Wydawać by się mogło, że skoro Polska ma relatywnie niewielki problem z luką pomiędzy płciami, to kobiety na rynku pracy powinny bez trudu konkurować z mężczyznami. Odnotowano jednak niepokojące zjawisko. W ostatnich latach coraz więcej pań staje się biernych zawodowo. To poważny problem, z którym dodatkowo trudno będzie coś zrobić.
Kobiet na rynku pracy jest zauważalnie mniej, niż mężczyzn
Rynek pracy w Polsce systematycznie ewoluuje, w różnych kierunkach. Niektóre nie są zbyt pożądane. Przykładem może być chociażby sytuacja kobiet. Nierówne zarobki i wynikająca z nich luka płacowa? Akurat nie. Pod tym względem nasz kraj może i ma pewne problemy, ale przynajmniej na tle unijnej średniej wypadamy całkiem nieźle. Nie mamy się również za co wstydzić w kwestii dostępu pań do stanowisk kierowniczych. Cóż jednak z tego, skoro coraz większa grupa Polek staje się w ostatnich latach bierna zawodowo?
Według Wirtualnej Polski, powołującej się na dane Głównego Urzędu Statystycznego, osoby aktywne zawodowo w Polsce stanowiły 58 proc. ludności w wieku 15–89 lat. Wśród nich mężczyzn było 66,1 proc., tymczasem kobiet już tylko 50,5 proc. W grupie wiekowej między 25 a 29 rokiem życia bierna zawodowo była ponad połowa Polek. Odpowiadając na pytanie „dlaczego?” portal przez wszystkie przypadki odmienia słowa „urlop macierzyński”.
Kobiety na rynku pracy funkcjonują do momentu, w którym podejmą decyzję o macierzyństwie. Wówczas zaczynają się problemy. Z jednej strony pracodawcy w naszym kraju potrafią preferować przy zatrudnieniu mężczyzn właśnie z powodu przekonania, że młoda kobieta zapewne wkrótce zajdzie w ciążę. Z takiego pracownika zaś nie ma „pożytku”. W niektórych przypadkach będzie nawet ponosił z tego tytułu koszty. Na swój sposób chęć uniknięcia problemu, jakkolwiek bezduszna, wydaje się zrozumiała.
Druga przeszkoda to powrót do aktywności zawodowej. Średni wiek, w którym Polki decydują się na posiadanie potomstwa, przesunął się w okolice 28–29. roku życia. Jeżeli na wychowanie dziecka, lub dzieci, poświęci kilka lat, to zbliży się niebezpiecznie blisko przedziału wiekowego, który pracodawcy również zwykli omijać szerokim łukiem. Osoby długo szukające pracy zdają sobie sprawę z tego, jak mało przyjemny i obciążający psychicznie jest to proces. Tymczasem państwo zaoferowało świetną zachętę, by z pracy zrezygnować – 500 plus.
Bycie aktywną zawodowo matką w Polsce wcale nie jest takie proste, jak chcieliby tego politycy
Z danych Konfederacji Lewiatan wynika, że w pierwszym roku funkcjonowania 500 plus z rynku pracy zniknęło ok. 100 tys. kobiet, długofalowo może być to ok. 160 tys. Nie da się ukryć, że regularny zastrzyk finansowy od państwa przyznawany wszystkim rodzicom za sam fakt posiadania dzieci ma wpływ na decyzję o szukaniu pracy. Lub, w tym wypadku, o rezygnacji z aktywności zawodowej. Ważna jest jednak sytuacja danej kobiety na rynku pracy.
Według danych OPZZ opublikowanych w 2020 r. najrzadziej aktywne zawodowo są kobiety z grup: słabiej wykształconych, mieszkających w mniejszych miejscowościach i na wsi oraz będących matkami dwójki małych dzieci. Nie powinno to dziwić. Dla lepiej zarabiających pań różnica pomiędzy ich pensją a świadczeniami ze strony państwa będzie zauważalnie większa.
Nie sposób również nie zauważyć, że bycie aktywną zawodowo matką w Polsce nie jest drogą usłaną różami. Pogodzenie pracy z wychowaniem dziecka samo w sobie łatwe nie jest. Dodajmy do tego rosnące koszty opłacenia opieki. Weźmy również poprawkę na stan niezbędnej infrastruktury, takiej jak chociażby żłobki i przedszkola. Te same, w których rodzice zażarcie walczą o miejsce dla swoich pociech. Niekiedy zanim jeszcze dane dziecko zbliży się do wieku uprawniającego do obecności w danej placówce.
Jeśli ktoś myślał, że to koniec problemów, to grubo się myli. Pozostaje bowiem jeszcze kwestia przyszłości. Kobiety na rynku pracy, dzięki niższemu wiekowi emerytalnemu, krócej odprowadzają składki do systemu. Tym samym mogą liczyć na niższe świadczenia w przyszłości. Wręcz głodowo niskie, w porównaniu do emerytur mężczyzn pracujących o pięć lat dłużej. W tym kontekście nie sposób nie wspomnieć o statystycznie rzecz ujmując dłuższym spodziewanym okresie życia kobiet.
By utrzymać kobiety na rynku pracy trzeba by nie tylko rozsądnych ułatwień, ale także bolesnych rozwiązań systemowych
Pytanie brzmi: jak sprawić, by kobiety na rynku pracy były jak najbardziej aktywne? Drogi są w zasadzie dwie. Pierwszą podążają te rozsądne elementy rządowej Strategii Demograficznej 2040. Chodzi o ułatwienie młodym rodzicom godzenia rodzicielstwa z aktywnością zawodową. Należałoby także uwzględnić wszelkie inicjatywy zmierzające do budowy nowych żłobków i przedszkoli.
Za nieco bardziej radykalne, choć wciąż niezbyt inwazyjne rozwiązania, można by uznać także zmiany mające sprawić, że pracodawcy przestaną traktować potencjalną ciążę pracownicy jak ryzyko. Państwo mogłoby przecież w takich przypadkach wziąć wszystkie ciężary na siebie. Koniec końców jednak trudno myśleć o trwałej poprawie sytuacji bez bardziej radykalnych kroków.
Druga droga to oczywiście bolesne zmiany systemowe. Obecnie nie istnieje chociażby żadne uzasadnienie dla utrzymywania różnego wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. Różnice biologiczne przestają mieć znaczenie w momencie, w którym panie żyją średnio zauważalnie dłużej od panów. Zwłaszcza, że koniec końców kobiety na jego utrzymywaniu po prostu tracą.
Także program 500 plus jest rozwiązaniem nie tylko żałośnie nieskutecznym pod kątem każdego z deklarowanych przez rząd celów, ale także nieprzemyślanym. Opozycja od czasu do czasu zgłasza postulat, by świadczenie przyznawać tylko osobom pracującym, lub przynajmniej poszukującym pracy. Oczywiście można by również zrezygnować z tego programu.
Warto także zauważyć, że promowanie tzw. „tradycyjnego modelu rodziny”, w którym mężczyzna zarabia na dom, a kobieta zajmuje się dziećmi, ma określone konsekwencje. Chociażby takie, że niektórzy rzeczywiście się na takowy decydują. Nie ma w tym oczywiście nic złego. Dopóki to świadomy wybór dorosłych ludzi, to ani państwu, ani redaktorom Bezprawnika nic do tego. Tym niemniej być może, jeśli zależy nam na aktywności kobiet na rynku pracy, to lepiej byłoby nie agitować za jakimś określonym modelem rodziny na poziomie państwowym?