Gdy rząd ogłosił, że szkoły zostaną zamkięte, Polacy rzucili się na kupowanie żywności. Wykupywali makaron, konserwy, wodę… Teraz minister rolnictwa uspokaja: lepiej nie kupować na zapas, bo jedzenie trzeba będzie wyrzucać. A tak poza tym, to i tak jedzenia produkuje się u nas na potęgę.
Puste półki to oczywiście żadna tam polska specyfika. Kilkanaście dni temu straszyły w Niemczech, problemy z dostępnością jedzenia są oczywiście we Włoszech. Są kategorie produktów, z którymi problemy są na przykład w Wielkiej Brytanii.
Jednak minister rolnictwa uspokaja. – Produkcja żywności w Polsce jest na wysokim poziomie i są zapasy, więc nie spodziewam się dramatycznych sytuacji – mówił Jan Krzysztof Ardanowski w rozmowie z PAP.
Kupowanie żywności? „Bez paniki”
Ardanowski dodał jednak, że trochę pęd do marketów i dyskontów rozumie. W końcu przez najbliższe dwa tygodnie większość dzieci będzie jadła posiłki w domach, a nie na przykład w szkolnych stołówkach. Logiczne więc jest, że rodzice chcą się do tego przygotować.
Jednak minister radzi, by nie panikować i nie kupować ton makaronów, kasz czy konserw.
Choroba związana z koronawirusem minie i co wtedy? Będziemy wyrzucać żywność, którą nakupowaliśmy bez opamiętania? – pytał retorycznie Ardanowski, podkreślając, że „żywności nie zabraknie”.
Minister przypomniał też, że Polska jest eksportową potęgą jeśli chodzi o żywność. W końcu za granicę trafia 80 proc. wyprodukowanej u nas wołowiny, 60 proc. mięsa drobiowego, ok. 40 proc. mleka i przetworów.
Kupowanie żywności. No dobrze, a co z logistyką?
Oczywiście zapasy i produkcja żywności to jedno. A logistyka i sprzedaż to drugie. Bo co będzie, gdy zabraknie pracowników to transportowania żywności? Tu mogą się pojawić problemy. Przecież kierowcy mogą się bać wychodzić do pracy przez koronawirusa, a być może też będą musieli zostać w domu, by pilnować dzieci. Ten sam problem może być ze sprzedawcami czy innymi pracownikami branży handlowej.
Minister zapewnia tu, że „towary zostaną dostarczone”. Oby tak właśnie było. Faktycznie – w Niemczech puste półki straszyły zaledwie kilka dni. Oby w Polsce nie było gorzej – nawet biorąc pod uwagę nasze zamknięte szkoły.