Dzielisz się z innymi przetworami? Uważaj, może cię za to ścignąć sanepid. Tak jak ściga kobietę, która w ten sposób… dziękuje darczyńcom

Prawo Zakupy Dołącz do dyskusji (51)
Dzielisz się z innymi przetworami? Uważaj, może cię za to ścignąć sanepid. Tak jak ściga kobietę, która w ten sposób… dziękuje darczyńcom

Samotna matka z Warszawy wychowująca dwójkę chorych dzieci ma poważny problem. Bo domowe przetwory, za pomocą których dziękowała osobom wpłacającym na jej zbiórkę, znalazły się pod lupą sanepidu. Okazało się bowiem, że według przepisów bez pozwolenia wprowadza do obrotu żywność. A żeby to zrobić legalnie, trzeba spełnić określone prawem wymagania.

Domowe przetwory na cenzurowanym

Sprawą pani Magdaleny zajęli się reporterzy programu „Interwencja” w Polsat News. Kobieta jest matką trójki dzieci, spośród których chłopiec cierpi na autyzm, a dziewczynka ma zaburzenia psychiczne. Dlatego kobieta, której nie wystarcza do pierwszego z racji wysokich opłat za wynajem mieszkania, postanowiła założyć zbiórkę na utrzymanie rodziny. Żeby jednak w jakiś sposób odwdzięczyć się darczyńcom, postanowiła dziękować im za wsparcie za pomocą domowych przetworów. Aż któregoś dnia odwiedzili ją inspektorzy sanepidu.

Ktoś bowiem doniósł na panią Magdalenę sugerując, że przygotowuje ona przetwory w sposób niespełniający norm sanitarnych. Jak czytamy na polsatnews.pl, inspektorzy zwrócili uwagę na to, że powinna mieć między innymi drewniane blaty w kuchni, a także nie dopuszczać kotów w pobliże jedzenia. Sanepid w korespondencji z dziennikarzami odpisał jedynie, że „produkcja żywności w kuchni domowej może być prowadzona po uprzedniej analizie warunków sanitarnych procesu produkcyjnego”. I że nieodpłatne przekazywanie „w ramach podziękowania” powinno być traktowane jak wprowadzanie żywności do obrotu. Czyli że trzeba uznać, że wpłata na zbiórkę i otrzymanie za to przetworów jest de facto kupowaniem żywności.

Jak regulują to przepisy?

Cóż, niestety z prawnego punktu widzenia sanepid ma w tej sprawie rację. Czym innym jest rzecz jasna aspekt etyczny, w którym chyba wszyscy zgodzimy się, że zarówno donoszenie na kobietę, jak i poświęcanie przez sanepid (w środku pandemii!) czasu i energii na wizyty w jej mieszkaniu, jest co najmniej wątpliwe pod względem moralnym, żeby nie powiedzieć mocniej. Natomiast faktycznie jest tak, że jeśli przygotowujemy w domu jedzenie i dzielimy się z nim nie tylko z najbliższymi, ale też z ludźmi obcymi, to jest to traktowane jako wprowadzanie jedzenia do obrotu. A w takim wypadku trafiamy w obszar zainteresowania sanepidu, z inspekcjami i wynikami kontroli żywności w pakiecie.

Przepisy mówią, że w przypadku wytwarzania żywności w kuchni domowej, należy złożyć wniosek do właściwej stacji sanitarno-epidemiologicznej. Sanepid w swoich wymaganiach żąda bowiem między innymi aktualnego wyniku badania wody i umowy na wywóz odpadów lub deklaracji śmieciowej. Cała lista wymagań jest opisana w rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego z 2004 roku w sprawie higieny środków spożywczych. Reguluje ono między innymi kwestię konstrukcji pomieszczeń, utrzymania ich w czystości czy warunków utrzymywania odpowiedniej temperatury przechowywanej żywności.

Po dostosowaniu pomieszczenia składa się wniosek do sanepidu, którego inspektorzy mogą, ale nie muszą pojawić się w naszej kuchni. Jeśli dokument jest odpowiednio wypełniony, samo jego złożenie może skończyć się wpisem do rejestru zakładów. Co oczywiście nie oznacza, że mamy święty spokój z ewentualnymi kontrolami. Mogę one się zdarzyć chociażby w przypadku poinformowania sanepidu o możliwych nieprawidłowościach. Jak to było w przypadku pani Magdaleny, gdzie uprzejmy donosiciel miał ułatwione zadanie. Z pewnością wiedział bowiem, że kobieta nie złożyła do sanepidu żadnego wniosku.

Czy dałoby się inaczej?

Nie mieści mi się w głowie jak ktoś mógł wpaść na pomysł, żeby znajdującej się w tak tragicznej sytuacji kobiecie zrzucić na głowę dodatkowy problem. Sprawa jest o tyle frustrująca, że trudno sobie wyobrazić, by dało się wprowadzić przepis dający prawną możliwość takiego właśnie odwdzięczania się ludziom za pomoc. Bez składania wniosków i tak dalej. Wiemy bowiem doskonale, że bardzo szybko znalazłyby się osoby próbujące wykorzystać takie prawne udogodnienie, by omijać restrykcyjne przepisy sanitarne. Niestety, po raz kolejny przekonujemy się, że wiele przepisów jest krzywdzących wobec uczciwych ludzi, ale jednocześnie istnieją one po to, by stopować tych nieuczciwych. Pani Magdalenie bardzo więc współczujemy, a donoszącemu życzymy jak najgorszego dnia.