W banalny sposób, w pięć minut podrobiła pieczątkę na legitymacji. Dlaczego używamy papierowych dowodów tożsamości?

Społeczeństwo Dołącz do dyskusji (98)
W banalny sposób, w pięć minut podrobiła pieczątkę na legitymacji. Dlaczego używamy papierowych dowodów tożsamości?

W sprytny i prosty sposób pewna dziewczyna podrobiła pieczątkę na studenckiej legitymacji. Ludzie okrzyknęli ją geniuszem, bo pomysł w istocie był doskonały w swej prostocie. Można to uważać za ciekawostkę, ale prawda jest taka, że nasz system sprawdzania ważności dokumentów kuleje, dlatego w teorii łatwo złamać prawo i nie zostać na tym przyłapanym. Wiele osób zastanawia się jak podrobić pieczątkę, ale powinni zadać sobie pytanie, czy w ogóle warto.

Na dużych grupach internetowych łatwo zauważyć ciekawe posty. Jedna dziewczyna została okrzyknięta „geniuszem” i to całkiem bez ironii. Używając szminki oraz dwuzłotówki podrobiła pieczątkę na papierowej legitymacji. Kontroler nie powinien się domyślić, bo zwykle te pieczątki są mocno rozmazane i nigdy nikt nie czyta, czy jest tam napisane „Liceum Ogólnokształcące nr 6 w Piekarach Śląskich” czy „Rzeczpospolita Polska”. Ba, dwuzłotówka może więc służyć za całkiem zgrabną pieczątkę w miejscach, w których nikt przesadnie się im nie przygląda.

Pytanie więc, po co ten starodawny relikt, jakim są pieczątki? Żyjemy w dobie technologii oraz Internetu, podpisów elektronicznych oraz różnego rodzaju zabezpieczeń. Na wielu uczelniach czymś normalnym jest naklejka, która potwierdza ważność legitymacji, a jednocześnie uprawnia do korzystania z ulg. Trudno podrobić naklejkę – chyba, że ktoś zrobi podróbę z folii aluminiowej, ale to jest dosyć trudne zadanie i gra niewarta świeczki.

Jak podrobić pieczątkę?

Metod na podrabianie pieczątek są setki, a Bezprawnik nie będzie mówił wam, jak to zrobić, tylko przypomni artykuł 270 Kodeksu Karnego:

§ 1. Kto, w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto wypełnia blankiet, opatrzony cudzym podpisem, niezgodnie z wolą podpisanego i na jego szkodę albo takiego dokumentu używa.
§ 2a. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 3. Kto czyni przygotowania do przestępstwa określonego w § 1, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Pytanie więc, czy tańszy bilet jest faktycznie warty tego, żeby mierzyć się później z sądem? Czy faktycznie te dwa złote, symboliczne, które odciskamy na legitymacji, nie lepiej posłużyłoby do pełnej opłaty? W zasadzie gra niewarta świeczki, a oszustwo prędzej czy później i tak się wyda. Wystarczy uważniejszy kontroler, który zauważy, że pieczątka wygląda jakoś dziwnie, a napis nijak nie pasuje.

Świadczyłoby to jednak o tym, że już dawno powinniśmy przerzucić się na plastikowe legitymacje, z jakich korzystają studenci. Problem polega jednak na tym, że w Internecie kwitnie sprzedaż „kolekcjonerskich” naklejek-hologramów, które możemy umieścić na tym dokumencie. Jest to jednak nieco trudniejsze niż zrobienie pieczątki z pięciozłotówki (i droższe, z tego co widzę, pojedyncza naklejka kosztuje 100 zł).