłem, senatorem czy ministrem powinni zostawać wyłącznie prawnicy posiadający prawo do wykonywania któregoś z zawodów prawniczych.

Możemy też pójść o krok dalej. Niech administracją szpitali zarządzają lekarze, niech zawód dewelopera i pośrednika nieruchomości będzie ograniczony do budowlańców. Fabryki ze zautomatyzowaną linią produkcyjną na wszelki wypadek niech należą wyłącznie do absolwentów automatyki i robotyki. Przykłady można by mnożyć, ale chyba wszyscy dostrzegamy absurd całej sprawy. Doświadczenie ostatniej dekady uczy, iż politycy-prawnicy w żadnym wypadku nie dają rękojmi jakości tworzenia i stosowania prawa na akceptowalnym poziomie.

Należałoby się więc zastanowić, czy Apteka dla aptekarza nie ma przypadkiem jakichś celów, które uzasadniałyby tak daleko posunięte forsowanie interesów jednej grupy zawodowej. Warto dodać: wbrew duchowi art. 22 Konstytucji gwarantującego nam wolność gospodarczą.

Dlaczego Apteka dla aptekarza została tak naprawdę uchwalona? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze

Tak się składa, że bardzo szybko możemy doszukać się niecnych intencji po stronie ustawodawcy. Apteka dla aptekarza została stosunkowo niedawno uszczelniona. Celem kolejnej nowelizacji stało się upewnienie, że aby na pewno na polskim rynku nie pojawią się jakieś nowe sieci apteczne. Z tego powodu ograniczono także nie-aptekarzom oraz aptekarzom prowadzącym już 4 apteki możliwość przejmowania takich punktów. Dlaczego miałoby to stanowić problem? Odpowiedź na to pytanie przyniósł nam Związek Aptekarzy Pracodawców Polskich Aptek.

Jak we wrześniu zeszłego roku podawał portal Prawo.pl, aptekarska korporacja rozpływała się w zachwytach nad nowelizacją. Przekonywała, że jest to działanie na korzyść budżetu państwa, bo indywidualne apteki  odprowadzają 2,5 razy więcej podatku niż apteki sieciowe. To odpowiednio 715 mln zł i 280 mln zł. Przy czym apteki sieciowe to dziś 70 proc. rynku a te indywidualne zaledwie 30 proc. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

Nie od dzisiaj wiadomo, że duże podmioty sprawniej radzą sobie z optymalizacją podatkową oraz opłaceniem sobie wsparcia prawnego w walce z niekorzystnymi interpretacjami organów podatkowych. Ot, ekonomia skali wraz z bonusem za daleko posuniętą profesjonalizację działalności. Zyskuje budżet państwa i „swoi” aptekarze, tracą przedsiębiorcy oraz pacjenci.

Jakby tego było mało, ograniczenia wprowadzone przez ustawodawcę mają fatalny wpływ na dostępność obywateli do leków. Apteki w Polsce znikają niczym małe osiedlowe sklepiki po wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę. Według danych Rzeczpospolitej w ciągu 5 ostatnich lat zamknięto ponad 2 tysiące aptek.

Tak naprawdę prowadzenie nawet wyspecjalizowanej działalności gospodarczej nie wymaga od kadry zarządzającej uprawnień do wykonywania obowiązków mimo wszystko szeregowych pracowników. Na swój sposób nawet rozumiem chęć uczynienia z zawodu farmaceuty czegoś więcej niż sprzedawcy leków. Trudno jednak bronić obowiązywanie restrykcyjnych przepisów, które służą wyłącznie interesom wąskiej grupy zawodowej oraz ściągnięciu z rynku jak najwyższych podatków. Nie ma się co oszukiwać: Apteka dla aptekarza powinna zostać uchylona tak szybko, jak to tylko możliwe.