Fundusz Inwestycji Kapitałowych ma zwiększyć kontrolę premiera nad państwowym majątkiem

Państwo Dołącz do dyskusji (130)
Fundusz Inwestycji Kapitałowych ma zwiększyć kontrolę premiera nad państwowym majątkiem

Jeśli wierzyć zapewnieniom rządzących, kondycja budżetowa Polski jest bardzo dobra. W czasach sprzyjającej koniunktury, warto jakoś dobrze skorzystać z posiadanego kapitału. Rząd postanowił wybrać się na zakupy. Na oku ma jedno, bardzo konkretne dobro: akcje spółek. W ich nabywaniu ma pomóc nowe narzędzie w ręku premiera: Fundusz Inwestycji Kapitałowych. 

Rząd zamierza utworzyć sobie specjalny fundusz finansujący zakupy spółek i udziałów dla Skarbu Państwa

Jak podaje Businessinsider.pl, rząd ustalił, że od nowego roku powołany do życia zostanie Fundusz Inwestycji Kapitałowych dysponujący mniej-więcej 2 miliardami złotych rocznie. Konta funduszu zasilać ma 30% dywidend wypłacanych przez spółki Skarbowi Państwa. Do tego dochodzą zyski uzyskiwane przez państwowe przedsiębiorstwa i jednoosobowe spółki Skarbu Państwa. Daje to odpowiednio 1,4 i 0,4 miliarda złotych. To nie koniec. Fundusz Inwestycji Kapitałowych zasilać mają także zwroty pożyczek udzielonych w ramach pomocy publicznej przez rządowy Fundusz Restrukturyzacji Przedsiębiorców albo nawet dotacje bezpośrednio z budżetu.

Fundusz Inwestycji Kapitałowych ma jeden podstawowy cel. Zgromadzone na nim środki mają ułatwić rządowi sfinansowanie zakupu akcji spółek. Nie tylko tych, w których Skarb Państwa już posiada udziały, choć tych oczywiście również. Co więcej, podstawowym założeniem projektu jest skupienie możliwości decyzyjnych przede wszystkim w ręku premiera. Na wtorkowym posiedzeniu rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym oraz niektórych innych ustaw. Sprowadza się on przede wszystkim do poszerzenia kompetencji premiera w zarządzaniu mieniem państwowym.

Fundusz Inwestycji Kapitałowych jest także jednym z elementów wzmocnienia pozycji premiera odnośnie zarządzania państwowym mieniem

Premier Mateusz Morawiecki otrzyma dzięki niemu możliwość dokonywania zakupu akcji w imieniu Skarbu Państwa. Będzie mógł także wydawać wiążące instrukcje przedstawicielom rządu we wszystkich spółkach. Dodatkowo szef rządu zyska uprawnienie do żądania informacji dotyczących wykonywania uprawnień skarbu państwa oraz działalności poszczególnych spółek od wszystkich organów i podmiotów, które takowe posiadają. Dalszą częścią projektu są zmiany dotyczące zbywania akcji i udziałów należących do Skarbu Państwa. Przykładem mogą być, chociażby, zmiany dotyczące wyjątków od konieczności uzyskania zgody Rady Ministrów w takiej sytuacji.

Oficjalnym uzasadnieniem projektu jest uporządkowanie zarządzania mieniem państwowym. Teoretycznie nie powinno przy tym dziwić rozszerzenie kompetencji premiera w tym zakresie. W końcu, czy to nie on stoi na czele Rady Ministrów? Sytuacja, w której premier miałby mniejszy wpływ na decyzje podejmowane w spółkach należących do Skarbu Państwa, niż na przykład któryś z ministrów. Nie sposób jednak nie zauważyć, że propozycje zmian mogą istotnie wpłynąć na równowagę sił pomiędzy poszczególnymi stronnictwami w partii rządzącej. Spółki Skarbu Państwa od zawsze stanowiły w końcu szczególnie atrakcyjny łup dla kolejnych ekip rządzących.

Obóz Dobrej Zmiany, oczywiście, oficjalnie zawsze będzie się jawić jako monolit, zjednoczony wspólną sprawą. W praktyce jednak nie od dziś się mówi o rozmaitych tarciach pomiędzy otoczeniem premiera oraz współpracownikami jego poprzedniczki, Beaty Szydło. Istotnym elementem tych pogłosek jest właśnie kontrola nad strategicznymi spółkami z państwowym kapitałem. Czyżby konsolidacja uprawnień właścicielskich Skarbu Państwa w rękach premiera miała drugie dno? Z całą pewnością ciężko rozpatrywać rządowe propozycje w oderwaniu od kontekstu politycznego całej sprawy. I nie kibicować tutaj Mateuszowi Morawieckiemu.

Rząd chce powiększać majątek Skarbu Państwa. Pytanie brzmi, jaki w tym ma przede wszystkim cel?

Co więcej, proponowane zmiany wskazują jasno na obraną przez rząd filozofię zarządzania państwowym mieniem. Zamiast kontynuować prywatyzację majątku państwowego, rząd chce go powiększyć. Trzeba przy tym przyznać, że nie jest to jakaś wielka tajemnica: Prawo i Sprawiedliwość deklarowało od dawna, że jest zainteresowane zwiększaniem udziału polskiego kapitału w gospodarce naszego kraju. Przeprowadzana w Polsce w okresie transformacji ustrojowej prywatyzacja bardzo często określana jest przez sympatyków obozu rządzącego mianem „rabunkowej”. Można się spodziewać, że Fundusz Inwestycji Kapitałowych będzie finansować zakup akcji spółek z udziałem zagranicznego kapitału, kiedy pojawi się okazja, by je nabyć. Chociażby w myśl zasady: „kapitał może i nie ma narodowości, ale jego właściciele już owszem”.

Wbrew pozorom, sama filozofia silnego udziału państwa w gospodarce nie czymś strasznym, oczywiście pod warunkiem zachowania równości względem prawa wszystkich podmiotów w niej występujących. Teoretycznie sprzedaż przedsiębiorstw przynoszących państwu krociowe zyski, niech przykładem będzie, chociażby, KGHM czy Orlen, byłaby działaniem irracjonalnym. Co więcej, przeznaczony do prywatyzacji za czasów poprzedniej ekipy LOT teraz faktycznie stał się przedsiębiorstwem rentownym. Warto zauważyć, że państwowa własność wcale nie musi być nierentowna.

Podstawową kwestią przy rozważaniach dotyczących udziału państwa w gospodarce jest to, czemu on właściwie ma służyć. Zabezpieczenie przedsiębiorstw o znaczeniu strategicznym dla państwa? Jak najbardziej. Zwyczajne dostarczanie budżetowi dodatkowych pieniędzy? W teorii, jest to jakaś forma pomnażania majątku nas wszystkich. Chociaż naiwnością byłoby stwierdzenie, że jeśli rząd będzie miał dostatecznie dużo funduszy z innych źródeł, to nie będzie tak ochoczo sięgać po pieniądze obywateli za pomocą podatków. Warto także podkreślić, że celem państwa bynajmniej nie jest konkurowanie z obywatelami i ich przedsiębiorstwami na rynku. Jeśli jednak tym nadrzędnym celem są po prostu rozgrywki polityczne, czy jak największa nagroda po wyborach dla ich zwycięzców, to wydaje się, że zdecydowanie lepiej, żeby majątek państwowy był jak najmniejszy.