Polska polityka historyczna wymaga stanowczej reakcji na wszelkie próby przypisywania naszemu krajowi odpowiedzialności za niemieckie zbrodnie. Tym razem jednak zareagować postanowił sam premier. Mateusz Morawiecki pisze list do Netflixa. Wszystko przez użycie w serialu współczesnej mapy.
Polska racja stanu zagrożona przez mapę w amerykańskim serialu?
Netflix wyprodukował serial historyczny „Iwan Groźny z Treblinki” (oryginalny tytuł: „The Devil Next Door”, „diabeł z sąsiedztwa”). Wątpliwym bohaterem produkcji jest Iwan Demianiuk. Ten w trakcie II Wojny Światowej był strażnikiem w kilku obozach koncentracyjnych. Przypisuje się mu szczególne okrucieństwo i udział w zamordowaniu przeszło dwudziestu tysięcy ludzi. Co ciekawe, został postawiony miedzy innymi przed izraelskim sądem. Demianiuka pierwotnie skazano na śmierć, lecz w procesie rewizyjnym został uniewinniony. Zmarł w 2012 r. w bawarskim domu opieki.
Co w serialu sprawiło, że polska racja stanu została zagrożona? I to tak, że aż sam Mateusz Morawiecki pisze list do szefa Netflixa? Otóż użyto w nim mapy do pokazania widzom, gdzie znajdowały się obozy, w których pracował Demianiuk. Oraz takich miejsc, jak chociażby Auschwitz. Problem w tym, że w tym celu użyto współczesnych granic. Prawie wszystkie obozy zagłady i obozy koncentracyjne w takim wypadku znajdują się w granicach naszego państwa.
Nie powinno nikogo dziwić, że Polaków irytują insynuację związków całego narodu z niemieckimi zbrodniami
II Wojna Światowa była największą katastrofą dla Polski w całym XX wieku. Zginęły miliony obywateli naszego państwa, w tym wielu narodowości żydowskiej. Kraj został zdewastowany w trakcie zarówno działań wojennych, jak i brutalnej okupacji. Na domiar złego po wojnie Polska trafiła w orbitę wpływów Związku Radzieckiego. Skądinąd dzięki ustaleniom mocarstw zachodnich ze Stalinem. Nic dziwnego, że na każdą sugestię, że Polacy mieliby mieć jakiś udział w zbrodniach niemieckich, nasze władze reagują niemalże alergicznie.
Pomijając elementarną sprawiedliwość dziejową, takie stanowisko ma także uzasadnienie czysto praktyczne. O wiele łatwiej chociażby oczekiwać jakichkolwiek odszkodowań od państwa winnego zbrodniom wojennym, niż od innej ofiary tej samej wojny i tych samych totalitarnych reżimów. Mowa chociażby o absurdalnym domaganiu się od Polski odszkodowań po mieniu bezspadkowym przez niektóre organizacje.
W okresie opiewanym przez serial Netflixa, żadna forma polskiej państwowości nie istniało – tereny te okupowała III Rzesza Niemiecka
Tym razem jednak chodzi po prostu o ewidentnie źle użytą mapę. Amerykańskie społeczeństwo nie słynie w końcu, jakby nie patrzeć, z głębokiej znajomości europejskiej historii. Czy geografii. Problem w tym, że nie każdy odbiorca taką wiedzę musi posiadać. Także w Europie trafiają się wśród młodych ludzi kompletni ignoranci, dla których nauka o II Wojnie Światowej to niedogodność.
Stykając się z serialem historycznym może za to śmiało zakładać, że podstawowe fakty będą się jednak zgadzać. To dotyczy chociażby umiejscowienia poszczególnych państw na mapie.
List polskiego premiera jest stosunkowo obszerny. Sprowadza się do wyjaśniania ile Polacy wycierpieli w trakcie II Wojny Światowej, oraz wskazania chwalebnych kart naszej drugowojennej historii. Oczywiście, Mateusz Morawiecki poruszył również kwestię felernej mapy. Należy się zgodzić z premierem, że skoro polskie państwo w omawianym przez serial okresie nie istniało, to sugerowanie jakiegokolwiek związku pomiędzy Holocaustem a Polską jest niestosowne oraz mylące.
Nie oznacza to oczywiście, że nie trafili się w ogóle Polacy, którzy chociażby krzywdzili Żydów. Bynajmniej nie byliśmy narodem składającym się wyłącznie z nieskazitelnych aniołów. Można się spierać o skalę tego typu zjawisk, czy ich skalę. Co nie znaczy, że ponosi za nie jakąkolwiek odpowiedzialność państwo polskie w którejkolwiek swojej iteracji.
Mateusz Morawiecki pisze list do prezesa Netflixa bardziej w formie gestu mającego zwrócić uwagę na problem, co innego Porozumienie Jarosława Gowina
Warto przy tym zauważyć, że Mateusz Morawiecki pisze list bardzo stonowany i uprzejmy. Nie ma w nim chociażby żadnych żądań, czy sugestii wejścia przez Polskę na drogę sądową przeciwko Netflixowi. Być może jednak rządzący uważają, że w taki gest przyniesie lepsze rezultaty, niż otwarta konfrontacja. Z drugiej strony, gest pozostaje gestem. Rzadko kiedy premierzy piszą listy w sprawie seriali. Niewiele jednak stoi na przeszkodzie zignorowania takiej korespondencji.
Także „Porozumienie” Jarosława Gowina wystosowało oświadczenie w sprawie serialu. Ta partia zareagowała w sposób dużo stanowczy. Można na przykład wyczytać, że „autorzy produkcji kłamliwie sugerują istnienie polskich obozów śmierci„. Przedstawiciele tego ugrupowania doszukali się w treści serialu takich sformułowań podanych wprost. Chociażby: „w Polsce unicestwiono prawie 2 mln Żydów”.
Tutaj już padają konkretne oczekiwania. Przedstawiciele Porozumienia piszą: „Domagamy się zaprzestanie emisji serialu na platformie Netflix, do czasu wprowadzenia przez autorów niezbędnych korekt przygotowanych z należytą dla dokumentalistów rzetelnością„. Zachęcają również Netflixa do stworzenia serialu o polskich bohaterach.
Wbrew pozorom polityka historyczna jest potrzebna – to przecież jedno z wielu narzędzi realizacji swoich interesów przez państwo
Czy właściwie jest sens reagować za każdym razem, gdy ktoś zasugeruje udział polski w niemieckich zbrodniach II Wojny Światowej? Dla niektórych takie działania ze strony naszego państwa to przejaw małostkowości. Czasami wręcz śmieszności. W praktyce jednak to popkultura kształtuje percepcję mas. Te z kolei w demokracji wpływają bezpośrednio na kształt poszczególnych rządów.
Tak naprawdę jeśli nie będziemy się sprzeciwiać w żaden sposób fałszywej narracji, to z czasem ta może stać się obowiązująca. Dlatego dobrze, że Mateusz Morawiecki pisze list do szefa Netflixa. Nawet, jeśli ten miałby go wyrzucić do kosza.