Co jest bardziej ryzykowne dla kierowcy: jazda z zakazem kierowania pojazdami, czy brak jakichkolwiek uprawnień? Z obowiązujących przepisów wynika, że pierwsze z tych przewinień to poważne przestępstwo. Uporczywe prowadzenie bez prawka może nas do niego szybko doprowadzić. Doświadczenie ostatnich miesięcy uczy nas jednak, że w praktyce jest dokładnie na odwrót.
Przepisy są całkiem dobre, ale pożałowania godna praktyka niweczy ich sens
Wydawać by się mogło, że jazda z zakazem kierowania pojazdami to naprawdę poważna sprawa. Pod względem dolegliwości dla sprawcy powinna być nieporównywalnie większa niż na przykład przyłapanie na jeździe bez wyrobionego prawa jazdy. Rzeczywiście, jeśli spojrzymy do przepisów, to właściwe proporcje już teraz są zachowane. Art. 95 kodeksu wykroczeń podpowiada nam, że prowadzenie pojazdu bez uprawnień to „jedynie” wykroczenie.
§ 1. Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu prowadzi pojazd mechaniczny, nie mając do tego uprawnienia, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny nie niższej niż 1500 złotych.
§ 1a. Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu prowadzi pojazd inny niż mechaniczny, nie mając do tego uprawnienia, podlega karze nagany albo karze grzywny do 1500 złotych.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto prowadzi na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu pojazd pomimo braku dopuszczenia pojazdu do ruchu.
§ 3. W razie popełnienia wykroczenia, o którym mowa w § 1, orzeka się zakaz prowadzenia pojazdów.
Na szczególną uwagę zasługuje tutaj §3. Osoba przyłapana na jeździe bez prawka albo pojazdem niedopuszczonym do ruchu automatycznie otrzymuje zakaz prowadzenia pojazdów. Dopiero w momencie, gdy ten zakaz zostanie złamany, mamy do czynienia ze stosunkowo poważnym przestępstwem. Art. 244 kodeksu karnego to długi przepis zawierający całą litanię różnego rodzaju sądowych zakazów.
Kto nie stosuje się do orzeczonego przez sąd zakazu […] prowadzenia pojazdów […] albo nie wykonuje zarządzenia sądu o ogłoszeniu orzeczenia w sposób w nim przewidziany, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Teoretycznie nie powinniśmy nawet próbować porównywać wykroczenia z przestępstwem. Praktyka jednak pokazuje, że jazda z zakazem kierowania pojazdami jest bezpieczniejsza dla sprawcy od jazdy bez jakichkolwiek uprawnień.
Jazda z zakazem kierowania pojazdami powinna być absolutnie trywialna do wykrycia dla policji, prokuratury i sądów
Z pewnością każdy z nas słyszał o przypadku kolekcjonera sądowych zakazów prowadzenia pojazdów w osobie Łukasza Ż., który otrzymał ich pięć. Pomimo tego w nocy z 14 na 15 września pędził na złamanie karku swoim autem. Zabił 37-letniego mężczyznę i posłał do szpitala jego żonę, dzieci oraz własną ówczesną partnerkę. Cała Polska zachodziła w głowę, jakim cudem było to w ogóle możliwe. W końcu jazda z zakazem kierowania pojazdami powinna zostać przy pierwszej kontroli drogowej wyłapana przez policję, prawda? Problem w tym, że w tego typu sprawach wciąż nic nie działa tak, jak powinno.
Nie istnieje żaden centralny system sprawdzania kierowców pod kątem tego, czy mają orzeczony zakaz kierowania pojazdami. Tym samym odpada nam policja, która nie dysponuje rejestrem z takimi danymi. To już samo w sobie zakrawa na kpinę. Jest jednak jeszcze gorzej, bo najwyraźniej również sądy nie mają możliwości sprawdzenia, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z piratem drogowym recydywistą. Można się więc spodziewać, że takich Łukaszów Ż. jest w Polsce dużo więcej.
Owszem, minister sprawiedliwości Adam Bodnar zapowiedział, że rejestr kierowców z zakazem ma powstać. Przy czym nie wiadomo kiedy. Obecnemu szefowi resortu sprawiedliwości należy się choćby minimum uznania za sam fakt podjęcia działań w tym kierunku. Wciąż jednak zachodzę w głowę, jak to jest możliwe, że nikt w 36-milionowym państwie nie wpadł przez 30 lat na to, że takie rozwiązanie by się przydało. Mówimy w końcu o latach błyskawicznej cyfryzacji administracji. Trudno byłoby bronić tezy, że mamy do czynienia z jakimś karkołomnym logistyczno-technicznym wyzwaniem.
Tymczasem wykrycie jazdy bez uprawnień jest czymś banalnym. Sprawca wykroczenia nie ma w końcu przy sobie prawa jazdy. Jakby tego było mało, nie figuruje on w żadnej bazie danych w rodzaju Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Ewentualne kłamstwo bardzo szybko się wyda, a kara jest niemalże nieuchronna. Paradoksalnie więc jazda z zakazem kierowania pojazdami jest czymś dużo bezpieczniejszym dla sprawcy. Warto przypominać o tym absurdzie, żeby skłonić ustawodawcę do szybszego działania. Już wystarczająco długo męczymy się z tym absurdem.