Wszystko co masz na Facebooku już od jutra stanie się publiczne? Nie, rozsyłacie nowy łańcuszek

Gorące tematy Prywatność i bezpieczeństwo Dołącz do dyskusji (16852)
Wszystko co masz na Facebooku już od jutra stanie się publiczne? Nie, rozsyłacie nowy łańcuszek

Dawno, dawno temu, po internecie krążył absurdalny facebookowy łańcuszek dotyczący zmiany zasad prywatności na portalu. Dawno by wszyscy o nim zapomnieli, gdyby nie to, że co jakiś czas zwykł ponownie wypływać na światło dzienne. Przeraża to, że ciągle trafiają się użytkownicy Facebooka, którzy się na niego nabierają. 

Na facebookowy łańcuszek o prawie autorskim nabierali się swego czasu nawet posłowie

Straszenie użytkowników portalu Facebook tym, że korporacja zza oceanu nagle staje się właścicielem wszystkich udostępnianych zdjęć czy danych personalnych jest dość stare. Pierwsze ślady takiego zjawiska można odnotować gdzieś w okolicach 2012 r. Pisaliśmy już na Bezprawniku o jednej z odmian łańcuszka. W 2017 r. na facebookowy łańcuszek nabrali się chociażby byli posłowie Przemysław Wipler, oraz Wanda Nowacka. Tym razem wypłynął on na portalu Wykop.pl. Facebookowy łańcuszek o dramatycznej treści wzbudził raczej politowanie ze strony Wykopowiczów. Zaraz doszła sugestia, by osoby udostępniające tego typu bzdury natychmiast usuwać ze znajomych.

Tegoroczna wersja łańcuszka to zwykła fuszerka, przynajmniej w porównaniu do poprzedniej

Trzeba przyznać, że obecna iteracja łańcuszka o prawach autorskich jest dużo bardziej prymitywna, niż ta z 2017 r. Tym razem zamiast w miarę składnego gramatycznie tekstu oraz Konwencji Berneńskiej mamy marne tłumaczenie jakiegoś ewidentnie amerykańskiego tekstu wraz ze „statutem Rzymu”. Przypomina raczej surową wersję z 2012 r. W obydwu przypadkach chodzi o to samo: jeżeli opublikuje się na Facebooku kopię łańcuszka, to firma nie stanie się właścicielem materiałów udostępnionych na portalu przez użytkownika.

Tym razem bardzo łatwo upewnić się, że mamy do czynienia z bzdurami. Jeżeli kogoś nie przekonuje chociażby brak sensownej składni i „z grubsza polskawy” język wiadomości. Weźmy na przykład „statut Rzymu”. Nie chodzi bynajmniej o jakieś starożytne teksty prawne a o Rzymski Statut Międzynarodowego Trybunału Karnego. Co ma wspólnego Facebook z takimi przestępstwami jak ludobójstwo, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne, czy zbrodnie agresji? Oczywiście nic. Trzeba przyznać, że Konwencja Berneńska przynajmniej była tematycznie zbliżona do kwestii praw autorskich.-W żadnym stopniu nie dotyczyła ona jednak chociażby danych osobowych.

Warto również zauważyć, że dramatyczny apel: „NIE ZAPOMNIJ OSTATECZNY TERMIN JEST DZISIAJ!!! Wszystko, staje się publiczne od jutra” (pisownia oryginalna) jest „troszeczkę” nieaktualny. Przypomnijmy: mamy do czynienia z jedną i tą samą śpiewką uskutecznianą przynajmniej od 2012 r.

Facebook nie jest w stanie zgodnie z prawem pozbawić nas praw autorskich osobistych do publikowanych przez nas materiałów

Jak jest naprawdę? Przede wszystkim, kwestie zarówno ochrony danych osobowych, jak i praw autorskich, w Polsce regulują właściwe ustawy a nie jakieś tajemnicze międzynarodowe konwencje czy statuty. Jeżeli takowe faktycznie wymagają od władz naszego kraju uwzględnienia ich w prawie, to po prostu nowelizowane są przepisy prawa krajowego. W tym przypadku mowa oczywiście o ustawie o ochronie danych osobowych, oraz o ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Warto w tym momencie zauważyć, że prawa autorskie osobiste – a więc chociażby do autorstwa danego dzieła, czy do nadzoru nad sposobem korzystania z utworu – są niezbywalne. Przejęcie przez portal publikowanych na Facebooku, na przykład, zdjęć czy rysunków nikomu nie grozi.

Facebookowy łańcuszek uzależnia skuteczność zapewnienia ochrony prawnej materiałom wrzuconym przez siebie na portal od udostępnienie „oświadczenia”, będącego kopią samego łańcuszka. Czy tak złożone oświadczenie woli w ogóle może być skuteczne? Zgodnie z 61 §2 kodeksu cywilnego, oświadczenie woli wyrażone w postaci elektronicznej musi być złożone w taki sposób, by adresat mógł się faktycznie zapoznać z jego treścią. W przypadku posta na Facebooku byłoby to co najmniej wątpliwe. Nawet, jeśli algorytmy portalu są w stanie wychwycić na co dzień poszczególne niewłaściwe słowa. Te, za które można zostać zbanowanym.

Zamiast ulegać internetowej panice, lepiej po prostu przeczytać regulamin Facebooka

Jak się łatwo domyślić, istnieją dużo prostsze metody, przewidziane przez Facebooka. Mowa o ustawieniach, konkretnie o zakładce: „Twoje informacje na Facebooku”. Tam faktycznie można zarządzać dostępem do udostępnianych przez siebie na portalu informacji. Osoby, które chcą mieć absolutną pewność, mogą właśnie tutaj usunąć swoje konto na Facebooku.

Warto także wspomnieć o roli samego regulaminu Facebooka. W bardzo przystępny sposób tłumaczy on, w jaki sposób portal gromadzi i wykorzystuje udostępniane przez użytkowników informacje. Regulamin gwarantuje również o tym, że o każdej zmianie polityki prywatności użytkownik zostanie poinformowany z wyprzedzeniem. Będzie on również mógł się z nią w porę zapoznać. O regulaminie warto pamiętać także dlatego, że zakładając konto na Facebooku musimy zaakceptować jego treść.

Lektura regulaminu portalu pozwala także upewnić się, jak wielką bzdurę stanowi każdy tego typu facebookowy łańcuszek. Niezależnie od iteracji. Na zakończenie niniejszego artykułu pozwolę sobie zacytować kluczowy zapis:

Użytkownik jest właścicielem treści, które tworzy i udostępnia na Facebooku oraz w innych produktach Facebooka, z których korzysta, i żaden zapis niniejszego Regulaminu nie pozbawia użytkownika praw do jego własnych treści.