Izba Dyscyplinarna SN skarży sama na siebie do Trybunału Konstytucyjnego. To chęć wyjścia z impasu prawnego, czy zwykłe szukanie podkładki?

Państwo Prawo Dołącz do dyskusji (337)
Izba Dyscyplinarna SN skarży sama na siebie do Trybunału Konstytucyjnego. To chęć wyjścia z impasu prawnego, czy zwykłe szukanie podkładki?

Walka o  wymiar sprawiedliwości wciąż trwa, niezależnie od wybuchu epidemii COVID-19. Jeden z sędziów Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego właśnie skierował do Trybunału Konstytucyjnego pytania prawne odnośnie przepisów regulujących jej status. To oznaczać może tylko jedno: Izba Dyscyplinarna SN chce, by obecny skład TK dał jej podkładkę umożliwiającą dalsze funkcjonowanie.

Spór o reformę wymiaru sprawiedliwości trwa cały czas, tym razem poza spektrum zainteresowania opinii publicznej

Ktoś mógłby naiwnie założyć, że w trakcie epidemii koronawirusa będziemy mieli przynajmniej na chwilę względny spokój z wojną o wymiar sprawiedliwości w Polsce. Były zresztą ku temu poważne powody. Trybunał Konstytucyjny wciąż nie rozstrzygnął rzekomego „sporu kompetencyjnego” pomiędzy Sądem Najwyższym a Sejmem. W tej chwili brak pośpiechu ma swoje uzasadnienie. Nie sposób jednak nie zauważyć, że ta pilna sprawa ciągnie się już od stycznia.

Tymczasem mamy niejako pat. Sąd Najwyższy zdążył – zgodnie z wcześniejszym wyrokiem TSUE – stwierdzić, że Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem w rozumieniu prawa unijnego. Oczywiście takie rozstrzygniecie było wybitnie nie na rękę stronie rządzącej. Podważenie legitymizmu kluczowego elementu reformy wymiaru sprawiedliwości oznaczałoby właściwie przekreślenie jej sensu. Stąd wszystkie środki zmierzające chociażby do wstrzymania stosowania uchwały Sądu Najwyższego.

Izba Dyscyplinarna SN jest obecnie sądem wyjątkowym, faktycznie odrębnym od reszty Sądu Najwyższego

Tyle tylko, że Sąd Najwyższy fikcyjnym sporem kompetencyjnym niespecjalnie się przejął. Jeden z sędziów Izby Dyscyplinarnej, Konrad Wytrykowski postanowił więc zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego w inny sposób. Jak podaje Gazeta Prawna, zadał właśnie pytania prawne dotyczące statusu prawnego izby, w której zasiada.

Z punktu widzenia samego Sądu Najwyższego, Izba Dyscyplinarna SN nie tylko nie jest organem niezawisłym, ale także ma charakter sądu wyjątkowego. Tych z kolei art. 175 ust. 2 Konstytucji nie pozwala ustanawiać poza czasem wojny. Dlatego właśnie sędzia Wytrykowski zaskarżył te przepisy ustawy o Sądzie Najwyższym, które świadczą odrębności Izby Dyscyplinarnej względem reszty sądu.

Mowa przede wszystkim o specjalnych uprawnieniach, którymi Izbę hojnie obdarzył ustawodawca. W grę wchodzi odrębna kancelaria, osobny budżet, czy specjalny dodatek dla zasiadających w niej sędziów. Także prezes Izby Dyscyplinarnej posiada szereg możliwości niedostępnych prezesom pozostałych izby Sądu Najwyższego.

W niektórych sytuacjach może on wręcz korzystać z uprawnień do tej pory zastrzeżonych dla Pierwszego Prezesa. Takich jak chociażby reprezentowanie Sądu przed Trybunałem Konstytucyjnym oraz w pracach komisji sejmowych i senackich. To prezes Izby Dyscyplinarnej opiniuje wnioski sędziów o umożliwienie dalszego orzekania po ukończeniu 65 roku życia.

Sędzia Konrad Wytrykowski zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego przepisy dające Izbie Dyscyplinarnej specjalny status

Oczywiście, Konrad Wytrykowski jest zdania, że Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem wyjątkowym. Pomimo tego, że wypełnia właściwie wszystkie przyjęte znamiona takowego – i to pomimo nominalnego włączenia w struktury Sądu Najwyższego. Rzecz w tym, że Izba Dyscyplinarna SN w praktyce jest odrębna organizacyjnie i do pewnego stopnia autonomiczna względem reszty Sądu. Także zakres rozpoznawanych spraw w przypadku Izby jest dość szczególny.

Co teraz może zrobić Trybunał Konstytucyjny ze sprawą? Niestety, najbardziej prawdopodobną – i zarazem wątpliwą pod względem prawnym – ewentualnością jest sklecenie naprędce jakiegoś niespecjalnie wiarygodnego uzasadnienia, że Izba Dyscyplinarna SN tak naprawdę jest i zawsze była normalnym sądem w myśl art. 175 Konstytucji.

Za takim rozwiązaniem przemawiają oczywiście nie argumenty prawne, lecz po prostu skład Trybunału Konstytucyjnego i jego faktyczne podporządkowanie partii rządzącej. Jeden z najważniejszych organów władzy sądowniczej w wyniku reformy wymiaru sprawiedliwości oraz zmian kadrowych stał się po prostu dyspozycyjny względem większości parlamentarnej.

Niestety, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Trybunał Konstytucyjny orzeknie tak, jak się to będzie rządzącym opłacało

Kolejna możliwość jest jednak dużo ciekawsza. Trybunał może w końcu uznać wątpliwości sędziego Wytrykowskiego za zasadne i uznać zaskarżone przepisy za niezgodne z ustawą zasadniczą. To oznaczałoby konieczność kolejnej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym i zlikwidowanie zbędnych odrębności Izby Dyscyplinarnej.

Paradoksalnie byłaby to opcja najbardziej korzystna dla rządzących w długim okresie. Poprawianie tej konkretnej ustawy w poprzedniej kadencji parlamentu nie było tak naprawdę niczym szczególnym. Jeśli jednak faktycznie zrezygnować z koncepcji „superizby”, to Izba Dyscyplinarna SN mogłaby faktycznie zostać w wiarygodny sposób zalegalizowana.

Tak naprawdę wszystko wskazuje na to, że decyzja o tym co dalej należy do Prawa i Sprawiedliwości. Trybunał Konstytucyjny orzeknie co mu każą. Uporządkowanie stanu prawnego to rozwiązanie rozsądne i długofalowo korzystne dla większości parlamentarnej. Także jeśli chodzi o spór o praworządność z Unią Europejską. Niestety, byłby to także krok wstecz – a wiec przyznanie się do błędu.