Black Friday nawet w Polsce zaczyna być odmieniany przed wszystkie przypadki – nie tylko jako Czarny Piątek. Okazuje się jednak, że są sieci handlowe, które boją się używać tej nazwy. Wszystko dlatego, że ponoć ktoś ją zastrzegł w Hong Kongu.
Choć ani w Polsce, ani w Unii nazwa „Black Friday” oficjalnie nie jest zakazana pod względem reklamowym, to i tak sporo firm uznaje, że lepiej dmuchać na zimne i używać innej nazwy na szalone piątkowe rabaty. Jedni rozszerzają promocje na sobotę i niedzielę i nazywają wszystko „Black Weekend”. Inni wolą ograniczyć się do piątku i sprawę rozwiązać inaczej.
I tak na przykład nazwę „Black Price Day” można zobaczyć w wielu sklepach i galeriach handlowych – na przykład na Śląsku, w Trójmieście, Krakowie czy Poznaniu. Są i handlowcy, którzy po prostu tłumaczą nazwę na polski – choć też niekoniecznie z obaw o łamanie zastrzeżonej gdzieś na innym kontynencie nazwy.
Czarny Piątek zamiast Black Friday
Czy jednak naprawdę trzeba się obawiać, że wykorzystywanie nazwy „Black Friday” może być nielegalne? Zapytaliśmy o to prawnika, specjalizującego się w prawie autorskim i znakach towarowych.
– Każdy znak towarowy jest chroniony na określonym terytorium. Jeżeli jakiś podmiot posiada prawa wyłączne do danego znaku towarowego w Hong Kongu, to nie oznacza, że posiada je również w innych krajach. I odwrotnie, ochrona w Polsce lub UE nic nie oznacza w innych krajach – tłumaczy mecenas Tomasz Mielke.
Czy jednak łatwo da się to sprawdzić? Mecenas mówi, że owszem.
– To czy, dany znak jest chroniony na danym terytorium, można na szczęście łatwo sprawdzić na stronach Polskiego Urzędu Patentowego, ale także na stronach EUIPO (dawniej OHIM) w Alicante w Hiszpanii. Większość krajów darmowe wyszukiwarki czy bazy znaków towarowych na stronach swoich urzędów patentowych w języku angielskim – dodaje Mielke.
Sprawdziliśmy. Chociaż i w Warszawie, i w Alicante, są zastrzeżone nazwy „Black Friday„, ale żadna nie dotyczy celów reklamowych. Skąd więc obawy niektórych sieci handlowych? Być może z ich globalnego charakteru. W końcu gdy jakaś firma ma oddziały na całym świecie, to nawet użycie znaku zastrzeżonego gdzieś w dalekiej Azji może spowodować dla niej niemałe problemy.