Rząd, służby i opozycja nie mogą się zdecydować: uspokajać przed koronawirusem czy straszyć epidemią. Czy bać się koronawirusa?

Zdrowie Dołącz do dyskusji (204)
Rząd, służby i opozycja nie mogą się zdecydować: uspokajać przed koronawirusem czy straszyć epidemią. Czy bać się koronawirusa?

Chyba nikt nie ma już wątpliwości, że kwestią najbliższych dni jest pojawienie się pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce. I nie powinno być to powodem do paniki. Czy bać się koronawirusa? Nie. Ale warto podchodzić do tej sprawy z rozwagą i spokojem. A tych przymiotów ostatnio czasami brakuje i polskim politykom (rządzącym i opozycyjnym), a czasem też służbom.

Czy bać się koronawirusa?

Zaczęło się w poniedziałek rano od informacji o rosnącym bardzo szybko ognisku w północnych Włoszech. Już tego samego dnia po południu do narodu przemówił polski premier Mateusz Morawiecki. „Dla wszystkich Polaków wracających z zagranicy: wakacji, misji dyplomatycznych czy gospodarczych, czy po prostu od znajomych, przygotowaliśmy komunikaty SMS-owe. Dla osób, które wracają samolotami z różnych podróży zagranicznych, mamy dodatkowe badania temperatury, również polskie linie lotnicze wyposażają się w termometry po to, by ten element diagnostyki móc bardzo szybko wykorzystać”, powiedział premier. Nieoficjalnie mówi się, że słowa o termometrach zaskoczyły przedstawicieli służb sanitarnych, którzy podczas wcześniejszej telekonferencji żadnych takich dyspozycji nie usłyszeli.

I co się stało? Nic. Do Gdańska o 00:15 w nocy z poniedziałku na wtorek przyleciał wypełniony pasażerami samolot tanich linii lotniczych z Bergamo. Nikt nie badał temperatury, wszyscy rozjechali się do domów. Lotnisko tłumaczyło, że co prawda parę termometrów miało, ale bez dyspozycji sanepidu nie mogło ich użyć. Sanepid dyspozycje wydał dopiero we wtorek o 11:00 i zapowiedział, że wyśle ludzi do pomocy. Ale nieprzebadani pasażerowie pojechali już do domów, do rodzin i do pracy.

I oczywiście powiedzmy sobie to szczerze: badanie temperatury powracających pasażerów to jednak trochę pic na wodę, fotomontaż. Po pierwsze po lądowaniu i związanymi z nimi zmianami ciśnienia może być ona inna niż w rzeczywistości. Po drugie pasażer może być nosicielem wirusa, który jeszcze nie daje objawów. Po trzecie wreszcie – i tak mnóstwo ludzi podróżuje z Włoch do Polski innymi środkami lokomocji, w których takiego przesiewu już nie ma. Kontrola temperatury ma więc stworzyć po prostu poczucie bezpieczeństwa, ale sama w sobie niebezpieczeństwa nie ma szans wyeliminować. Dobrze, że jest, ale jeśli już ją wprowadzono, to nie powinny mieć miejsca takie sytuacje jak na lotnisku w Gdańsku.

500 złotych za badanie

We wtorek sporego zamieszania narobiła też informacja kolportowana przez polityków opozycji. Chodziło o wycenę badania na obecność koronawirusa, jaką wykonał sobie Wojewódzki Szpital Zakaźny w Warszawie. Za takie badanie placówka zażyczyła sobie od każdego pacjenta… 500 złotych.

fot. Twitter Robert Biedroń
fot. Twitter Robert Biedroń

No tak, tylko że chodzi o badanie dostępne dla ludzi, którzy nie zdradzają żadnych symptomów koronawirusa. Pacjenci mający jakiekolwiek objawy mogą liczyć na takie samo badanie za darmo. Ale w ustach opozycji już pojawiło się szydercze „500+”, a wraz z nim mnóstwo oskarżeń wobec rządu. Z tym że chyba zapomnieli że szpital zakaźny, który zrobił taką wycenę usługi jest zarządzany przez… władze województwa mazowieckiego. Czyli koalicję PO-PSL.

Kogo słuchać i komu ufać

Od początku tematu koronawirusa najsensowniej i najspokojniej mówią o nim ludzie z Głównego Inspektoratu Sanitarnego, a także naukowcy. Zwracają uwagę, że nowy wirus jest mniej więcej tak samo zabójczy jak grypa. Może więc on zagrażać przede wszystkim osobom w nieco starszym wieku i posiadającym słabszy system odpornościowy. Szef GIS Jarosław Pinkas na każdym kroku podkreśla, że zdecydowana większość przypadków zachorowań kończy się wyzdrowieniem i nie ma gwałtownego przebiegu. Przykładem jest koronawirus w Chinach, gdzie służby właśnie ogłosiły, że są już po apogeum epidemii.

Chłodną głowę zachowuje też minister zdrowia. Łukasz Szumowski już dwa tygodnie temu ze stoickim spokojem przekonywał, że koronawirus do Polski prędzej czy później dotrze i nic strasznego w związku z tym się nie stanie. Szumowski apeluje by nie korzystać bez powodu z opisywanych wyżej „badań za 500 zł”, bo w ten sposób zużywa się testy i może ich zabraknąć dla naprawdę potrzebujących. A jak się przed koronawirusem ochronić? Najlepiej zdrowym rozsądkiem. Myć często ręce, to przede wszystkim. Unikać większych skupisk ludzi. A kiedy wirus będzie już w Polsce, to korzystać ile się da z możliwości pracy zdalnej. I jakoś to będzie. Osobiście mam poczucie, że nasza cywilizacja może upaść przez wiele  czynników, ale żadnym z nich niemal na pewno nie będzie koronawirus.