Coś mi mówi, że to nie będzie kadencja, o której będą mówić „z dużej chmury mały deszcz”. Zapowiada się spektakularna porażka albo duży sukces.
Tak, tak, zapowiada się. Chciałem doprecyzować, ponieważ jeśli poza Bezprawnikiem przeglądacie też inne media w sieci, mogliście odnieść błędne wrażenie, że Donald Trump zdemolował już Stany Zjednoczone, a ich obywateli wysłał do obozów zagłady przeszło dwa miesiące temu, a teraz będzie tylko kąpał się w ich krwi.
Media przesadzają, ponieważ Trump pokonał ich faworytkę, a także neguje silnie zideologizowany system wartości, na którym opiera się zachodnie społeczeństwo – jeszcze do końca nie wiadomo czy aby przypadkiem nie autodestrukcyjnie. Media mają też rację, ponieważ Trump jest ekscentrykiem – żeby nie powiedzieć „prostakiem” – maniery ma wybitnie nieprezydenckie, swoje diagnozy opiera na wyłącznie biznesowej intuicji, a źródłem informacji często są dla niego fake news, przy których Pikio jest ostoją wiarygodności.
Zakpiliśmy w nagłówku @Bezprawnik z historii Breivika, Pikio ten nagłówek wystarczył do zrobienia własnego tekstu #PostTruth #ASZdziennik pic.twitter.com/etbGLDPtIo
— Jakub Kralka (@jakubkralka) December 26, 2016
A jednak nie sposób na podstawie tych przesłanek stwierdzić jakim będzie prezydentem. Pamiętajmy też, bo mamy tendencje do zapominania i mylenia tych pojęć, że dobry prezydent USA niekoniecznie musi oznaczać dobrego prezydenta dla Polski, choć akurat w mojej ocenie bagatelizowanie sojuszu z Polską byłoby grzechem dla przyszłych pokoleń Amerykanów ze względu na jej istotne położenie geograficzne u wrót Europy.
Joker
Barack Obama był świetnym facetem i chętnie bym z nim przybił piątkę, natomiast zostawia Amerykę o wiele słabszą, niż była przez kilka ostatnich dekad. Eksperci jego reformy wewnętrzne oceniają negatywnie, a polityka międzynarodowa doprowadziła do bałaganu na niemal całym świecie. Nie wiadomo na ile można go winić za to, co się wydarzyło Prezydent USA nie jest wbrew temu co nam się wydaje obdarzony omnipotencją. Ameryka jednak po II Wojnie Światowej nigdy nie znaczyła tak mało, jak dzisiaj.
W oceanie swoich zalet i cudownej prezencji Obamie być może zabrakło szczęścia, ale to nadal porażka – tak tasował i rozdawał karty na arenie międzynarodowej, że Amerykanie w ostatnich latach przegrywali praktycznie każda partią, którą zdecydowali się rozegrać. Nie dziwi zatem, że naród amerykański w rozpaczy zdecydował się sięgnąć do rękawa. Nie znalazł tam jednak asa, a jokera.
Jokerem można zastąpić dowolną kartę w talii, od dwójki, do asa. Moim zdaniem to dość trafne porównanie w obliczu tak wielkiej niewiadomej jaką jest 45. Prezydent Stanów Zjednoczonych. Trump prawdopodobnie do końca życia będzie bufonem, ale to zupełnie nie wadzi temu, by był też całkiem niezłym prezydentem.
Wywrócić stół
Gazeta.pl swój najważniejszy artykuł dnia zaczyna jakby z wyrzutem – Więcej milionerów i prezesów, mniej osób z doświadczeniem publicznym. Nie do końca mogę się zgodzić z sugestią, że taki układ gabinetu Donalda Trumpa to coś złego. Jest przedmiotem powszechnej krytyki, że w na przykład polskim parlamencie zasiadają ludzie kompletnie oderwani od rzeczywistości zawodowej, z brakiem doświadczenia w przedsiębiorczości (albo w ogóle – w pracy, takiej normalnej, uczciwej). A następnie właśnie dla tych grup docelowych tworzą regulacje.
Otóż milioner i prezes, bo przecież mowa o prezesach wielomilionowych korporacji, to już sprawdzeni i zweryfikowani ludzie sukcesu, którym ktoś powierzył już swego czasu do zarządzania pewne mini-państwa – przedsiębiorstwa – a ich dorobek finansowy potwierdza, że najpewniej świetnie poradzili sobie ze swoim zadaniem. Oczywiście byłoby ideałem, gdyby posiadali doświadczenie w działalności publicznej, politycznej, ale mając do wyboru przedsiębiorcę i urzędnika, zdecydowanie bardziej ufam temu pierwszemu.
Ponieważ sam jestem przedsiębiorcą, prawnikiem innych przedsiębiorców i doskonale wiem, że zdecydowana większość polityków nie ma bladego pojęcia o tym z jakimi problemami każdego dnia muszę się – nazwijmy rzecz po imieniu – użerać. Kłody pod nogi rzuca przede wszystkim biurokracja. Naprawdę wierzę, że te wszystkie rzeczy przy odrobinie dobrej woli da się załatwić tak, że nawet płacenie wysokich podatków nie będzie aż tak przykrym doświadczeniem.
Skoro więc rządy polityków i urzędników w ostatnim czasie sprawdzały się z niedostateczną skutecznością, być może państwo zarządzane przez menedżerów z ekscentrycznym prezesem na czele nie jest zupełnie chybionym pomysłem?
Trump ma prawdopodobnie tylko jakieś 46 miesięcy na udowodnienie jaka karta naprawdę kryje się pod jokerem, jego szanse na drugą kadencję nawet w tej chwili wydają się nieprawdopodobnie małe. A piszę to jako jedna z tych nielicznych znanych mi osób, która widziała Trumpa w Białym Domu już wtedy, gdy większość znanych mi osób zastanawiała się z kim wygra Hillary: Cruzem czy Rubio, więc to nie jest tak, że nie uczę się na „swoich” błędach w bagatelizowaniu (teraz już) polityka.
Dziś w gronie przeciwników nowego prezydenta najbardziej widoczni byli wandale
Protesters take to the streets of Washington ahead of Donald Trump's #inaugurationhttps://t.co/3dAngYF0eY pic.twitter.com/cWx5pKBs4U
— BBC Breaking News (@BBCBreaking) January 20, 2017
oraz… sami znajdźcie odpowiednie słowo – zdradzę tylko, że ten właśnie widok był bezpośrednią inspiracją do napisania tego artykułu
Anti-Trump protester screams 'no' as Donald Trump is sworn in as the 45th US Presidentpic.twitter.com/BD6lrO66pN
— Breaking911 (@Breaking911) January 20, 2017
Ale Trump ma naprawdę koszmarne poparcie społeczne jeszcze przed startem prezydentury, rodzime media go nienawidzą i musi zacząć czynić Amerykę wielką najlepiej jeszcze dziś w nocy. Jak to będzie wyglądało, czy eksperyment z rządami menedżerów (szkoda, że ryzykownie testowany na chyba nadal jeszcze najpotężniejszym państwie świata) się powiedzie, czy Donald Trump będzie lubił patrzeć z daleka jak cały świat płonie, czy styl pijanej małpy na twitterze przechytrzy Chińczyków i Putina, o tym wszystkim przekonamy się już w najbliższym czasie. Miejmy nadzieję, że przeżyjemy.
Fot. tytułowa wykorzystana w artykule pochodzi z filmu The Dark Knight w reż. Christophera Nolana