Hołowczyc złapany wideorejestratorem. Każdego może to spotkać?

Moto Dołącz do dyskusji
Hołowczyc złapany wideorejestratorem. Każdego może to spotkać?

Znany polski kierowca rajdowy został ponad 1,5 roku temu zatrzymany za przekroczenie prędkości o 114 km/h. Twierdzi, że urządzenia wykorzystywane przez policję działają nieprawidłowo. Jeśli tak jest, jak można się przed nimi bronić?

W październiku 2013 na jednej z polskich dróg poza terenem zabudowanym, gdzie obowiązuje ograniczenie do 90 km/h, radiowóz spostrzegł sportowego Nissana GT-R. Widząc dużą prędkość i słysząc wysokie obroty silnika samochodu, policjanci udali się w pościg. Uruchomili wideorejestrator z pomiarem prędkości, uzyskując odczyt 204 km/h. Teoretycznie oznacza to, że prowadzący Nissana kierowca jechał o 114 km/h szybciej, niż powinien. Do tego okazało się, że pojazd ten prowadził sam Krzysztof Hołowczyc.

Sprawa wyszła na jaw dopiero teraz, kiedy media dotarły do policyjnego nagrania. Jest w niej jednak wiele niewiadomych. Głównie dlatego, że polski rajdowiec nie przyjął mandatu, twierdząc że jechał co najwyżej 105 km/h. Skąd więc taki, a nie inny pomiar? Sam oskarżony tłumaczy to tak, że radiowóz nie mierzy prędkości pojazdu ściganego, a swoją własną. W związku z tym, przez co najmniej 100 metrów powinien jechać w niezmiennej odległości w stosunku do podejrzanego. Pomiar wykonany na Hołowczycu trwał jedynie 2 sekundy i został wykonany w momencie zbliżania się do Nissana, co oznacza wyższą prędkość niż ta, z jaką poruszał się obserwowany samochód.

Jak reagować w przypadku, kiedy nagra nas wideorejestrator, a wiemy że nie przekroczyliśmy dozwolonej prędkości? Sprawa Krzysztofa Hołowczyca znajdzie swoje rozwiązanie w sądzie i może stanowić precedens, do którego będą liczne odwołania w przypadku kolejnych, podobnych wydarzeń. Pojawiają się jednak głosy internautów, którzy mieli podobne doświadczenia i w ich przypadku, zajście nie zostało rozstrzygnięte na ich korzyść.

W opisywanym w sieci przypadku, jeden z kierowców utrzymuje, że nie przekroczył prędkości, w związku z czym skierował sprawę do sądu. Zaopatrzył się w instrukcję podobnego wideorejestratora, jednak nie identycznego z użytkowanym przez policję. Wykazał liczne nieprawidłowości w jego wykorzystywaniu, jednak powołani biegli w toku kolejnych kilku rozpraw ustalili, że jest możliwy margines błędu – zarówno wpisany w normalne działanie, jak i związany z błędami przy dokonywaniu pomiaru. Mimo tego, ustalili że odchylenia wynoszą maksymalnie 10% i o tyle niższą prędkość zasądzili oskarżonemu.

Liczymy na to, że po nagłośnieniu tego typu przypadków, sądy będą nieco inaczej podchodzić do nagrań z wideorejestratorów. Jeśli zostaliście więc ukarani przez policję na podstawie nagrania z pomiarem, a wiecie że jechaliście zgodnie z przepisami, nie wahajcie się przed nie przyjmowaniem mandatu. Warto przed pójściem do sądu spróbować odnaleźć instrukcję użytkowania i wykazać błędy, działające na waszą korzyść. Polecamy także kontakt z prawnikami, którzy na bieżąco śledzą tego typu sprawy i podpowiedzą najlepsze rozwiązania. Nasz zespół ekspertów specjalizujący się w zakresie prawa drogowego jest dostępny pod adresem kontakt@bezprawnik.pl .