Lekarze coraz częściej używają określenia „partner” zamiast „mąż” czy „żona”. I ma to swoje uzasadnienie

Rodzina Społeczeństwo Zdrowie Dołącz do dyskusji
Lekarze coraz częściej używają określenia „partner” zamiast „mąż” czy „żona”. I ma to swoje uzasadnienie

Są takie sytuacje, w których lekarze muszą poruszyć kwestie osobistych relacji swoich pacjentów. Dotyczy to chociażby ginekologów. Okazuje się, że coraz częściej używają oni określeń „partner” lub „partnerka” niż „mąż” czy „żona”. Podobnie robią lekarze innych specjalności. I słusznie, bo te pierwsze są bardziej pojemne znaczeniowo i uniwersalne.

Lekarze często muszą zapytać o bliskie osoby, np. w przypadku podejrzeń chorób zakaźnych

Okoliczności, w których medycy muszą użyć takich słów, jest bardzo dużo. Dotyczy to chociażby chorób zakaźnych, z jakimi pacjenci często w pierwszej kolejności zgłaszają się do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.

W takiej sytuacji, np. w przypadku podejrzenia wirusowego zapalenia wątroby, badaniami zwykle powinny zostać objęte wszystkie bliskie osoby. Stąd lekarze informują wtedy swoich pacjentów, że musi je wykonać także np. partner czy partnerka.

Wydaje się, że używanie takich określeń nie wynika z oficjalnych zaleceń, a z tego, że w języku medycznym są one bardziej poprawne. Zwykle pojawiają się np. specjalistycznych czasopismach dla lekarzy. Świadczą one bowiem o istocie relacji i mają szerszy zakres niż słowo „małżonek”.

Z podobnymi sytuacjami można się spotkać także np. podczas konsultacji lekarskich przed honorowym oddawaniem krwi. Bliskie relacje często mają wpływ na stan zdrowia. Stąd np. osoby mieszkające z partnerami cierpiącymi na niektóre schorzenia nie powinny być krwiodawcami.

Lekarze pracujący w stacjach krwiodawstwa nierzadko poruszają te kwestie podczas wywiadu. Pojawiają się one także w wypełnianych przez dawców kwestionariuszach.

Słowo „partner/partnerka” ułatwia komunikację między lekarzem a pacjentem

Wykorzystywanie takich słów usprawnia lekarzom komunikację z pacjentami. Używając określeń „mąż” i „żona”, musieliby dodawać, że w przypadku związków nieformalnych chodzi też o inną osobę, z którą są oni w faktycznym pożyciu.

Zmiany zachodzące w języku lekarzy bez wątpienia stanowią wyraz obecnych przekształceń społecznych, polegających na odchodzeniu od formalizowania relacji. Nasza komunikacja często znacznie szybciej odzwierciedla różne zjawiska, jeszcze zanim znajdą się one w jakichkolwiek regulacjach.

W aspekcie prawnym wyznacznikami faktycznego istnienia małżeństwa są zwykle trzy kwestie. To współżycie emocjonalne, fizyczne i gospodarcze, przy czym waga tego ostatniego wyznacznika na ogół uznawana jest za najmniej ważną.

Wiele niesformalizowanych związków spełnia wskazane warunki. Jednocześnie sporo małżeństw funkcjonuje na antypodach tych przesłanek. Co ciekawe, wspólne zamieszkanie nie oznacza współżycia gospodarczego, bo można żyć razem pod jednym dachem, a osobno gospodarować.

Lekarz pytający przeciętnego Kowalskiego o choroby partnerki postępuje więc słusznie. Gdyby w wywiadzie pojawiło się słowo „żona”, jego pacjent mógłby odpowiedzieć, że sprawa go nie dotyczy.

W przypadku partnerki od razu wiadomo zaś, o co chodzi. A z medycznego punktu widzenia to, czy relacja jest sformalizowana, czy nie, nie ma żadnego znaczenia.