To raczej powszechnie znana sytuacja. Przyjeżdża kurier, podsuwa nam pod nos umowę, którą mamy podpisać, a następnie wsiada z powrotem do samochodu, by móc pojechać do następnych klientów. Najczęściej kurier się spieszy i stara się niewerbalnie (chociaż czasem i werbalnie) dać nam do zrozumienia, że mamy się streścić. Okazuje się, że nie zawsze jest to forma nacisku. Nie wtedy, gdy wcześniej mieliśmy czas na zapoznanie się z umową.
Czas na zapoznanie się z umową
Wszystko zależy od tego, czy konsument może zapoznać się z umową przed jej podpisaniem, czy też został takiej możliwości pozbawiony. Jeśli klient miał możliwość przeczytania umowy w Internecie lub jeśli mógł poznać jej treść telefonicznie, to…tyle powinno mu wystarczyć. Tak można podsumować opinię rzecznika Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Rzecznik wydał ją w związku ze sporem między Orange Polska a prezesem UOKiK. TSUE będzie orzekać w tej sprawie, bo Sąd Najwyższy miał wątpliwości i skierował się do Trybunału.
Wszystko zaczęło się jeszcze w 2010 r. UOKiK stwierdził, że Orange Polska dopuściło się agresywnej praktyki rynkowej. Operator wysyłał kurierów z umową, a klienci, którzy wcześniej (najczęściej podczas rozmowy z konsultantem) zgodzili się na podpisanie umowy, mieli ją w ten sposób tylko paragrafować. UOKiK zwrócił uwagę na czas na zapoznanie się z umową. Prezes Urzędu stwierdził, że operator uniemożliwił konsumentom właściwe zapoznanie się z umową. Zwłaszcza, że kurierzy zawsze spieszyli się i chcieli wymóc na odwiedzanych osobach jak najszybszy podpis. Okazało się jednak, że sprawa wcale nie jest taka prosta, a Sąd Apelacyjny w Warszawie wyraził odmienne zdanie niż prezes UOKiK i Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Sprawa trafiła w końcu na wokandę Sądu Najwyższego, a stamtąd – ze względu na wątpliwości – do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Pośpiechu kuriera nie można traktować jako przejawu agresywnej praktyki rynkowej
TSUE dopiero zajmie się sprawą, ale swoją opinię wydał już rzecznik Trybunału. Jego zdaniem kluczowe jest, by osoba podpisująca umowę miała wcześniej czas na zapoznanie się z podpisywaną umową. Równie dobrze może jednak zapoznać się z nią przez Internet lub telefon (jeśli ma oczywiście taką możliwość). Czyli jeśli treść umowy została przesłana konsumentowi na adres e-mail, ten miał czas na zapoznanie się z umową, to nie ma powodu, by potem pośpiech kuriera traktować jako formę nacisku. Inni eksperci przychylają się do tej opinii; np. redaktor naczelna „Lege Artis” uważa, że w takim przypadku wizyta kuriera to wyłącznie czynność techniczna.
Warto jednocześnie pamiętać, że osoba, która zawarła umowę na odległość ma prawo odstąpić od umowy w ciągu 14 dni od jej zawarcia.