Kantory na lotniskach zdzierają pieniądze z klientów. Nawet 5 złotych za jedno euro

Finanse Zakupy Dołącz do dyskusji (459)
Kantory na lotniskach zdzierają pieniądze z klientów. Nawet 5 złotych za jedno euro

Nikt chyba nie lubi przepłacać. Zazwyczaj konkurencja szybko eliminuje tych przedsiębiorców, którzy proponują zbyt wysokie ceny za swoje towary, lub usługi. Nie zawsze jednak Tam, gdzie są podróżni, tam najczęściej jest i drożyzna. Kantory na lotniskach wcale nie są wyjątkiem.

Kantory na lotniskach, ale również na dworcach, mają mniej korzystne gorsze ceny, niż konkurencja

Środek lata, czas wakacji i urlopów. Polacy bardzo chętnie korzystają z uroków najcieplejszej poty roku. Także za granicą. Co jednak, jeśli któryś turysta okazał się być zapominalski i nie zakupił właściwej waluty przed wyjazdem? Zawsze są kantory na lotniskach! Tyle tylko, że ta opcja może zdesperowanego klienta boleśnie uderzyć po kieszeni.

To lato ma, póki co, swoje niedogodności. Fala rekordowych upałów przetacza się przez Europę, niosąc za sobą susze i pożary. Także kurs euro w ostatnich miesiącach był dość niski. Jak podaje portal money.pl, miesiąc temu jedno euro kosztowało nawet 4,40 zł. Choć od tego czasu sytuacja się poprawiła, to kurs tej waluty wynosi obecnie 4,27 zł. Wciąż sporo. Jak wiadomo, w kantorach jest drożej – zwykle o kilka groszy. Jeśli się sprzedaje dewizy w kantorze, odwrotnie. Nie jest to nic dziwnego, w końcu jego właściciel na czymś musi zarabiać.

Jednak w tym samym czasie kantory na lotniskach i dworcach są gotowe oczekiwać nawet 5 złotych za jedno euro. Według money.pl, najgorzej pod tym względem jest na wrocławskim lotnisku. Tam za 500 zł. dostać można było raptem nieco ponad 100 euro. Nieco, choć niewiele, lepsza sytuacja panować miała na lotnisku w Gdańsku. Kantory te należą skądinąd do tej samej sieci. W Warszawie z kolei różnica względem tego, co przeciętnie oferują kantory wynosiła ok. 15 gr.

Kantory na lotniskach wcale nie różnią się od dworcowych sklepików, ich działalność opiera się na podobnej zasadzie

Na pierwszy rzut oka wygląda to co najmniej niezbyt elegancko. Można by wręcz stwierdzić, że mamy do czynienia ze zwyczajny zdzierstwem. Trzeba jednak zauważyć, że kantory na lotniskach i dworcach to nie jedyne miejsca, gdzie podróżny może zostawić dużo więcej pieniędzy, niż obiektywnie powinien. Każdy, kto korzysta z tej czy innej formy transportu zbiorowego z pewnością zauważył, że każdy batonik, lód na patyku czy paczka czipsów są droższe, niż nawet w małym osiedlowym sklepiku. Nie wspominając o hipermarketach czy dyskontach. Tak samo kawa w automatach często ma dość wyśrubowane ceny, podobnie jak dania w lokalnych fast-foodach. Podobnych rezultatów można się zresztą spodziewać także w samych miejscowościach żyjących z turystów, czy nawet w szpitalnych sklepikach.

Czy powinno nas to dziwić? Niespecjalnie. Przede wszystkim: gdyby ludzie nie korzystali z tego typu miejsc, to te zwyczajnie by nie istniały. Warto również zauważyć, że zarówno kantory na lotniskach, jak i szpitalny sklepik czy ośrodki turystyczne mają jedną wspólną cechę. Wszędzie tam są ludzie, którzy nie mają zbyt wiele czasu na rozglądanie się za korzystniejszą ofertą. Na lotnisku oraz na dworcu podróżny ma przede wszystkim w głowie to, żeby dopełnić wszystkich niezbędnych formalności i wsiąść do właściwej maszyny. Turysta skupia się często, bo przecież nie zawsze, na zwiedzaniu a nie na mozolnym poszukiwaniu najkorzystniejszej oferty. Tak samo w szpitalu odwiedzający mają na głowie dużo ważniejsze sprawy, niż handel. Kantory na lotnisku różnią, oczywiście, dużo większe kwoty, jakimi dziennie obracają. Niemniej, należy traktować je po prostu jako wariant ratunkowy dla tych, którzy nie mogli, lub zapomnieli, wymienić pieniądze wcześniej.

Roszady prezentacji kursu stosowane przez niektóre kantory na lotniskach faktycznie są, zdaniem UOKIK, nieuczciwe

Nie oznacza to bynajmniej, że kantory na lotniskach nie miewają na sumieniu bardziej moralnie dwuznacznych praktyk. Money.pl przywołuje nałożenie przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów kary na sieć kantorów Interchange. Musiała ona zapłacić 1,2 mln zł za niewłaściwą prezentację kursu. Zgodnie z panującym w branży zwyczajem, cena skupu waluty znajduje się po lewo a cena jej sprzedaży po prawo. W kantorach tej sieci były one zamienione miejscami, co wprowadzało w błąd nieuważnych klientów. Płacili oni dużo więcej, niż wynikałoby to z kursu zakupu waluty, który uważali za właściwy. W przypadku cudzoziemców, bariera językowa może sprawić, że taka roszada szczególnie narazi ich na nadmierny wydatek.

W każdej branży mogą trafić się osoby nieuczciwe, dlatego zawsze warto zachować szczególną czujność. Nie oznacza to jednak, że jest ona z góry nastawiona na oszukanie klienta. Kantory na lotniskach mają dużo mniej korzystne ceny, niż te placówki, które działają wszędzie indziej w miastach. W ich przypadku sprawdza się stare powiedzenie, że jeśli się nie chce przepłacić, to najlepiej nie kupować niczego na dworcu, czy lotnisku.