Kucharka ma dość influencerów. „Ciągle chcą darmowe ciasta, a ja nic z tego nie mam”

Biznes Na wesoło Zagranica Dołącz do dyskusji (175)
Kucharka ma dość influencerów. „Ciągle chcą darmowe ciasta, a ja nic z tego nie mam”

Darmowe produkty dla influencerów? „Popyt” na to jest ogromny, a ponoć w czasie pandemii jeszcze bardziej się zwiększa. Pewna brytyjska kucharka mówi właśnie im dość. Bo od tych „darmowych lunchy” wcale nie przybywa jej płacących klientów.

Kim jest influencer? Według najpopularniejszych definicji to osoba wpływowa w sieci, która ma mnóstwo followersów w serwisach społecznościowych.  Ostatnimi czasy jednak można raczej pomyśleć, że influencer to taka osoba, która chciałaby dostawać rzeczy za darmo – w zamian za publikacje w social mediach.

Cóż, influencer marketing stał się w ostatnich latach ważną gałęzią e-gospodarki, a dla wielu marek kampanie u e-celebrytów zastępowały bardziej klasyczne działania reklamowe.

Za influencerami z setkami tysięcy czy nawet z milionami followersów szybko jednak przyszli tzw. mikroinfluencerzy czy nawet dzieci-influencerzy. Czasem ci mikro mają tysiące fanów w social mediach, a czasem setki. Nie wszyscy mikroinfluencerzy żądają jednak pieniędzy za kampanie. Czasem zadowalają się po prostu samym produktem, którego zdjęcia potem umieszczą w postach. Taki barter ery mediów społecznościowych.

 

Fot.: angesdesucre/Instagram

„Mam tego już serdecznie dość” – mówi jednak Anges de Sucre, która prowadzi niedużą cukiernię w Londynie. Jak przyznała w rozmowie z BBC, „influencerzy” już od dawna proponowali jej deale. Za darmowe ciasta chcieli promować produkty z cukierni na swoich profilach.

„Jednak w dobie pandemii stało to się naprawdę uporczywe i zaczyna mnie to przerażać” – dodała. Jak mówi, postanowiła powiedzieć o tym publicznie, bo czasy koronawirusa są wyjątkowo ciężkie dla gastronomii. I mówi wprost: jeśli ktoś lubi jej ciasta, niech po prostu za nie płaci.

Darmowe produkty dla influencerów? Taka promocja nie zawsze się opłaca

Czasem oczywiście kampanie z udziałem influencerów, również tych mikro, mogą być strzałami w dziesiątkę. Jednak jak opowiada Anges de Sucre, w jej przypadku było inaczej.

„Nigdy mi się nie zdarzyło, że ktoś przyszedł i zamówił moje ciasto, bo gdzieś zobaczył jakiś post w sieci. Zwykle nowych klientów mam z polecenia innych. Tych, którzy płacą za moje produkty” – opowiadała w rozmowie z BBC. Gorzko.

Najwyraźniej więc posty na mediach społecznościowych nie stały się nową walutą – tak jak np. dane. I wygląda na to, że w cyfrowej przyszłości jednak ciągle będziemy musieli płacić pieniędzmi. I za lunche, i za słodkie desery.