Rosnąca liczba rowerzystów, którzy poruszają się po drogach publicznych w naszym kraju, może być uzasadnieniem powstawania wielu pomysłów dotyczących ich bezpieczeństwa. Jednym z nich jest powszechna jazda w kasku. Mimo tego, że w Polsce jazda rowerem w ochronnym nakryciu głowy nie jest obowiązkowa, co jakiś czas pojawia się dyskusja nad zmianami tych przepisów. Przyczyną tych rozważań mogą być np. wyroki sądu w sprawie osób jeżdżących bez kasku.
Obowiązek jazdy w kasku istnieje w kilku krajach. W Polsce na razie nie zapowiada się na zmianę przepisów
Rowerzyści, którzy poruszają się na swoich jednośladach dość często (a nawet w większości) decydują się na założenie kasku z własnej, nieprzymuszonej woli. Nie trzeba nikogo przekonywać, że często może on uratować życie szczególnie tym osobom, które jeżdżą bardziej dynamicznie i wyczynowo. Nie zmienia to faktu, że w naszym kraju rowerzysta, który porusza się bez kasku, nie łamie przepisów.
Obowiązek jazdy w kasku istnieje w kilku krajach. W części z nich dotyczy osób, które poruszają się na rowerach elektrycznych (np. w Portugalii). W Słowenii obowiązek zakładania kasku dotyczy osób poniżej 15. roku życia, a w Czechach i na Litwie poniżej 18. roku życia. Gdy udamy się do takich krajów jak Australia czy Nowa Zelandia, musimy przygotować się na jazdę w kasku, niezależnie od tego w jakim jesteśmy wieku.
Brak kasku na głowie rowerzysty w momencie zdarzenia może często mieć duży wpływ na wyrok sądu
Sprawa, w której brak kasku grał główną rolę, miała miejsce w Szczecinie. Tamtejszy sąd wydał wyrok dotyczący rowerzysty biorącego udział w wypadku na drodze, której nawierzchnia była w złym stanie technicznym. Skutkiem zdarzenia był uraz głowy osoby poruszającej się na jednośladzie. Najechanie rowerem na wyrwę w jezdni oczywiście nie było winą rowerzysty, jednak sąd uznał, że używanie kasku ochronnego podczas jazdy istotnie zmniejsza szanse urazu głowy, a co za tym idzie stałoby się tak i w tym wypadku.
Biegli, którzy sporządzali w tej sprawie opinię, również nie mieli wątpliwości – mężczyzna nie doznałby urazu głowy, gdyby posiadał na głowie kask. Sąd zwrócił także uwagę na fakt uczestnictwa przez mężczyznę w wielu zawodach kolarskich bez kasku, co zdaniem sędziego można uznać za brak poszanowania niesformalizowanych zasad bezpieczeństwa.
Mężczyzna został winny zdarzenia w wymiarze 50 proc. Uzasadnienie wyroku było jednoznaczne – rowerzysta, udając się na trening rowerowy i rozwijając znaczne prędkości bez kasku, w świadomy sposób stworzył dla siebie zagrożenie życia, zdrowia i zwiększył ryzyko odniesienia obrażeń ciała. Brak kasku na głowie trenującego rowerzysty może zatem nieść dla niego konsekwencje prawne, pomimo oficjalnego braku obowiązku jego zakładania podczas treningu rowerowego.