Jazda bez kasku na rowerze jest w Polsce całkowicie legalna. Być może nie powinna być. W końcu jeżdżąc w ten sposób przy każdym poważniejszym upadku ryzykujemy kalectwem albo nawet śmiercią. Dotyczy to zwłaszcza kolizji z udziałem samochodu.
Z wprowadzeniem obowiązku jazdy w kasku dla rowerzystów byłoby pewnie jak z maseczkami
Rowerzyści w Polsce niezbyt często noszą na głowach kaski ochronne. Właściwie nie ma się co dziwić. Nie są one przesadnie wygodne, do tego mogą niekorzystnie wpłynąć na fryzurę. Problem w tym, że niefortunny upadek z roweru może się zakończyć rozbiciem nieosłoniętej niczym głowy. Warto dodać, że przez „rozbicie” mam tutaj na myśli bardziej ryzyko kalectwa i śmierci, niż jakieś niegroźne siniaki czy otarcia.
Lekarze są w tej kwestii zgodni. Jazda bez kasku na rowerze to ryzyko między innymi złamania kości czaski, wystąpienia krwiaków podtwardówkowych czy nadtwardówkowych. Skutkiem może być niedowład, paraliż, czy wspomniana już śmierć. Konsekwencje upadku z roweru mogą być poważne.
Dlaczego w takim razie za jazdę bez kasku rowerzystom nie grozi dzisiaj nawet mandat? Odpowiedzi na to pytanie możemy znaleźć kilka. Przede wszystkim nałożenie takiego obowiązku byłoby czymś szalenie wręcz niepopularnym. Z pewnością wszyscy pamiętamy co się działo, gdy w Polsce wprowadzono obowiązek noszenia maseczek. Argumenty ich przeciwników miałyby zapewne zastosowanie także w przypadku rowerowych kasków. Nie trzeba by nawet za bardzo je dostosowywać do nowego problemu.
Co więcej, najpopularniejsze modele kasków nie chronią przed wszelkiego rodzajami urazami, które mogą wystąpić w trakcie wypadku. Nie zabezpieczą naszej żuchwy i nosa przed złamaniem, czy zębów przed ich wybiciem. Oczywiście istnieją specjalistyczne kaski, które zapewniają o wiele większy zakres ochrony. Nie każdy jest jednak świadomy ich istnienia. Do tego z pewnością stanowią zauważalnie większy wydatek. Warto także wziąć poprawkę na typowe ludzkie myślenie, że wypadek może się przydarzyć wszystkim, tylko nie im samym.
Być może jest w tym trochę racji. W ruchu drogowym mogą się nam przytrafić różnego rodzaju sytuacje. Co do zasady, im większa prędkość i masa uczestników danego zdarzenia, tym większe jest ryzyko, że konsekwencje będą poważne.
Jazda bez kasku na rowerze powinna być karana, ale tylko w jednym przypadku
Dlatego właśnie obowiązek noszenia kasku mają motocykliści. Należy wspomnieć, że został on wprost wskazany w art. 40 ust. 1 prawa o ruchu drogowym. Za jego zignorowanie grozi mandat w wysokości 100 zł i dwa punkty karne.
Kierujący motocyklem, czterokołowcem lub motorowerem oraz osoba przewożona takimi pojazdami są obowiązani używać w czasie jazdy kasków ochronnych odpowiadających właściwym warunkom technicznym.
W przypadku rowerzystów ustawodawca skupia się raczej na wyposażeniu samego pojazdu we właściwe światła, elementy odblaskowe, dzwonek i hamulec. Nic dziwnego, bo rowery co do zasady poruszają się z dużo mniejszą prędkością niż motocykle. W przypadku gdy rowerzysta legalnie znajdzie się na chodniku, ma on obowiązek poruszać się z prędkością zbliżoną do prędkości pieszego. Tutaj wypadek może się przytrafić, jednak prawdopodobnie będzie możliwy do opanowania.
Domyślnym sposobem poruszania się rowerów w ruchu drogowym są jednak wszelkiego rodzaju ścieżki rowerowe. Dzięki nim rowerzyści mogą poruszać się z rozsądną prędkością bez narażania pieszych na zderzenie z rozpędzonym rowerem i osoby nim kierującym. Tutaj siłą rzeczy ryzyko poważniejszego wypadku będzie większe. Czy wystarczające by uzasadniało wprowadzenie nowego obowiązku? Trudno powiedzieć.
Wydaje się jednak, że jazda bez kasku powinna być zabroniona. Mowa o tych sytuacjach, w których ustawodawca wygania rowerzystów na jezdnię. Czyli w teorii niemal zawsze, gdy ścieżka rowerowa jest z jakichś powodów niedostępna. Tutaj trzeba się liczyć z podobnymi zagrożeniami względem tych, które występują w przypadku motocyklistów. W szczególności warto zwrócić uwagę na kolizje z udziałem samochodów.
W ten sposób niedzielny rowerzysta poruszający się wyłącznie ścieżkami rowerowymi nie będzie musiał się martwić, że jazda na rowerze bez kasku skończy się dla niego mandatem. Równocześnie ci korzystający z jezdni mieliby zapewnione minimum ochrony przed skutkami poważniejszego wypadku.