Najwyraźniej nadszedł koniec bojkotu Auchan i Decathlon. Z Leroy Merlin sytuacja jest bardziej skomplikowana

Społeczeństwo Zakupy Dołącz do dyskusji
Najwyraźniej nadszedł koniec bojkotu Auchan i Decathlon. Z Leroy Merlin sytuacja jest bardziej skomplikowana

Z danych zebranych w aplikacji zakupowej PanParagon wynika, że nadszedł koniec bojkotu Auchan i Decathlon. Polacy wrócili do sklepów, których właściciele nie widzą nic złego w kontynuowaniu działalności w Rosji. Właściwie nie powinno to dziwić. Minął już pierwszy szok wywołany wojną w Ukrainie, a taktyka bojkotowanych sieci handlowych zaczęła przynosić rezultaty.

Z danych aplikacji PanParagon wynika, że klienci wrócili już do Auchan i Decathlon. Z zakupów w Leroy Merlin rezygnują dopiero teraz

Business Insider opublikował dane udostępnione tamtejszej redakcji przez aplikację zakupową PanParagon. Wynika z nich jednoznacznie, że polscy konsumenci wrócili do sklepów sieci Auchan i Decathlon. Co ciekawe: najbardziej medialny bojkot Leroy Merlin okazał się równocześnie najmniej skuteczny.

Warto przypomnieć, że w kwietniu spadek zainteresowania zakupami w Auchan był bardzo drastyczny, aż dwukrotny względem marca. Tymczasem już w maju klienci wrócili do sklepów tej sieci. Na początku czerwca udział procentowy paragonów z Auchan wrócił do stanu sprzed bojkotu.

W przypadku sieci Decathlon powrót klientów nastąpił już w kwietniu. Przedstawiciele aplikacji PanParagon podkreślają, że liczba paragonów pochodzących z zakupów z tej sieci cały czas rośnie. Skutki bojkotu były tutaj widoczne jedynie przez niespełna półtora miesiąca. Różnica względem Auchan i Leroy Merlin jest jednak taka, że Decathlon został zmuszony do zawieszenia działalności w Rosji. Powodem był brak możliwości sprowadzania asortymentu sieci na rynek rosyjski.

Co ciekawe, Leroy Merlin zaczął tracić dopiero teraz, na początku czerwca. Do końca maja żadnych skutków bojkotu nie było widać w danych zebranych przez aplikację PanParagon. Zainteresowanie zakupami w tej sieci wręcz systematycznie rosło.

Koniec bojkotu Auchan i Decathlon nie powinien dziwić. Od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę minęły już ponad trzy miesiące. Pierwszy szok musiał w końcu minąć, wróciła proza życia. Równocześnie pogarsza się sytuacja gospodarcza Polski. To z kolei skłania konsumentów do kierowania się w pierwszej kolejności własnym interesem. Nawet jeśli Polacy wciąż popierają akcje wymierzone w firmy kontynuujące działalność w Rosji, to równocześnie wciąż są gotowi robić w nich zakupy, jeśli im się to opłaca. Nawet jeśli się tego nieco wstydzą i nie manifestują tego faktu zbyt głośno.

Koniec bojkotu Auchan i Decathlon prędzej czy później musiał nadejść

Równocześnie taktyka obrana przez polskie oddziały Leroy Merlin i Auchan przyniosła rezultaty. Nastawiły się na wygaszanie napięcia, próbę przeczekania wybuchu negatywnych emocji ze strony konsumentów, kusiły ich atrakcyjnymi promocjami i rozwijały swoje sklepy internetowe. Warto także zauważyć, że polski Auchan i polski Leroy Merlin nie poparły publicznie posunięć swojej centrali. Pracownicy tych sieci aktywnie starali się zachować w tej trudnej sytuacji przyzwoitość, organizując na przykład zbiórki na rzecz Ukrainy.

Sytuacji nie ułatwiała im przy tym centrala, która co rusz dolewała oliwy do ognia. Mowa między innymi o niezręcznych wypowiedziach prezesa Auchan, czy odcięciu ukraińskich pracowników od korporacyjnej sieci Leroy Merlin. Nagłaśnianie tych faktów najwyraźniej nie wpłynęło zbytnio na preferencje zakupowe polskich konsumentów.

Solą w oku należących do francuskiej rodziny Mulliez sieci była z pewnością działalność Ogólnopolskiego Bojkotu Leroy Merlin i sprzymierzonych z nimi organizacji. Trudno jednak powiedzieć, by happeningi i protesty pod sklepami przekładały się na realny spadek sprzedaży. Zwłaszcza że Auchan i Leroy Merlin nie próbowały zbytnio konfrontować się z aktywistami, co mogłoby tylko pogorszyć sprawę.

Faktyczny koniec bojkotu Auchan i Decathlona oznacza, że przyszłość tych firm na polskim rynku pozostaje niezagrożona. Jeszcze niedawno obawy o los miejsc pracy wyrażali związkowcy z „Solidarności”. Teraz wydaje się, że Polacy są gotowi puścić w niepamięć postawę tych firm wobec ukraińskiego dramatu. Trudno jednak mieć do nich o to pretensje. Negatywne emocje z czasem zawsze słabną, wojna w Ukrainie niejako nam spowszedniała, jako społeczeństwo mamy równie palące problemy na własnym podwórku. Stanu mobilizacji społeczeństwa nie da się w Polsce podtrzymywać w nieskończoność.