Dziedziczenie prawa do zachowku po śmierci osoby uprawnionej do jego uzyskania jest możliwe. Taką możliwość wyraźnie przewiduje art. 1002 kodeksu cywilnego. Czy jednak zięć pierwotnego spadkodawcy może odziedziczyć to prawo po zmarłej w międzyczasie żonie? Sąd Najwyższy stwierdził, że nic z tego.
Dziedziczenie prawa do zachowku obejmuje wyłącznie osoby pierwotnie do niego uprawnione
Sensem istnienia zachowku jest zabezpieczenie interesów najbliższych krewnych zmarłego. Można zaryzykować stwierdzenie, że to swego rodzaju dziedzictwo po dawnych czasach, w których majątek stanowił dobro wspólne członków rodu, a nie tylko indywidualny stan posiadania danej osoby. Taki stan rzeczy dość dobrze współgra z polską kulturą, która wciąż wysoko sobie ceni więzy pokrewieństwa.
Istnienie zachowku w prawie cywilnym nie powinno by dziwić. Ustawodawca wciąż chce, by majątek po zmarłym nie trafiał w całości w ręce osób obcych z pominięciem jego dzieci czy rodziców. Niezależnie od tego, co za życia o sprawie sądził sam zmarły. Jest jednak pewne „ale”. Art. 1002 kodeksu cywilnego dopuszcza dziedziczenie prawa do zachowku. Może się w końcu zdarzyć, że uprawniony do jego otrzymania sam umrze jeszcze zanim zdoła skutecznie nabyć spadek.
W takiej sytuacji do zachowku po drugim zmarłym uprawniony może być zupełnie inny krąg osób. Problem nie jest wcale teoretyczny, bo tego typu sprawy trafiają się w sądach cywilnych stosunkowo często. O jednej z nich wspomina Rzeczpospolita. Nie bez powodu, bo dzięki niej Sąd Najwyższy rozstrzygnął niemal ostatecznie kwestię tego, kiedy dziedziczenie prawa do zachowku obejmuje spadkobierców osoby uprawnionej do jego otrzymania.
Sprawa jest stosunkowo typowa. Pewnej kobiecie zmarła matka. Wytoczyła sprawę o zachowek swojemu bratu, ale sama zmarła, zanim sąd zdążył rozstrzygnąć sprawę. W jej miejsce wstąpił jej jedyny spadkobierca: mąż, który teraz domagał się zachowku żony od swojego szwagra. Sąd w pierwszej instancji mu go jak najbardziej przyznał. Szwagier nie zgodził się z rozstrzygnięciem i wniósł apelację, powołując się przy tym na kluczowy dla naszych rozważań art. 1002 kodeksu cywilnego. Sąd Okręgowy w Opolu zwrócił się do Sądu Najwyższego o rozstrzygnięcie sprawy.
Sąd Najwyższy nie podzielił stanowiska Sądu Okręgowego w Opolu
W tym momencie warto przytoczyć w całości przywoływany przepis, bo już sama jego treść powinna rozstrzygnąć sprawę.
Roszczenie z tytułu zachowku przechodzi na spadkobiercę osoby uprawnionej do zachowku tylko wtedy, gdy spadkobierca ten należy do osób uprawnionych do zachowku po pierwszym spadkodawcy.
Sąd Okręgowy był skłonny przychylić się do rozstrzygnięcia z pierwszej instancji. Powoływał się przy tym na wykładnię funkcjonalną omawianego przepisu. Zdaniem sędziów, mowa o sprawie będące elementem szerszego sporu. W grę wchodził rozliczenia pomiędzy dziećmi pierwszej zmarłej, w tym przypadku dotyczące korzystania z domu, w czym pierwotny zachowek miał pomóc córce.
Jeżeli zastosować ścisłą wykładnię treści art. 1002 kc, to w tym konkretnym przypadku prawo do zachowku wygaśnie. Sąd Najwyższy stwierdził, że tak właśnie być powinno. Dziedziczenie prawa do zachowku jest niedopuszczalne w przypadku osób, które nie należą do kręgu uprawnionych do jego otrzymania po śmierci pierwszego zmarłego. Innymi słowy: syn może odziedziczyć po matce prawo do zachowku majątku po babci. Takiego prawa nie ma już niespokrewniony z tą babcią mąż.
Trzeba przyznać, że treść art. 1002 kc nie pozostawia w tej kwestii żadnych niedomówień. Norma jest prosta, czytelna i zrozumiała. Można się wręcz pokusić o stwierdzenie, że jakakolwiek odrębna interpretacja przepisu względem tej poczynionej przez Sąd Najwyższy byłaby nadużyciem.
Nie oznacza to jednak, że temat dziedziczenia prawa do zachowku jest do końca zamknięty. Warto wspomnieć, że Trybunał Konstytucyjny ma orzec, czy dalsze jego dziedziczenie jest w ogóle zgodne z ustawą zasadniczą. Sprawa nie została jednak do tej pory rozstrzygnięta. Rozprawa w tej sprawie została na początku marca odroczona przez prezes Julię Przyłębską bez podania kolejnego terminu.