Wszystkich Świętych i Zaduszki to dobry moment na rozmowę o tym, że czas wreszcie skończyć z tym cmentarnym paździerzem

Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (816)
Wszystkich Świętych i Zaduszki to dobry moment na rozmowę o tym, że czas wreszcie skończyć z tym cmentarnym paździerzem

Tyle gorzkich słów pada zawsze w tym okresie pod adresem Halloween, a może czas w końcu porozmawiać o tym jakim paździerzem uczyniliśmy Wszystkich Świętych? 

Wojna z Halloween wydaje mi się na swój specyficzny sposób pozbawiona logiki. Oba wydarzenia ze sobą nie rywalizują, a wręcz momentami wydają się być ze sobą kompatybilne. Halloween to nie święto, podobnie jak świętem nie jest Sylwester. To okazja: do zabawy, żartów, przebieranek dla miłośników horrorów i innych strasznych opowieści.

Wszystkich Świętych to z kolei uroczystość o charakterze kościelnym, którą kalendarzowo obchodzimy kolejnego dnia. Oba zwyczaje absolutnie nie są stosowane wymiennie, tak jak wspomniany już Sylwester (31.12) nie rywalizuje z Świętej Bożej Rodzicielki Maryi (01.01). Nie rywalizują ze sobą, ani nie odbierają sobie zaangażowanych uczestników. Wojna z Halloween jest nieracjonalna, a już zwłaszcza po roku 1955, gdy Pius XII zrezygnował z obchodów Wigilii Wszystkich Świętych.

Kultura cmentarnego paździerzu

Zupełnie w oderwaniu od Halloween warto natomiast przy okazji pierwszego dnia listopada porozmawiać o tym jak świętujemy Wszystkich Świętych. I generalnie – jak wyglądają polskie cmentarze.

Z moich prywatnych obserwacji, których być może nie podzielicie, wynika, że nikt nie lubi Wszystkich Świętych. Dzień, a w zasadzie dwa dni, w których powinniśmy oddać się zadumie, oddaniu hołdu i pamięci wobec zmarłych bliskich nam ludzi, zamienia się w festyn nerwowego sprzątania grobów, kupowania paskudnych wiąch kwiatów, odrażających wieńców i zniczy odmienionych przez wszystkie możliwe przypadki słowa „kicz”.

Zerkam na twarze ludzi, którzy nie są wzruszeni patrząc na groby. Tam nie ma żadnego wzniosłego uczucia. Ich twarze pokrywa irytacja w związku z koniecznością wysłuchiwania w mrozie, deszczu, cmentarnej mszy, na dodatek zwykle jednej z najbardziej pozbawionych polotu w cyklu roku, za to niemiłosiernie długiej. Przepychanie w tłumie, bieganie po dodatkowe bukiety, unikanie dalekiej rodziny i nerwowe przestawianie zniczów tak, by ustawić je w idealnej kombinacji, jak gdyby z kolekcji butów Jolanty Rutowicz nagle miało się dać ułożyć przy odpowiedniej kreatywności jedną, pełnoprawną Kate Middleton.

Budki przerzucają się we wciskaniu kwiatów, lampionów, obwarzanków, pańskiej skórki i kolorowych baloników, gdyż jak powszechnie wiadomo Halloween jest świętem komercji. Stragany przy aprobacie społecznej wystawiają jednakże obwarzanki zadumy.

Nie ma w tym czci i nie ma pamięci

Widuję czasem ludzi na cmentarzach w czerwcu, skupionych przy grobach bliskich. To jest prawdziwy dzień zaduszny, a nie to, co się wyprawia na początku listopada.

Jeszcze nigdy nie widziałem, by ktoś oddał komuś hołd stojąc z podirytowaną miną przy grobie, hurtem odpalając znicze ustawione w serduszka i irytując się na zapalniczkę. Nawet jeśli ktoś przychodzi dziś na cmentarz z najczystszymi intencjami, to szybko udziela mu się atmosfera i realia narzucone przez otoczenie.

Może czas pomyśleć o nowej kulturze cmentarnej w Polsce

W przededniu trzeciej dekady XXI wieku być może warto zastanowić się nad drogą ewolucji kultury cmentarnej w Polsce, skoro ta obecna i tak nie sprawia nam przyjemności. Można to wszystko zrobić z rozsądkiem, klasą i po chrześcijańsku. Rozczaruję więc czytelników, którzy spodziewali się wywodu rodem z kart Krytyki Politycznej o tym, że cmentarze są za mało ekologiczne, pozbawione możliwości wyboru grobini zamiast grobu i zupełnie niewrażliwe na problematykę wstecznej transpłciowości społecznej w ujęciu sportowym i gender.

Świat nie dzieli się jednak tylko na zaściankowy konserwatyzm i bezrefleksyjną postępowość lewicy. Współczesne cmentarze nam nie służą. Nie nawołuję do rewolucji, bo sprawa jest drażliwa, a problem w dużej mierze dotyczy uczuć osób starszych, ale powolutku powinniśmy oglądać się w kierunku ewolucji narodowego gustu.

Pewnie rewolucją byłoby przeniesienie obchodów Wszystkich Świętych w okolice Wielkiejnocy, choć moim zdaniem byłaby w tym wszystkim pewna ideologiczna konsekwencja. Przemawiałyby za tym tez względy praktyczne, takie jak budzącą się do życia natura, ciepło i lepsza pogoda. Tu jednak Polacy mają niewielkie pole manewru, trudno będzie tutaj przemówić do Watykanu, a też nie sposób oczekiwać empatycznego zrozumienia problemu na przykład od Meksyku.

Kończy nam się miejsce na cmentarzach, na dodatek Polacy coraz częściej są kremowani. Być może to dobry moment by skończyć z cmentarnymi gargamelami w postaci wielkich nagrobków o zastanawiającym kształcie, zajmującym nieproporcjonalnie więcej powierzchni, niż trzeba. W konsekwencji powierzchni zasypywanej wieńcami i donicami, które być może przynoszą chlubę rocznemu sprawozdaniu finansowemu pobliskiej kwiaciarni, ale na pewno nie zmarłym o elementarnym wyczuciu estetyki. Bukiet świeżych kwiatów w wazonie i pojedynczy znicz wyglądałby o wiele lepiej, taniej, nie odstając zarazem od norm kulturowych.

Zdecydowana większość cmentarzy w naszym kraju jest trwałe powiązana z wierzeniami chrześcijańskimi. A więc wyrażającymi ziemskie zasmucenie z racji straty bliskich, a jednocześnie radość z ich szans na życie wieczne. Tego też dziś na polskim, cierpiętniczym, stojącym w korkach, wkurzonym, co roku kosztującym setki złotych cmentarzu nie dostrzegam.

Czas na rozmowę o zmianie, nowe trendy w branży pogrzebowej, czas na odejście od cmentarnego paździerza. Ku rozsądkowi, ale też ku godnej pamięci o zmarłych.

Czytaj też: