Fora Anonimowych Alkoholików nie pomagają i są w zasadzie potrzebne jak łysemu grzebień

Zdrowie Dołącz do dyskusji (167)
Fora Anonimowych Alkoholików nie pomagają i są w zasadzie potrzebne jak łysemu grzebień

Forum Alkoholików jest takim miejscem, do którego można przyjść chyba tylko po to, żeby z nerwów się napić. AA sami w sobie są mocno kontrowersyjni, a jeszcze do tego głoszą szkodliwe, antynaukowe teorie. 

Alkoholizm jest sporym problemem w naszym społeczeństwie, a jego spożywanie w nadmiernych ilościach może oznaczać poważne konsekwencje zdrowotne. Z tego też powodu osoby, które mają problem z tą substancją, muszą kierować się na leczenie. Z jakiegoś powodu uważa się, że najlepsza do tego jest wspólnota Anonimowych Alkoholików. Przejrzałam ich forum z wypiekami na twarzy po tym, jak napisała do mnie znajoma, która wdała się w kłótnię z ichnią administracją.

Mam taką hipotezę: grupa ludzi gromadzi się w Internecie po to, żeby nawzajem głaskać po głowach i namawiać do szamanizmu. Nie są wiele lepsi od tych, którzy wierzą, że witamina C leczy raka, szczepionki powodują autyzm, a ziemia jest płaska.

Forum Alkoholików

Przejrzałam sobie to forum alkoholików i w głowie zaświtała mi myśl, że to w sumie dobrze, iż grupa ludzi się wspiera, mówi o swoich problemach, namawia do leczenia. Gdyby się tylko na tym kończyło, wszystko byłoby dobrze.

Problem w tym, że na tym się nie kończy.

Anonimowi Alkoholicy z jakichś powodów uważają, że mogą wszystko zrzucić na ręce Boga (przypominam o ich bajkowym programie dwunastu kroków, która zmusza ludzi do absolutnego poddaństwa wobec stwierdzenia, że jest się alkoholikiem – czemu żaden psycholog behawioralny nigdy tego nie skomentuje?!) i pozamiatane, reszta to ciężka praca i codzienne przypominanie sobie, że jest się alkoholikiem. Jeszcze nie widziałam, żeby kiedykolwiek osoba chora na depresję musiała przypominać sobie, że ma depresję. Ale w porządku, może im to pomaga.

Kłótnia, w którą wdała się moja znajoma, dotyczyła medycyny (koleżanka ma kilku braci na kierunkach okołomedycznych). Poradziła jakiemuś człowiekowi, który skarżył się na zażółcenie dłoni (objaw uszkodzenia wątroby) i lęki oraz drgawki (objawy deliryczne), żeby poszedł do lekarza. Została zgaszona, bo namawia do lekomanii.

Co?

Kiedy idziemy do lekarza i lekarz mówi nam „ma tu pani antybiotyk, proszę brać jedną tabletkę co dwanaście godzin” to po powrocie do domu nie łykamy całymi garściami zapisanego antybiotyku. Rozumiem, że dla kogoś leki to straszliwa chemia, co tak strasznie życie niszczy i tak dalej, ale bez przesady. Administratorzy forum uznali jednak, że leki zapisane przez psychiatrę uzależniają (nieprawda, jeśli pilnuje się dawki) oraz wprowadzają w odmienny stan świadomości (nieprawda, chyba, że się przedawkuje). Ale to pasuje do ich całej ideologii, która zakłada, że ludzie są słabi, głupi i trzeba ich pilnować.

Hitem wypowiedzi w całej kłótni było stwierdzenie „mnie pomaga Bóg, program i Wspólnota, a nie medycyna”. A to tylko jeden temat.

Forum alkoholików nie da się czytać na trzeźwo

Gdzieś tam w NaTemat przewinęło się kiedyś hasło, że wspólnota AA nie zwalcza żadnych poglądów. To prawda. Zwalcza natomiast potwierdzoną wiedzę naukową, bo kiedyś w kółeczku przy paluszkach banda niedouków doszła do wniosku, że lekarze z pewnością sprowadzą na nich śmierć, bo przecież przepisują leki.

Cuda niewidy dzieją się też w innych tematach. Polecanie medytacji typu Ayati Santi Basmati 24 h Loop Nightcore na YouTube, pisanie o tym, że mózg ci każe pić (co?) i tak dalej. Jasne, w Internecie pełno jest ludzi, którzy mają zerowe pojęcie o świecie, ale nie dajmy się zwariować.

Skąd taka ostra ocena? Już wyjaśniam.

Jeśli coś mówi, że nie jest sektą, to nie znaczy, że nią nie jest

Powiedzmy sobie szczerze. Nie mnie oceniać psychologów, którzy kierują ludzi na meetingi AA. Jestem pewna, że taki rodzaj grupowego wsparcia bardzo pomaga. Nawiązuje się przyjaźnie, każdy spokojnie opowie o swoim życiu, przedstawi piciorys. To naprawdę sprawia, że ludzie mają się lepiej i łatwiej im wytrwać w niepiciu.

Rzecz w tym, że to niepicie staje się swego rodzaju kultem. Dwanaście kroków stawia Boga na pierwszym miejscu i forsuje konieczność wyznawania jakiegoś Absolutu oraz konieczność poddania się.

Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.

AA mówią o konieczności pokory, wyzbycia się pychy, o pochyleniu głowy. No tak, jeśli ktoś trzyma głowę nisko, to nie zadaje pytań, nie kwestionuje, nie szuka odpowiedzi, tylko bezwolnie podąża za resztą. Zauważcie, że AA oczekują, że osoba się podda od razu bez walki, przekonują ją, że jest niewolnikiem, że nie jest już w stanie kontrolować własnego życia.

Rzecz w tym, że AA działa jak sekta. Już śpieszę z wyjaśnieniami.

Nieszkodliwa sekta

Pojęcie sekty wręczają mi dominikanie. Zadaniem sekty jest przecież sprawiać, by jej członkowie nie zechcieli opuszczać szeregów („jeśli odejdziesz, wylądujesz na śmietniku i umrzesz z powodu alkoholizmu”, względnie to, czego doświadczyła moja znajoma – jeśli ktoś zacznie szukać pomocy gdzieś indziej, niż w AA, to jest już namawianie do lekomanii), zakłada bezwzględne posłuszeństwo („postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy”), uzależnia uczestników psychicznie („jeśli nie będziesz chodzić, na pewno wrócisz do alkoholu”), wytwarzają ostry podział na „dobre” i „zagrażające” rzeczy („jeśli pójdziesz na spotkanie – dobrze, jeśli nie – źle”) oraz wpajają swoim członkom niechęć do dialogu światopoglądowego („tylko dwanaście kroków działa. lekarze są źli!”).

Ciekawe jest również to, jak można odnieść to do interpretacji badań Milgrama przez Philipa Zimbardo w jego książce „Efekt Lucyfera”, akapit rozdziału 12 „Badanie dynamiki społecznej: władza, konformizm i posłuszeństwo” – „Jak tworzyć złe pułapki na dobrych ludzi”:

  1. „Przygotowanie jakiejś formy zobowiązania umownego, ustnego lub pisemnego, w celu kontrolowania zachowania jednostki w pełnoprawny sposób (…)” – Dwanaście Kroków
  2. „Przydzielenie uczestnikom znaczących ról do odgrywania („nauczyciel”, „uczeń”), które wiążą się z poprzednio wyuczonymi pozytywnymi wartościami i automatycznie aktywują skrypty reakcji.” „Sponsor”, „klient”, „alkoholik”.
  3. „Przedstawienie podstawowych zasad, jakich należy przestrzegać, a które przed ich rzeczywistym zastosowaniem zdają się mieć sens, lecz potem mogą być stosowane w sposób arbitralny i bezosobowy dla uzasadnienia bezmyślnej uległości.” Konieczność pokornego poddaństwa wobec alkoholizmu, myślenie na zasadzie, że oby Bóg (grupa) uwolnił nas od wad charakteru.
  4. „Spowodowanie, by „koszty wyjścia” były wysokie, a proces wychodzenia trudny, przez zezwolenie na słowne wyrażanie sprzeciwu.” Oczywiście, możesz odejść, ale przecież umrzesz bez grupy.

Co więcej, Anonimowi Alkoholicy w dużej mierze bazują na poczuciu wstydu (znalazłam nawet wypowiedź jednej z administratorek, która uważała to za dobre uczucie). Musimy się wstydzić za to, co zrobiliśmy. Tymczasem profesor psychiatrii James Gilligan w swojej książce „Wstyd i przemoc. Refleksje nad śmiertelną epidemią” pisał tak:

Kiedy wstyd osiąga wysoki poziom natężenia, kiedy jest bardzo silny, to doświadczamy go, podobnie jak zimna, jako uczucia odrętwienia i martwoty. Gdy zaczynamy odczuwać zimno, sprawia nam ono ból, kiedy jednak dojdzie do pewnego, nie tolerowanego przez organizm poziomu, prowadzi do zupełnego zdrętwienia i śmierci fizycznej. Najpierw może obumrzeć tylko jedna kończyna, ale jeśli ziąb jest wyjątkowo przenikliwy, umiera całe ciało. W taki sam sposób umiera jaźń, jeśli wystawiona jest na większy wstyd, niż może znieść. Właśnie dlatego z psychologicznego punktu widzenia Dante miał całkowitą rację, twierdząc, że najniższy krąg piekieł nie jest sferą ognia, lecz lodu — absolutnego zimna.

Teraz wyobraźmy sobie, że to poczucie depresji unosi się nad całym forum internetowym, do którego przychodzą ludzie i opowiadają: zniszczyłem sobie życie, jestem beznadziejny, jestem potworem. Odpowiedzią jest: to prawda, dlatego pracuj nad sobą. Zero współczucia i empatii. Idź na spotkanie, tam się wszystkiego dowiesz. I po co ci ten lekarz?

Jest to jednak sekta zasadniczo nieszkodliwa. Pomaga ludziom jako takim. Tyle, że w Internecie mija się to z celem. Sama idea Dwunastu Kroków w eksperymencie profesora Williama Millera pokazała, że cała ta religijna otoczka sprawia, iż pacjenci czują się nerwowi, depresyjni. Miller udowadniał, że najbardziej skuteczna jest aktywność, która odwołuje się do empatii i motywowania pacjenta, zaś jego konfrontacja i ekspiacja doprowadza do odrzucenia przez badanego takich sposobów leczenia. Miller – psycholog kliniczny – należy do jednego z najczęściej cytowanych przez Institute of Scientific Information.

Mimo to, ten ich religijny, mocno sekciarski charakter pozwala im zamienić nałóg alkoholowy na spotkania, od których również czują się niejako uzależnieni. Dostają przecież poczucie przynależności, a tego nie chcą sprzedać za wódkę.

Chór sceptyków

Nie tylko jednak William Miller mówił o tym, że metody działania AA są, w najlepszym razie, dość kontrowersyjne. Praca Franceski Alexander i Michele Rollins wskazuje na to, że działania tej grupy często wzbudzają zdziwienie, żeby nie powiedzieć – oburzenie – wśród jej byłych lub obecnych członków. Zachowania zresztą typowe dla kultów i sekt: trzymanie się za ręce, śpiewanie, nakazy, zakazy, wymaganie absolutnej szczerości i tym podobne. Alexander i Rollins powiedziały ostro: AA stosują pranie mózgu.

Równie ostro potraktowała ich Gabrielle Glaser, publicystka. Atakowała ona AA w swoich książkach oraz artykułach. Nie podoba jej się religijne zacięcie grupy, a do tego stawia pod znakiem zapytania ich skuteczność. Powołuje się tu na słowa doktora Bankole A. Johnsona, który twierdzi, że AA swój wysoki wynik i efektywność zawdzięcza temu, że powołuje się głównie na abstynencję tych, którzy przychodzą na spotkania. No tak, kto przecież sprawdza co dzieje się z tymi, którzy przychodzić przestali…

Glaser zauważa też, iż badania wskazały na to, że ludzie nadużywający alkoholu cierpią częściej niż inni na nerwice i depresje, zaś przyjmowanie leków i terapia może pomóc im zredukować to cierpienie. Tymczasem AA niechętnie przyjmują to do wiadomości. Czyli tak, jak z moją znajomą.

Forum jest potrzebne jak łysemu grzebień

Uznajmy na potrzeby tego artykułu, że AA to najlepsza opcja (wcale nie, co udowodnili Finowie, prowadząc porządne terapie). W takim razie wypada chodzić na te spotkania, szukać drogi na wyjście z picia. Założyć, że faktycznie alkoholizm jest chorobą niewyleczalną.

Ich forum nie oferuje żadnej wiedzy naukowej. Regulamin zabrania wspominać o lekach, toteż nie można mówić o tym, czy baklofen (nie działa) lub naltrekson (działa) zostały włączone do naszego życia.  Ale podpięte tematy to również poezja. Dowiadujemy się z nich bowiem, że:

  • jest kultura promowania siebie, np. w CV, a to źle,
  • ludzie chodzą do psychologa, żeby zwiększyć pewność siebie, zamiast uczyć się pokory, a to źle,
  • tolerancja nie oznacza akceptacji, można tolerować homoseksualistów, ale nie trzeba ich akceptować (co to ma do alkoholizmu to nie wiem, a także: tyle na temat tej legendarnego z AA  niepopierania czy niezwalczania poglądów),

Słowem: forum dla osób, które robią za przedłużenie pomieszanych ideologii wyciągniętych z meetingów. Chodzenie w takie miejsca jest trochę jak odwiedzanie stron pornograficznych: niby można, ale zawsze ktoś ci świeci swoim tyłkiem przed oczami. A w tak wrażliwej kwestii jak alkoholizm lepiej zwrócić się do psychoterapeuty – i psychiatry.