Europejski nakaz aresztowania to instytucja prawa europejskiego na tyle istotna, że Polska musiała zmienić swoją konstytucję w celu jego implementacji. Teraz z przyczyn czysto politycznych jego wartość znacząco spadła. Sąd Okręgowy w Warszawie właśnie odmówił wykonania europejskiego nakazu aresztowania wydanego w Holandii. Wszystko przez postawę tamtejszych sądów.
Europejski nakaz aresztowania wystawiony przez polski sąd znaczy już niewiele
Od dłuższego czasu możemy zaobserwować niepokojącą tendencję ignorowania europejskich nakazów aresztowania wydawanych przez polskie sądy. Jako przyczynę wskazuje się zastrzeżenia co do niezawisłości polskiego wymiaru sprawiedliwości. Pisaliśmy na łamach Bezprawnika o takich przypadkach. Najgłośniejszym w ostatnim czasie była odmowa ekstradycji do Polski Magdaleny K. Także Irlandia wstrzymuje ekstradycje do naszego kraju.
Warto zauważyć, że takie sprawy nie dotyczą wcale jakichś dysydentów, o których głowę upomina się sam prokurator generalny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. W każdym takim przypadku chodzi o pospolitych bandytów, którzy w gruncie rzeczy niewiele naszych polityków obchodzą.
Dlatego cieszy wiadomość, że polski sąd zdecydował się na zastosowanie zasady wzajemności i odrzucił europejski nakaz aresztowania wystawiony przez sąd w Holandii. Co warte podkreślenia: między innymi właśnie z powodu absurdalnej postawy tamtejszych sędziów.
Sąd Okręgowy w Warszawie odpowiada Holendrom: jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie
Chodzi o sprawę małżeństwa den Hertogów i ich siedmioletniego syna chorego na autyzm. Po sąsiedzkim donosie chłopca odebrała rodzicom holenderska opieka społeczna i umieściła go w internacie. Przez pierwszy rok odmówiono im nawet kontaktu z dzieckiem. Po nieudanej batalii sądowej o odzyskanie syna, den Hertogowie zdecydowali się na jego „porwanie” i ucieczkę do kraju, który zwykł w takich sprawach stawać po stronie rodziców. Mowa oczywiście o Polsce. Małżeństwo stara się uzyskać w naszym kraju azyl polityczny.
Holdenderski wymiar sprawiedliwości nie zamierzał tak zostawić całej sprawy i wydał za den Hertogami europejski nakaz aresztowania. Jak podaje portal Prawo.pl, w poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się do wniosku prokuratury i odmówił przekazania małżeństwa.
Warto szczególną uwagę na umotywowanie takiej a nie innej decyzji. Wobec strony holenderskiej padło wiele zarzutów natury humanitarnej. Sędzia Dariusz Łubowski określił chociażby jej postępowanie mianem „nieludzkiego i barbarzyńskiego”. Interesujące jest jednak stwierdzenie, że zachodzą poważne wątpliwości, co do niezależności holenderskich organów władzy sądowniczej. Istnieć ma także obawa, że tamtejsze sądy działają „z przyczyn motywowanych politycznie oraz ideologicznie„.
Upolitycznienie wymiaru sprawiedliwości nie ma akurat większego wpływu na kryminalne sprawy handlarzy narkotykami
Nie sposób nie zauważyć, że chodzi właśnie o sposób postępowania holenderskich sądów z wydanymi w Polsce europejskimi nakazami aresztowania. Sędzia Łubowski przyznał, że od ponad dwóch lat Holendrzy nie wykonali żadnego z nich, w tym także tych wydanych przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Jego zdaniem obstrukcja z ich strony ma charakter stały i niezmienny. Jest także wynikiem uzgodnień pomiędzy holenderskim odpowiednikiem prokuratury i Sądu Okręgowego w Amsterdamie. To właśnie ten sąd zajmuje się w Holandii sprawami międzynarodowymi.
Co ciekawe, holenderski sąd ma w zwyczaju zasypywać stronę polską pytaniami w rodzaju: „czy rząd obniżył polskim sędziom uposażenie?”. Jednocześnie nie przesyła pełnych odpisów akt sprawy – w taki sposób, by strona polska nie mogła się odnieść wprost do zarzutów dotyczących niezawisłości polskich sędziów. Dzieje się tak najczęściej w przypadku poważnych przestępstw narkotykowych.
Nie da się ukryć, że skutkiem takich działań nie jest w żadnym wypadku jakikolwiek nacisk na polski rząd. Ten co najwyżej uzyskuje dodatkowe paliwo do walki politycznej. Może pokazać idealny przykład irracjonalnego, antypolskiego nastawienia organów państw zachodniej Europy. Jeśli o to holenderskim czy irlandzkim sędziom chodzi, to świetnie im idzie. Niestety, skutkiem są przestępcy unikający rozliczenia przez wymiar sprawiedliwości. Sam europejski nakaz aresztowania traci przy tym rację bytu.
Każdy odrzucony europejski nakaz aresztowania wydany w Polsce to wstyd – dla sądownictwa na zachodzie Europy
Nawet mając jak najbardziej negatywne zdanie o reformie wymiaru sprawiedliwości trudno nie zauważyć kilku kluczowych faktów. Zjednoczona Prawica za cel obrała sobie przede wszystkim kluczowe instytucje polskiego sądownictwa. Przestępca narkotykowy nie będzie miał styczności ani z Trybunałem Konstytucyjnym, ani z Izbą Dyscyplinarną czy Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w Sądzie Najwyższym. Izba Karna zreformowana nie została.
Sędziowie sądów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych w wyniku reformy przecież nie wyparowali. Cały czas orzekają. Można mieć poważne zastrzeżenia co do nowej Krajowej Rady Sądownictwa i statusu powołanych przez nią sędziów. Niesprawiedliwym jednak byłoby traktowanie tych ostatnich jedynie jako swoistych komisarzy politycznych w sądach. To przecież też są polscy sędziowie, zaprzysiężeni – być może w jakimś stopniu wadliwie – przez prezydenta.
Nie sposób przy tym nie zauważyć, że zachodnioeuropejskie sądy nie próbują wnikać tak głęboko w niuanse sytuacji polskiego sądownictwa. Tamtejsi sędziowie nie rozumieją ich przyczyn, skali ani realnych skutków. A szkoda – bo przed rozpatrywaniem takiej sprawy powinni się wnikliwie z tymi kwestiami zaznajomić. Każdy odrzucony europejski nakaz aresztowania wystawiony w Polsce to wstyd – ale w tym przypadku nie dla naszego wymiaru sprawiedliwości, lecz dla tych zagranicznych.
Warto się zastanowić co może stać za taką postawą. Ignorancja? Niekompetencja? Polityka, jak sugeruje sędzia Łubowski? Jakaś forma uprzedzeń względem Polski i Polaków? Rasizm? Niezależnie od przyczyny takiego zjawiska, reakcja ze strony Sądu Okręgowego w Warszawie była adekwatna i ze wszech miar słuszna.