FaceApp to narzędzie rosyjskich służb służące do wykradania danych? Raczej nie, ale i tak warto uważać

Gorące tematy Prywatność i bezpieczeństwo Technologie Dołącz do dyskusji (175)
FaceApp to narzędzie rosyjskich służb służące do wykradania danych? Raczej nie, ale i tak warto uważać

Czy aplikacja FaceApp szpieguje swoich użytkowników? W mediach społecznościowych można zauważyć lawinowy wysyp ostrzeżeń, według których aplikacja jest narzędziem rosyjskich hakerów, służącym do wykradania naszych prywatnych danych. Nie ma się jednak o co martwić, jest to kolejny facebookowy łańcuszek, ale w sieci zawsze warto uważać.

FaceApp szpieguje?

Jakiś czas temu zarówno w Google Play, jak i w App Store, pojawiła się aplikacja FaceApp. Służy ona do przerabiania zdjęć ludzi, pozwalająca na dodanie włosów, zarostu, postarzenie, odmłodzenie, czy zmianę płci. O aplikacji od razu zrobiło się głośno, bo przeróbki faktycznie wyglądają dobrze. Prawdziwą popularność owej aplikacji przysporzyło jednak coś zupełnie innego.

Na Facebooku lub Twitterze, a także na innych platformach społecznościowych zauważyć można komunikaty, jak poniższy.

Drodzy, uważajcie z tym FaceApp. To rosyjska aplikacja, stworzona przez nieznaną firme, której udostępniacie wszystkie swoje zdjęcia z telefonu. Na wszelki wypadek – wywalcie to jak najszybciej.

Biorąc pod uwagę niesamowitą popularność aplikacji i fakt, że pojawiła się znikąd, pewnie niejeden użytkownik wpadł w panikę. Od razu uspokajam — nie ma się o co martwić, ale i tak warto uważać. Wszelkie internetowe przekazy, wprost twierdzące, że jest to aplikacja szpiegowska, są nietrafione.

Bezpieczeństwo danych

Oczywiście, faktem jest, że aplikacja FaceApp wymaga dostępu do zdjęć. Program, do przerobienia fotografii, wymaga udzielenia dostępu do pamięci urządzenia po to, aby móc wybrać zdjęcie, które następnie zostaje przesłane na serwer. Przeróbka zdjęcia odbywa się bowiem w chmurze.

Bardzo szybko od premiery, metodą łańcuszkową, pod tagiem #FaceApp zauważyć można mnóstwo przekazów, że jest to aplikacja szpiegowska. Zarzuca się twórcom, że zaimplementowali system, który wysyła wszystkie zdjęcia z pamięci urządzenia na serwery, mieszczące się — a jakże — w Rosji.

Jest to jednak bzdura i informacja, która nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości. Po przebadaniu ruchu sieciowego, a także analizie tego, co aplikacja ze smartfonem w praktyce robi, okazuje się, że wybrane zdjęcie jest wysyłane na serwer, co nie powinno nikogo dziwić, wszak tak po prostu działa FaceApp, ale żadne inne dane nie są wysyłane, a tym samym zagrożone.

Czy to oznacza, że nie mam się o co martwić?

O ile faktycznie okazało się, że aplikacja nie kopiuje całej galerii zdjęć na rosyjskie serwery (przynajmniej w obecnej wersji aplikacji taka aktywność nie została zauważona), to w dalszym ciągu pozostają pewne kontrowersje, co skrupulatnie wskazuje się w wielu artykułach, dotyczących aplikacji FaceApp.

Polityka prywatności, którą akceptuje każdy użytkownik, chcący skorzystać FaceApp, zawiera m.in. stwierdzenie

Możemy udostępniać Treści użytkownika i informacje użytkownika firmom, które prawnie są częścią tej samej grupy przedsiębiorstw, której częścią jest FaceApp, lub które stają się częścią tej grupy („Partnerzy”). Partnerzy mogą wykorzystywać te informacje, aby pomóc w dostarczaniu, zrozumieniu i ulepszaniu Usługi oraz własnych usług Partnerów.

Programiści nie ukrywają, że przesłane zdjęcia mogą być przez nich przechowywane.

Warto jednak zauważyć, że podobne rozwiązania znajdują się w dziesiątkach innych platform. Podobnie jest z Facebookiem, czy Instagramem. Opublikowanie — na przykład — zdjęć, czy filmów, z reguły skutkuje udzieleniem licencji właścicielowi serwisu na korzystanie z owych treści, nierzadko wymagając również zgody na wykorzystywanie tychże w celach, na przykład, marketingowych.

Warto również pamiętać, że raz udostępnione treści, niezależnie, czy jest to FaceApp, Facebook, Instagram, Twitter, czy zwykłe internetowe forum, mogą być zapisane, a następnie wykorzystane bez naszej wiedzy w dowolny sposób, na przykład do wygenerowania popularnego ostatnimi czasy „Deep Fake’a”. Nie bez powodu utarło się stwierdzenie, że w Internecie nic nie ginie.