Spór pomiędzy najważniejszymi filarami władzy sądowniczej w Polsce trwa. Niedawno Sąd Najwyższy zignorował postanowienie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie rzekomego sporu kompetencyjnego. Teraz Trybunał Konstytucyjny wstrzymuje stosowanie uchwały Sądu Najwyższego, oraz odbiera mu kompetencje do wydawania dalszych uchwał w tej sprawie. Oczywiście, tylko tymczasowo.
Trybunał Konstytucyjny prędzej czy później musiał zareagować na zignorowanie przez Sąd Najwyższy zawieszenia swojego postępowania
Od początku było oczywiste, że rządzący tak nie zostawią sprawy uchwały Sądu Najwyższego podważającej sens całej reformy sądownictwa oraz niedawno ponownie uchwalonej przez Sejm ustawy kagańcowej. Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego musi funkcjonować a nowa wersja KRS mieć legitymację do przedstawiania prezydentowi kandydatur na sędziów.
Uchwała Sądu Najwyższego, wydana skądinąd dzięki listopadowemu wyrokowi TSUE, całą tą wizję burzy. By powstrzymać sędziów przed jej wydaniem, marszałek Sejmu, Elżbieta Witek, zastosowała wybieg formalny. Zadeklarowała spór kompetencyjny pomiędzy Sądem Najwyższym a Sejmem oraz prezydentem. To z kolei pozwalało Trybunałowi Konstytucyjnemu na zawieszenie toczącego się postępowania.
Trybunał Konstytucyjny wstrzymuje stosowanie uchwały Sądu Najwyższego ale także odbiera mu kompetencje do podejmowania następnych
Tyle tylko, że Sąd Najwyższy zignorował postanowienie Trybunału Konstytucyjnego uznając, że żadnego sporu kompetencyjnego w tym przypadku nie ma. Uchwała została wydana. Jej treść była właściwie do przewidzenia. Co więcej, zaczęła być stosowana przez sędziów – także tych z nominacji nowej KRS. Premier zapowiedział wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z Konstytucją przepisów, w oparciu o które Sąd Najwyższy wydał takie a nie inne rozstrzygnięcie.
Okazuje się jednak, że to wcale nie kończy sprawy sporu kompetencyjnego. Właśnie wydano postanowienie, w myśl którego Trybunał Konstytucyjny wstrzymuje stosowanie uchwały. Jakby tego było mało, pozbawia Sąd Najwyższy kompetencji do wydawania uchwał dotyczących spornej materii. Mowa chociażby o sposobie kształtowania składu KRS, trybu przedstawiania kandydatur sędziowskich prezydentowi, wykonywania przez prezydenta uprawnienia do mianowania sędziów, oraz samej kompetencji do pełnienia urzędu sędziego.
Spór kompetencyjny dotyczy tego, czy liczy się coś ponad samo odebranie przez prezydenta sędziowskiego ślubowania
Warto pamiętać, że rządzący stoją na stanowisku, że jedynym istotnym czynnikiem determinującym status sędziego jest odebranie ślubowania przez prezydenta. Opierają się w tym przypadku na art. 179 Konstytucji. Cały spór kompetencyjny polegać ma na tym, że skoro prezydent ma dzięki art. 144 ustawy zasadniczej uprawnienie do samodzielnego powoływania sędziów, to ewentualne kwestionowanie ich statusu przez Sąd Najwyższy stanowi naruszenie prezydenckich prerogatyw.
Dla przeciwników obozu „Dobrej Zmiany” oraz sędziów Sądu Najwyższego, równie istotna jest kwestia wynikająca także z art. 179. Prezydent powołuje sędziów samodzielnie na stanowiska, ale robi to na wniosek KRS. Co jednak, jeśli wniosek Krajowej Rady Sądowniczej zawiera istotne wady prawne? Na przykład: skład KRS może być niezgodny z prawem. Tutaj warto wspomnieć chociażby o zamieszaniu z listami poparcia, których ministerstwo sprawiedliwości desperacko stara się nie ujawniać.
Sąd Najwyższy zdążył już zarzucić Trybunałowi Konstytucyjnemu złą wolę
Trzeba przy tym zauważyć, że Sąd Najwyższy jasno przekazał, że spór kompetencyjny z Sejmem i prezydentem uważa za działanie pozorne. Wielu ekspertów uważa wręcz, że rządzący zdecydowali się na taki ruch w złej wierze. Co ważniejsze jednak, oświadczenie rzecznika prasowego Sądu Najwyższego niejako zarzuca działanie w złej wierze samemu Trybunałowi Konstytucyjnemu.
Chodzi o zadziwiającą praktykę zawieszania niewygodnych dla rządzących postępowań z powodu rzekomego istnienia sporu kompetencyjnego i późniejsze niepodejmowanie żadnych czynności zmierzających do rozstrzygnięcia. Jako przykład rzecznik podawał storpedowanie przez Trybunał rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego w sprawie skutków prawnych ułaskawienia Mariusza Kamińskiego przed uprawomocnieniem wyroku w jego sprawie.
Obecny spór pomiędzy najważniejszymi sądami pogłębia tylko anarchię wywołaną przez reformę wymiaru sprawiedliwości
To z kolei budzi uzasadnione pytanie o to, jak zachowa się Sąd Najwyższy po postanowieniu Trybunału. W końcu to, że Trybunał Konstytucyjny wstrzymuje stosowanie uchwały Sądu Najwyższego nie oznacza jeszcze, że ten grzecznie podporządkuje się takiemu rozstrzygnięciu. Co więcej: nie wiadomo jak w takiej sytuacji zachowają się poszczególni sędziowie. Usilne próby reformowania wymiaru sprawiedliwości – za pomocą zmian personalnych oraz podporządkowaniu władzy sądowniczej przez władzę wykonawczą – niestety skutkują tylko pogłębiającą się anarchią.
Warto się również zastanowić, czy Trybunał Konstytucyjny teraz faktycznie podejmie czynności zmierzające do jak najszybszego rozstrzygnięcia rzekomego sporu kompetencyjnego. Nie sposób nie zauważyć, że organ ten pod kierownictwem Julii Przyłębskiej miewa problemy z zajmowaniem się sprawami. Szczególnie tymi potencjalnie niewygodnymi dla obozu rządzącego. W jego interesie teoretycznie leży, by tymczasowe środki przewidziane przez postanowienie pozostały w mocy jak najdłużej.
Postanowienie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie sporu kompetencyjnego zostało podjęte większością głosów. Zdanie odrębne zgłosiło trzech sędziów: Leon Kieres, Piotr Pszczółkowski, oraz Jarosław Wyrembak.